Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi

Autorzy nieznani (1)


Z Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

[w:] Władysław Dudek, Muzy konspiracyjne i partyzanckie, Wyd."Skała", Kraków 1995




Interesująca jest wierszowana Bajka z dopiskiem: „dla grzecznych dzieci”. W zachowanym maszynowym odpisie znajduje się zapis L.26.III.1944 r. Na końcu dziełka zamieszczono dedykację o treści „Ku rozweseleniu i na pamiątkę przesyła tę baśń o dzikiej dziewczynie i jej menażerii zawsze mile wspominająca te trzy dni”. Sądząc po dedykacji domyśleć się można, że autorką jej była jedna z owych trzech dziewcząt wymienionych w Bajce. W dostępnym mi maszynopisie, na końcu, następuje stwierdzenie: podpis nieczytelny, a pod spodem litery Z.B. ?. Ten pytajnik nakazuje domyślać się, że piszący na maszynie nie był pewny właściwego odczytania tych liter. Wyrażam nadzieję, że autorkę tej Bajki uda się kiedyś rozszyfrować.

Przeprowadzone przeze mnie wstępne wywiady prowadzą do Kalwarii - Lanckorony, gdzie podobno przebywała w tym czasie „Błyskawica” i gdzie mieszkały trzy dziewczyny o imionach: Hela, Zocha i Mańcia. Znajdujący się w nagłówku zapis: L. 26.III.1944 r. oznaczać więc może Lanckorona 26.III.1944 r. W innym, również maszynowym tekście tej Bajki znalazłem pod tą samą dedykacją maszynowy podpis „Zocha”.

Niezależnie od kłopotów z odszukaniem autorki wierszowanej „Bajki”, napisana jest ona z talentem, wartkim językiem i z wprowadzeniem zgrabnych metafor. Bajka podoba mi się na tyle, że uznałem za celowe zamieścić ją w tym zbiorku w całości.

Dopowiedzieć trzeba niewtajemniczonym scenariusz i realia, które stały się inspiracją poetycką dla autorki tej Bajki.

Domyślam się, że w marcu 1944 r. partyzanci „Błyskawicy” znaleźli się na melinie (miejsce postoju) w domu, w którym mieszkały dziewczyny Hela, Zocha, Mańcia.

Prawdą było, że w „Błyskawicy” istotnie dużo było pseudonimów tchnących menażerią. Byli tam: „Lis”, „Jeleń”, „Rybka”, „Ryś”, „Pantera”, „Żbik”, „Drozd”, „Gołąb”, „Jastrząb”, „Kania”, „Kruk”, „Orzeł”, „Puchacz”, „Słowik”, „Szczygieł”, „Sęp”, „Wróbel”, „Rzeżucha”. Pozostali spoza świata fauny to: „Roman”, „Kuba”, „Mściwój”, „Barycz”, „Zapalczywy”, „Grad”, „Błyskawiczny”, „Czarny”, „Kmicic”.


Literacki talent autorski stworzył bajkowa osnowę tego wydarzenia. Wdzięk utworu ocenić zechcą Czytelnicy…


BAJKA

(Dla grzecznych dzieci)


Na górce niedostępnej – z daleka od ludzi,

Gdzie najmniejszy ruch ciszy rozkosznej nie budził,

Stał sobie domek mały, a w nim – o niebiosa!

Trzy zabójcze niewiasty: Hela srebrnogłosa,

I Zocha – kozak wielki, facjata pyskata,

W końcu Mańcia – co czasem gdzieś – coś pozamiata.

Słowem urocza trójca, a kto mi nie wierzy

Niech się zapyta innych. – Ale kłopot świeży

Bo nasze donny z nudów straciły humory,

Zapragnęły usłyszeć jakieś rozhowory,

Jakieś głosy, tupoty, wycia, śpiewy, ryki,

By życiem wszystkie domu wypełnić kąciki. –

Myślały bardzo długo, aż razu jednego,

Jak błyskawica, która z nieba jaśniutkiego

Niespodziewanie ludziom zaglądnęła w oczy –

Taki Zośce genialny plan z czaszki wyskoczył.

„Wiem! – rzecze – aby nudy wyrzucić za progi

Załóżmy menażerię”. O potężne bogi,

Cóż za dzikie pomysły miała ta dziewczyna! –

Czy chce sprowadzić żubry, hen z puszcz Gedymina,

Czy żbiki, tury, rysie – do małego domu? –

Nie wiadomo – nic bowiem nie mówiąc nikomu,

O tem jakie okazy sprowadzić zamierza

Przygotowania czyni, by wszelkiego zwierza,

Który mieszkać tu będzie, przyjąć nader godnie.

Dom więc wyściela słomą, by było wygodnie.

W końcu już zamówione okazy przybyły,

Lecz stało się nieszczęście – nawet nie mam siły

Opisać przerażenie Zośki, gdy ujrzała,

Że wcale niepotrzebnie słomę rozścielała,

Bo transport ten zawierał prawie same ptaki.

Nie wiem nawet, kto też jej sprawił kawał taki. –


Ale trudno, cóż robić skoro tak się stało?-

Pomartwiła się trochę - ale bardzo mało.

Ułożywszy więc lisa z daleka od klatek,

W których zamieszkał grzecznie cały ptasi światek,

W drugim kącie panterę wsadziła za kratki,

Bo ta z głodu zaczęła rzeżuchy jeść kwiatki.

Na oknie umieściła w kryształowym dzbanie

Złotą rybkę - szproteczkę. Tuż obok, przy ścianie

Przywiązany na sznurku brykał źróbek młody. -

,,Kubusiem" go nazwano - ot tak, dla wygody. -

Ptaki miała przeróżne: był tam sęp - posępny,

Był orzeł, ptak milczący - dziwnie niedostępny.

Jastrząb, który spojrzeniem za gołębiem wodził

Kania, co ostrym dziobem w żywoty psów godził. -

Nie brakło ptaków mniejszych, jak szczygły, wróbelki,

Które, choć zwykle na świecie robią ruch wielki,

Straciły swą żywotność zamknięte do klatki.

Drozd za to podtrzymywał humory gromadki,

Bo jakoś wcale dobrze znosił tą niewole,

Choć i on tęsknił czasem za lasem czy polem,

Lecz największą radością był słowik dla Zosi,

On ją śpiewem swym cudnym w kraj baśni unosił.

I stwarzał dla niej, chociaż marzec był na świecie

Złudę majowych nocy, gdy bzów wonne kwiecie...

Każe marzyć o szczęściu , miłości, tęsknocie...

Ale dość tego! Mówmy teraz o robocie

Jaką miała przez kaprys, przez który to stado

Wypełniło trzech dziewcząt egzystencję bladą.

Okazało się bowiem, że musi do tego

Sprowadzić także tresera dobrego.

Wybór padł wspaniale! Przybył młodzian gładki,

Który bez trwogi wchodził do największej klatki,

Gdzie zamknięty był niedźwiedź - ,,Barycz" - postrach ludzi

Którego to dźwięk wszelaki zawsze ze snu budził,

Szczególnie, gdy to był łyżki ,czy kieliszek.

Często cierpiał na kurcze żołądka i kiszek.

Lecz przecież nie o niego chodzi mi w tej chwili,

Chcę skończyć o treserze. Jakeśmy mówili,

Był on nieustraszony - lew dla niego - mucha,

Choćby ryknął najgłośniej, on nawet nie słucha.

,,Romanem"[1] się nazywał, był hipnotyzerem

I jednym z tych najlepszych na świecie - treserem.

Jedno jego spojrzenie żbika uspokaja,

Za jednym jego słowem milknie śpiewak maja,

Cichnie rżenie ,,Kubusia ,czy wróbla ćwierkanie -

Takie to w tym zwierzyńcu miał on posłuchanie.

Przybył tu także ,,Mściwój" - który tę zwierzynę

Karmił, a miał on zawsze tak poważną minę.

I wtedy, kiedy kaszą zapychał ,,Barycza"

Lub gdy zdławiona kluską - pękła pieśń słowicza.

Lecz do tak poważnego przedsiębiorstwa przecie

Trzeba też sekretarza. Znalazł się na świecie,

Młodzieniec zapalczywy, co rękami gadał

I następnie nad wszystkim pieczęcie przykładał.

Urząd godnie piastował i pełen zapału

Nie pisał nic - lecz gadał, aż w uszach dźwięczało. -

Tak więc w krótkim zarysie menażeria cała

W cichym domku wesoło sobie zamieszkała.

Obie panie spędzały z nimi dzionek długi,

A czasem, chociaż nocy ciemnie spadły smugi.

I Zochę sen utulił w czerwone kielichy,

Budził ją jeszcze wtedy głos słowika cichy. -

Najchętniej też lubiła przebywać wśród ptaków,

Lub rybce spojrzeń swoich narzucać robaków.

Czasem się pobawiła z lisem dla uciechy,

Lub przy klatce ,,Barycza" - dźwięczały jej śmiechy.

Bo też ,,Barycz" był świetny, kiedy z łyżką w łapie

Czekał, aż pan ,,Roman" bimbru w nią nakapie.

Lecz, że wszystko na świecie ma swój smutny koniec

Więc i tu nagle przyszedł błyskawiczny goniec

Z rozkazem, by rozpuścić menażerię całą,

Aby się coś mieszkankom w domeczku nie stało.

Nadaremnie się w łapkę skaleczył lis miły,

By władze chociaż jemu zostać pozwoliły,

Na nic Zosi lamenty, prośby, narzekania -

Poszedł ,,Kubuś" , kruk, wróbel, drozd, gołąb i kania.

I w śniegi hen, daleko poszła reszta cała


A Zocha ze zranionym serduszkiem – została…

Im też odchodzić trochę ciężko było,

Lecz „Roman” wszystko stłumił głosu swego siłą.

Odeszli w mrok daleki, dom okrył się ciszą

Lecz Zośkę słowikowe pieśni wciąż kołyszą

I myśli swe posyła poza śniegów puchy,

Na skrzydełkach wichrów halnych, nocnej zawieruchy.

W piosenkach, które do nich powracają stale

Została im pociecha, budząc wspomnień falę.

I we śnie ciągle widzę tę gromadkę miłą

I marzę by znów do nas to wszystko wróciło!

L. – 26.III.1944 r.


Ku rozweseleniu i na pamiątkę przesyła tę baśń o dzikiej dziewczynie i jej menażerii, zawsze miło wspominająca te trzy dni – (podpis nieczytelny) Z. B. ?


Niezależnie od mojego występu przyda się i tu posłowie.

W tekście występuje nazwa oddziału: „Jak błyskawica, która z nieba Jaśniutkiego…”. W składzie OP „Błyskawica” wielu partyzantów istotnie nosiło pseudonimy utworzone z nazw różnych zwierząt i ptaków.

W menażerii tej przeważało jednak ptactwo. Partyzant „Kuba” występuje w Bajce jako źróbek „Kubuś”. Źrebaczkowi alegoria „Kubusia” stanowiła przytyk do jego ułańskiej przeszłości wojskowej, a pieszczotliwe zdrobnienie pseudonimu „Kuba” – świadczy niezawodnie, że źrebaczek rżeć musiał na widok autorki.

Reszta postaci owej ślicznej Bajki występuje pod własnymi pseudonimami i nie ma potrzeby przedstawiać ich osobom znającym sławnego Oddziału Partyzanckiego „Błyskawica”. Liryczny ton ostatnich stron Bajki dowodzi, jak głęboko utkwiły dziewczętom w pamięci dziarskie partyzanckie zuchy.



Poeta znalazł się również w oddziale partyzanckim „Huragan”. W maju 1944 roku oddział kwaterował w wiosce Kobylec koło Łapanowa. Do jednej z dziewcząt mieszkanek domu, w którym przez kilka dni kwaterował „Huragan” nadeszła po pewnym czasie, doręczona przez kogoś osobiście, kartka od „Jastrzębca”, jednego z młodszych „Huraganiarzy”. Nazwiska jego nie udało się dotąd ustalić. Na awersie pocztówki wpisano słowa: „Nigdy nie zapomnij”, zaś na odwrocie znajduję się, prócz adresu, ołówkiem napisany wiersz o następującej treści


Nos – lampa, lampa – nos

A ty brachu dawaj los

I tak już do Ciebie całusa przesłałem

I z całą satysfakcją Tobie go oddałem


To było na dzień pierwszy, i tak szło wciąż dalej

Ażeśmy odmarszu raz rozkaz dostali


Od ciebie ja chustę wziąłem ku pamięci

Ode mnie ten wierszyk ku Tobie się święci.

Czasem Ty mnie wspomnij Jasiu moja luba

Do Ciebie to piszę


Jastrzębiec lub Kuba


Adresatkę znam osobiście, ale nie pytałem o zgodę na jej ujawnienie. Wiersz wymaga paru słów komentarza: „Nos - lampa, lampa - nos jest tekstem zabawy - wyliczanki z fantami, w którą prawdopodobnie zabawiali się partyzanci z mieszkania domu. Podpis pod wierszem „Jastrzębiec” lub Kuba oznacza autora, który nosił pseudonim „Jastrzębiec” a prawdopodobnie na imię miał Jakub.


Wiosną 1944 roku, zdarzały się w życiu oddziałów partyzanckich „Grom”, „Błyskawica”, „Skok” i „Huragan” dni wolne od napięć związanych z działalnością zbrojną i dywersyjną. Oddziały cieszyły się szacunkiem i mirem miejscowych społeczności, również i tej młodszej u której chłopcy w żołnierskich mundurach wzbudzali żywszy obieg krwi i stany błogiego rozmarzenia. Jeśli dopisywała jeszcze kuchnia to i nastrój wśród partyzantów przybierały wakacyjną formę. Atmosferę takich dni oddaje najlepiej, napisany w tym okresie wiersz nieznanego, młodego partyzanta z OP „Grom”! [2]


ŻYCIE W GROMIE


Nie ma to jak życie w „Gromie”

W dzień wykłady i ćwiczenia,

W nocy twardo śpisz na słomie

Brak ci czasu na marzenia


Kiedy stena trzymasz w dłoni

Już nie tęsknisz za dziewczyną

Rozkaz z miejsca w miejsce goni

Maszerujesz z tęgą mina


Sto mil dla nas to zabawa

Nie ma sarkań ani szmerów

To wojenna jest zaprawa

Dla nas, przyszłych oficerów


A po marszu masz apetyt

Nawet szkielet wnet przytyje

Vivat kluski i kotlety

I nasz kucharz niech nam żyje!

Przypisy:

  1. Dowódca Oddziału Partyzanckiego ,,Błyskawica" por. Władysław Kordula, ps. ,,Roman", zginął w walce z Niemcami pod Tymbarkiem w dniu 31 lipca 1994 r.
  2. Wiersz podałem według książki: R. Nuszkiewicz, Uparci, Warszawa 1983. Podano tam, że wiersz ten napisał Józef Bieniasz - „Kat” . W jednym z listów „Kat” prostuje, że nie on jest autorem tego wiersza.

Skocz do: Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi