Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi

Władysław Dudek, Życie wewnętrzne Baonu


Z Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Rozdział w: Władysław Dudek – „Lenard”, Wspomnienia okupacyjne. Cz. II.



Jak każda okupacyjna mała społeczność tak i nasz Baon „SKAŁA" w miarę swojego rozwoju tworzył równocześnie pewne formy życia wewnętrznego tej formacji. Poznawali się ludzie dotychczas - poza małymi grupkami - zupełnie sobie nieznani. Już pod koniec sierpnia 1944 r. Baon liczył około 500 ludzi. Kim oni byli? W przekroju wiekowym składali się z różnych grup, z przewagą młodych w wieku od niepełnych 20 do prawie 30 lat. Oni tworzyli składy drużyn, plutonów i kompanii. Oficerski korpus dowódczy składał się również z ludzi młodych, głów¬nie dwudziestoparuletnich. Sam dowódca batalionu mjr „Skała" miał wtedy lat 37, kpt. „Koral" - 38, porucznicy „Wierzba" i „Dewajtis" po około 30, łączniczka „Mariu" - 31, a porucznicy byli jeszcze młodsi. Było w kadrze dowódczej kilku „staruszków", a wśród nich rtm. „Chan" liczący sobie 56 lat, lekarz baonowy mjr „Flis"[1] - 55 lat, st. sierżant „Wiarus"[2] - 40 lat, sierżant „Belfort" - 37 lat.

Wyróżniająca się była grupa młodej inteligencji. Z uwagi na pochodzenie społe¬czne najliczniejsza była grupa inteligencji wywodzącej się z warstw robotniczych i chłopskich. Było sporo ludzi tkwiących w środowisku robotniczym i wiejskim i wreszcie pojedyncze egzemplarze z warstw zamożniejszych i synów posiadaczy majątków ziemskich. Różnice te nie zaznaczały się nijak w naszych wzajemnych stosunkach. Liczyły się szczególnie cechy charakteru, wiedza, odwaga, doświad-czenie i umiejętności w pracy konspiracyjnej i dywersyjnej. Niezależnie od pocho¬dzenia społecznego była to prawie wyłącznie młodzież ambitna, dążąca do społecznego awansu. Tworzący skład baonu ludzie byli wynikiem pozytywnej selekcji i stanowili bezspornie elitę okupacyjnej społeczności.

Wszystkich - i tych najmłodszych i tych najstarszych łączyło jedno: umiłowanie Ojczyzny - patriotycznie pojmowany obowiązek walki o jej niepodległość, chęć pokonania znienawidzonego najeźdźcy. I to jest fakt bezsporny. Prawdą jest, że byli wśród nas również - zwłaszcza wśród młodszych i tacy, którzy szukali chęci wyżycia się, okazji do wypróbowania swojej odwagi, czasem wrodzonego im awanturnictwa, lecz i oni mieli świadomość, że w partyzantce łatwo o przygody, ale jeszcze łatwiej o śmierć. Podtrzymuję tezę, że wszyscy którzy zdecydowali się na wstąpienie do baonu zrobili to ostatecznie ze szlachetnych, patriotycznych pobudek, niezależnie od stopnia odwagi (bojowego charakteru) i czasu trwania partyzanckiego stażu. W ogromnej większości byli to jednak ludzie normalni, którzy nie szukali awantur, którzy po prostu się bali, świadomi zagrożeń życia partyzanckiego. Ale do pokonania strachu zmuszało ich poczucie patriotycznego obowiązku. Pokonywali go zarówno chłopcy jak i młode dziewczyny, łączniczki i sanitariuszki, decydujące się na trudne warunki leśnego bytowania. I ci starsi, którzy zdecydowali się na rozłąkę z własnymi rodzinami, żonami, dziećmi, bo tak rozumieli swój największy względem Ojczyzny obowiązek.

Nie wszyscy wytrzymali. I myślę, że to nie umniejsza rangi ich pierwszej decyzji. Byli tacy, którzy po zderzeniu swoich wyobrażeń z trudną, czasem bardzo trudną rzeczywistością partyzanckiego życia, zdecydowali się wycofać. Na decyzje te wpływała czasem tragiczna śmierć na polu walki kogoś z kręgu krewnych lub przyjaciół, własne groźne doświadczenia, lub za duże napięcie psychiczne, którym podołać nie zdołali. Ale zdecydowanie najczęstszą przyczyną rezygnacji był przeciągający się w czasie brak broni u żołnierzy. Liczyli na to, że w Baonie każdy nowo przyjęty dostanie własny karabin lub pistolet, choćby na początek krótki, osobisty i może jakiś mundur. Ciągle liczyliśmy na zrzut broni i oporządzenia od Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Jednak przez półtora miesiąca takiej party¬zantki bez broni, do zrzutu obiecywanego kilkakrotnie drogą radiową, ostatecznie nie doszło. Dwie trzecie formującego się Baonu chodziło we własnych, cywilnych ubraniach i żadnej broni nie miało. Duch był w wojsku nadal mocny, ale siła mdła. Pogrom Baonu - idącego na pomoc Powstaniu Warszawskiemu - w dniu 11 września 1944 pod Złotym Potokiem koło Częstochowy, zmusił dowództwo do istotnego ograniczenia wielkości składu osobowego, często nawet ku rozgorycze¬niu zwalnianych. Dziś rozważając z perspektywy 50 lat ówczesne wydarzenia, mniej należy się dziwić krótkim stażom bojowym niektórych „skałowców". Do końca wytrwali ci „Uparci", jak ich nazwał w swej książce „Powolny". W składzie nieco ponad stuosobowym walczyli oni do 15 stycznia 1945 r., kiedy to nastąpiło przymusowe rozbrojenie oddziałów.


Spis treści

Polityka w Baonie

Oddziały partyzanckie krakowskiego Kedywu i później Baon „SKAŁA", ogól¬nie mówiąc, polityką się nie parały. Każdy z naszych żołnierzy miał jakiś świato¬pogląd, ale na własny użytek. Ja np. skłaniałem się w kierunku prawego skrzydła przedwojennej Polskiej Partii Socjalistycznej (PPS), ale nie przypominam sobie, bym choć raz wypowiadał się na temat w OP „Huragan", ani później w Baonie „SKAŁA". Nasi młodsi żołnierze i ich dowódcy, prawdopodobnie jak przeważają¬ca reszta społeczeństwa w przedwojennej Polsce mieli również swoje polityczne sympatie, ale nie pamiętam nawet zalążków jakichś dyskusji na te tematy. Byli pewno wśród nas zwolennicy Stronnictwa Ludowego (SL - różnych odcieni) zwłaszcza wśród młodzieży wiejskiego pochodzenia, byli może podobni do mnie „lewacy", ale przeważali młodzi ludzie, politycznie nie uformowani lub indyferentni - po prostu patriotycznie nastawieni młodzi Polacy. Zaznaczała się bardzo nieliczna grupa o endeckich przekonaniach, może najczęściej je ukazująca. Nikt z oficerów nie objawiał swoich osobistych przekonań politycznych. Jednoczyła nas prawie wszystkich sprawa niepodległości Polski. [3] I jeszcze jedno. Prawie wszyscy byli źle nastawieni do reżimu stalinowskiego, który nam coraz bardziej zagrażał od wschodu. To spędzało nam sen z oczu i okazało się słusznie, bo zagrożenie już dla nas „skałowców" 15 stycznia 1945 r. stało się rzeczywistością.


Poezja, piosenki, wieczornice

Od samego zarania polskiej konspiracji, czyli już od września 1939 zaczęły ukazywać się w różnych zakazanych wydawnictwach i w rękopisach, w różnych grupach społecznych artystyczne utwory, nasycone nostalgią za dopiero co utraco¬ną wolnością, sagi narodowego bohaterstwa Września 1939, liryczne piosenki o utraconej niepodległości, elegie o martyrologii Polaków w więzieniach i lagrach, itp. W miarę rozrastania się organizacji konspiracyjnych mnożyła się liczba utwo¬rów. Działalność ta nie ominęła Krakowskiego Kedywu i podległych mu oddzia¬łów partyzanckich, a wśród nich i Baonu „SKAŁA”.

Mieliśmy kilku własnych poetów i śpiewaliśmy własne piosenki. Autorami ich byli: Józef Bieniasz - „Kat", Zdzisław Jabłoński - „Szczupak", Leon Klaja -„Lach", Leon Kubiś - „Mścłwój", Stanisław Lassler - „Kania", Kazimierz Meres - „Ryś", Janina Potoczek (Pałasińska) - „Telimena", Czesław Szygalski - „Miś", Zbigniew Waruszyński - „Dewajtis", Zygmunt Zdebski - „Alf. Wiersze ich i inne zawiera [moja anatologia[4]]. Dotąd przebywaliśmy w lasach były to indywidualne występy.

Przedstawiłem tu tylko te pozycje partyzanckiej poezji, które usłyszałem po raz pierwszy w czasie służby w Baonie „SKAŁA". Takim wierszem była Wizja przy¬szłości autorstwa naszego baonowego kolegi ppor. Czesława Szygalskiego - „Mi¬sia". Zapisałem ten wiersz z moim komentarzem. Napisałem już w Muzach..., że „Miś" okazał się lepszym poetą niż wizjonerem. W pięknym wierszu przewidywał on, że do Krakowa wejdziemy my - my „Skałowcy" - wśród huraganów braw, oklasków i wiwatów tłumu krakowianek i krakowian. W rzeczywistości po 18 stycznia 1945 r. skradaliśmy się cicho do własnych domów w niby „wyzwolonej" Polsce, by nie wpaść w ręce NKWD i rodzimej bezpieki. Nie wszystkim się udało, wielu udało się tylko odwlec tę chwilę.

Ten piękny wiersz napisał z datą 29.XI. 1944 r. ppor. „Miś", będący wówczas w baonie „SKAŁĄ" zastępcą dowódcy plutonu dowodzonego przez ppor. „Kubę".

Czesław Szygalski „Miś"

Ur. 1920 r. W 1939 - udział w kampanii Wrześniowe, kpr. pchor. 6 pułku Strzelców Podhalańskich w Przemyślu, Armia Kraków. W konspiracji od roku 1940. Od roku 1943 w „Kedywie", Okręg Kraków. Udział w różnych akcjach „Kedywu". Od sierpnia 1944 do 15 stycznia 1945 r. w Baonie Partyzanckim „SKAŁA", ppor. Udział w akcjach bojowych Baonu. Po wojnie 3 lata studiów na wydziale prawa UJ. Od 1981 r. emerytowany pracownik Ośrodka Badawczo-rozwojowego „CEBEA" w Krakowie.

29.XI.44

„WIZJA PRZYSZŁOŚCI"

Rozkołysały się dzwony srebrzyście

Ogromnym szczęściem rozdrgała ziemica,

I jednym rytmem dźwięczy wyraziście,

Hymnem wolności krakowska ulica.


Morze radości tym tłumem kołysze,

W oczekiwaniu wzrok przed siebie goni...

I nagle głuchy huk przerywa tę ciszę,

Stalowych czołgów huk i armat, to „Oni".


Twarze spalone afrykańskim słońcem,

Duma przebija z każdego ich ruchu,

Wszak imię Polski te serca gorące,

Wszędzie wsławiły, to ci spod Tobruku!


Dzieje ich trudu historia dziś przędzie,

Polskich żołnierzy, co jak lwy się bili,

W piaskach libijskich... hen na czarnym lądzie,

Tych, którzy idą... tych, co nie wrócili.


Przechodzą, znów krzyk radości się wzmaga,

To las peleryn idzie, piór bez liku,

Orla z postaci ich bije powaga,

To Podhalanie, to ci spod Narwiku!


Lecz, co to? Nagle pękaj ą kordony!

Na jezdnię wpada tłum rozkołysany,

I uniesiony nagle mocnymi ramiony,

Wyrasta w górę las głów roześmiany.


Rozśmiane dziarskie miny, jak mówi piosenka,

Nasze chłopaki! To leśne oddziały!

Uśmiechem wita ich każda panienka,

Ich serca przecież zawsze im sprzyjały.


To „Huragany", „Gromy", „Skoki", „Błyskawice

Ci co bez reszty Polsce serca swe oddali,

Dziś triumfalnie wchodzą w krakowskie ulice,

Ci, co wrócili... i Ci co zostali.


Wierszem niewątpliwie powstałym już w latach 1943 lub 1944 jest utwór „Mściwoja", który zginął w walce z Niemcami pod Tymbarkiem 31 lipca 1944. Wiersz nosi tytuł: Trzy hasła.

Zamieszczam go tu w całości wraz z notką biograficzną autora według opraco¬wania w Muzach....

Leon Kubiś - „Mściwój"

1939 r. - uczeń. Do roku 1942 uczeń Szkoły Przemysłowej w Krakowie. Od roku 1942 zatrudniony w niemieckiej zbrojowni w Krakowie, przy ul. Racławickiej. Od 1942 w ZWZ w Zabierzowie. Czynny udział w przerzucie broni ze zbrojowni i przenoszeniu jej na teren Zabierzowa. Od lipca 1943 t. w Oddziale Partyzanckim AK „Błyskawica". Zginął w walce z Niemcami w Zamieściu koło Tymbarku 31 li¬pca 1944 r. Zachował się tylko jeden jego wiersz. Być może napisał i inne.


„TRZY HASŁA"

Żołnierski syn, żołnierski wnuk,

Nie zaniechałem w sobie sztuk,

Co myśli moje ćwiczą,

Jak armię tajemniczą.


Czujny jest duszy mojej głąb,

Na warkot bębnów, na zew trąb.

I nieraz w nocną ciszę,

Wymianę haseł słyszę.


Wolność - najpierwsze hasło brzmi,

Woła nim tętno naszej krwi.

I serce szyldwacha w noce,

Bez przerwy mi łopoce.


A zasię dudni we mnie głos,

Jak złoty szumi w polu kłos.

Na łamach ziemi żyznej,

To smętny głos Ojczyzny.


A trzecie hasło jest jak cud,

To obudzony polski lud.

Co w przyszłość swą spoziera,

Źrenicą bohatera.


Naprzemian owe hasła trzy,

Z placówek moich płoszą sny.

I mącą dzień spokojny,

Rygorem ciągłej wojny.


Nam ochoty nie zabraknie,

Nie przestraszy liczba wroga

Nasza pieśń, co zemsty łaknie,

Wskaże wrogom kędy droga.


Według Muz... podaję tu również śliczną Bajkę nieznanej autorki, opartą na rzeczywistych zdarzeniach OP „Błyskawica" z marca 1944 r. Bajka jest dość długa, ale jej uroda wskazująca na wybitny talent literacki autorki, skłania mnie do podania jej tu w całości, z moim komentarzem zaczerpniętym z Muz…


W zapisach partyzanckich i przekazach ustnych zachowało się sporo poetyckich utworów autorstwa żołnierzy „Kedyw-u" i Baonu „SKAŁA".

Przedniego - wydaje mi się - lotu zaprezentował w Baonie „SKAŁA" por. Zbigniew Waruszyński - "Dewajtis”, „cichociemny", zrzucony z Włoch do Polski na spadochronie w nocy z 21 na 22 maja 1944 r.

Po różnych kolejach losu znalazł się w sierpniu 1944 r. w Samodzielnym Bata¬lionie Partyzanckim „SKAŁA" w charakterze dowódcy plutonu w II Kompanii „Błyskawica". Był równocześnie zastępcą dowódcy tejże kompanii, kpt. Ryszarda Nuszkiewicza - „Powolnego", także „cichociemnego".

Prócz nich w Baonie „SKAŁA" znaleźli się cichociemni: por. Maksymilian Klinicki - „Wierzba", por. Henryk Januszkiewicz - „Spokojny" i na krótko kpt. Walery Krokay - „Siwy".

Wiersz „Dewajtisa" pt. Spadochroniarz napisany został w dniu 12 października 1944 r. pod wrażeniem przeżycia, jakie stanowiła dlań sceneria powrotu na ojczystą ziemię po kilku latach wojennej tułaczki i dalszych, spędzonych w Armii Polskiej na Zachodzie.

O tym jego skoku napisałem nieco więcej w rozdziale IV. Skakał razem z gen. L. Okulickim i kilkoma kolegami.


***

Piosenki to znacząca część życia żołnierskiego, a zatem i partyzanckiego. Ten jego element przedstawiłem we wspomnianej tu już książce, będącej do pewne¬go stopnia, małą antologią poezji i pieśni partyzanckich Polski Południowej. Przy¬pomnieć chcę tu tylko dwie pieśni. Pierwszą jest Hymn Polski Podziemnej, o którym już prawie zapomniano, oraz drugą pieśń uważaną za Hymn Dywersji. Huraganiarze uznawali tę pieśń za własny hymn i zamiast strofki - „Dywersji piosnka brzmi" - śpiewali: - „Pieśń „Huraganu" brzmi".


Praktyki religijne

W okresie okupacji istniały początkowo cztery oddziały partyzanckie Krako¬wskiego Kedywu. Najwcześniej, bo w lipcu 1943 r. z konieczności zorganizowany został O.P. „Błyskawica", później OP „Grom" (w styczniu 1944 r.), a wreszcie OP „Skok" i prawie równocześnie „Huragan" (luty-marzec 1944r.). Trudne warun¬ki leśnego bytowania uniemożliwiały praktycznie udział w ceremoniach kościel¬nych. Stąd sprawa religii stała się w tych oddziałach indywidualną potrzebą każdego z partyzantów.

W warunkach leśnych późniejszego Baonu „SKAŁA" nie zawsze przestrzegano wieczornej i rannej modlitwy, ale na melinach pod dachem przyjął się zwyczaj, że dowódca drużyny po rannych lub wieczornych przygotowaniach, podawał komen¬dę: Baczność! Do modlitwy! - i wtedy wiara śpiewała. Rano było to zwykle: Kiedy ranne wstają zorze..., a wieczorem: Wszystkie nasze dzienne sprawy... Bywało, że zamiast tego odmawialiśmy głośno Ojcze nasz lub Zdrowaśkę (jedno lub drugie, albo obie modlitwy po kolei). Bywało też, w zależności od nastroju, że śpiewaliśmy więcej niż po jednej zwrotce. Czas by tu było wspomnieć, że życie duchowe partyzantów było, poza tym, pozostawione indywidualnym potrzebom każdego. W ciągu prawie półrocznego (dla mnie) okresu partyzantki mieliśmy kilka razy okazyjne Msze św. polowe. Tak było raz w Sadkach - Bugaju w sierpniu 1944r. Pod koniec sierpnia wysłuchaliśmy w lesie Mszy św. odprawionej przez kapelana z okręgu AK. Z rana ustawiliśmy wtedy ołtarz polowy z krzyżem brzozowym, przystrojony zielenią i kwiatami. Ksiądz przyjechał bryczką w towarzystwie płk. „Gardy", mjra „Skały" i kilku oficerów. Z oficerami było kilka kobiet w wieku dojrzałym. Później zapamiętałem uroczystą Mszę św. polową [rozdz. 7 str. 128], którą zorganizował i nam mieszkańcy Prądnika Korzkiewskiego pod Krakowem we wrześniu 1944 r. Krótko mieliśmy własnego kapelana, ks. „Pyrkę" (pisałem o nim wcześniej w rozdziale 7). Pamiętam pogrzeb naszych kilku kolegów zabitych pod Sadkami, z jakimiś modlitwami, z salwą honorową i przemówieniem „Łęczyca". Nasz odział „Huragan" był w Boże Narodzenie 1944 r. zwartą kolumną z bronią na pasterce w okolicznym kościele wiejskim (miejscowości nie pamiętam). Było nas około 30 ludzi w mundurach.

W październiku 1944 r. Kapelan baonowy ks. Ludwik Mucha - „Pyrka", udzielił ślubu kościelnego ppor. „Bolkowi". Szczegółowy opis tego wydarzenia według relacji „Myślińskiego" znajduje się w rozdziale 7 tej książki.

Mamy do dziś w naszym środowisku koleżankę baonową „Stasię", która najle¬piej zna historię oddziałowych, a później baonowych działań na niwie religijnej i -gdyby chciała - mogłaby ten opis uzupełnić.

Według ustnej relacji Józefa Fiszera - „Myślińskiego" 1.11.1944 w dniu Święta Zmarłych odbył się apel poległych z salwą honorową. Tadeusz Widomski - „Apacz" twierdził, że miało to miejsce w Winiarach. Przemawiał chyba kpt. „Koral".

W książce wspomnieniowej „Buńki" [str. 111] znajduje się wzmianka, że w sierpniu 1944 r. w kościele w Zabierzowie, przy zachowaniu największej kon¬spiracji poświęcony został sztandar dla OP „Błyskawica". Pod koniec wojny znalazł się w Wieliczce, gdzie przechowywała go rodzina por. „Romana" - Wła¬dysława Korduli". Sztandar ten do dziś przechowywany jest w zabierzowskim kościele.


***

Po 15 stycznia 1945 r. skończył się dla nas okres partyzanckiej walki zbrojnej z niemieckim okupantem. Jakoś, indywidualnie wracaliśmy do swoich rodzin i do¬mów. To nieznane, które nas oczekiwało było od zarania obarczone ponurymi perspektywami. Dla wielu „skałowców" przyszłość okazała się trudna, dla niektó¬rych tragiczna, a dla wszystkich, podobnie jak dla ogromnej większości Narodu, niepomyślna i to na długich 45 lat. Ale dla nas, dawnych żołnierzy krakowskiego Kedywu, Oddziałów Partyzanckich: „Błyskawica", „Grom", „Skok", „Huragan" oraz Samodzielnego Batalionu Partyzanckiego „SKAŁA" AK pamięć o tamtych latach, mimo trudności i przeszkód trwa nieprzerwanie i do dziś spotykają się co piątek w naszej świetlicy środowiskowej leciwi już kombatanci tych akowskich formacji. Dzieje niektórych spośród moich kolegów skałowców i moje w PRL-u zawierać będzie Wspomnień Okupacyjnych część III - o ile uda mi się ją napisać i o ile znajdzie się sponsor skłonny zaangażować się w sprawy poakowskich wspomnień w okresie PRL-u.


Przypisy:

  1. Stefan Szuman - „Flis" byt profesorem UJ.
  2. Franciszek Wójcik - „Wiarus" był w roku 1939 wachmistrzem w 21 Pułku Ułanów. Ranny pod Kockiem. Po wyleczeniu w konspiracji ZWZ-AK. W Baonie „SKAŁA" podoficer w sztabie baonu. Brał udział we wszystkich akcjach bojowych baonu.
  3. Po napisaniu tego rozdziału w rękopisie rozmawiałem na ten temat z „Marsem". Stwierdził, że „należałoby dobitniej jeszcze zaznaczyć, że łączyła nas przede wszystkim wola walki z Niemcami, jako rewanżu za cały okres wojny, za zniszczenie kraju, mordowanie Polaków etc., łączyła nas wola odzyskania niepodległości."
  4. Zebrałem obszerną antologię poezji i pieśni partyzanckich w oddzielnym opracowaniu pt. Muzy konspiracyjne i partyzanckie, które ukazało się w roku 1995 nakładem Wyd. „Skała".

Skocz do: Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi