Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi

Waldemar Bujak (1998). Wycofanie się zwolenników Popiela z życia publicznego i zawieszenie przezeń Stronnictwa Pracy


Z Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Podrozdział w: Waldemar Bujak, Historia Stronnictwa Pracy 1937-1946-1950, ODiSS, Warszawa 1988, Rozdział III. Stronnictwo Pracy pod kierownictwem Karola Popiela (lipiec 1945-lipiec 1946)





W tym czasie kryzys wewnętrzny SP wszedł w fazę decydującą. W przemówieniu rekapitulującym rezultaty referendum, wygłoszonym 6 VII 1946 roku Władysław Gomułka mówił że nie zagrażają demokracji polskiej, mieszczą się w jej ramach ci, którzy głosowali raz „nie", dwa razy „tak", tak zwana demokratyczna część PSL i chadecka część SP, ponieważ z takiego sposobu głosowania wynika, że nie aprobują oni wprawdzie rządu, ale godzą się na podstawowe zasady nowego ustroju. Prawdziwymi wrogami demokracji są ci, którzy głosowali dwa razy „nie" lub trzy razy „nie", to znaczy sojusznicy reakcyjnego podziemia i reakcyjny nurt w PSL z Mikołajczykiem na czele.

Ocena ta świadczyła o skłonności PPR z PPS i władz do podtrzymania współpracy z chrześcijańsko-demokratyczną częścią SP i tak zwaną demokratyczną częścią PSL. Wynikałoby z tego, że PPR i PPS nie były specjalnie zainteresowane w rozbiciu SP; i że rozłam - i w jego konsekwencji zawieszenie SP (w praktyce wycofanie się orientacji chrześcijańsko-społecznej z czynnego życia politycznego) - był raczej rezultatem procesów wewnętrznych. Naturalnie nie wykluczało to pomocy w krytycznych momentach udzielanej „zrywowcom" przez władze w formie preferowania ich stanowiska na prostej zasadzie, którą Premier - w odpowiedzi na skargi zwolenników Popiela — lapidarnie sformułował: trzymam ich (to znaczy „zrywowców" - dop. WB) stronę, bo są mi bliżsi politycznie[1].

Po posiedzeniu ZG SP z 25 VI1946 roku, do następnego spotkania obu stron doszło przy okazji pogrzebu zmarłego 3 VII 1946 Felczaka. „Popielowcy" niechętnie, z trudem zgodzili się na rozmowy w Bydgoszczy 6 i 7 VII 1946 roku, „Zrywowcy" zażądali odwleczenia kongresu o 2-3 miesiące, powołania komisji weryfikacyjnej, która miałaby wyeliminować delegatów oskarżonych o powiązania z ośrodkami dyspozycyjnymi spoza SP (podziemiem, kołami narodowymi i ośrodkami emigracyjnymi), oraz zagwarantowania 40 procent mandatów w przyszłych władzach naczelnych SP. Orientacja „popielowska" uznała każde z tych żądań za niemożliwe do przyjęcia. Kwasiborski zaproponował „zrywowcom" 25 procent mandatów, co z kolei dla nich było nie do przyjęcia; rozmowy przerwano. Popiel nie chciał się także zgodzić na zwołanie posiedzenia Komitetu Wykonawczego ZG SP, w którym jego zwolennicy stracili przewagę. Wobec tego członkowie ZG SP o orientacji „zrywowej" zebrali się 12 VII 1946 ponownie w Warszawie i zażądali zwołania posiedzenia KW w trybie artykułu 10 paragraf 6 statutu SP. Popiel ponownie odmówił. Zanosiło się na rozłam.

Zaniepokojony tym Szwalbe, który wiązał z SP opisywane wyżej nadzieje polityczne, zwołał w następnym dniu coś w rodzaju kadłubowej KPSD, bez reprezentanta PSL, z udziałem Zambrowskiego jako reprezentanta PPR, trzech „zrywowców": Widy-Wirskiego, Brzezińskiego i Domińskiego oraz Popiela. Ten, już zdecydowany, odrzucił całkowicie próbę mediacji, oskarżył władze o łamanie postanowień umowy jałtańskiej oraz o niewłaściwe metody stosowane wobec SP i zagroził wycofaniem SP z życia politycznego. Zambrowski uznał postępowanie władz za słuszne i konieczne - w istniejącej rzeczywistości polskiej - ponieważ, po doświadczeniach z PSL, władze nie mogą sobie pozwolić na nieskrępowany rozwój drugiego opozycyjnego stronnictwa politycznego. Tego samego dnia odbyło się posiedzenie Komitetu Wykonawczego ZG SP, zwołane przez „zrywowców" - bez udziału Prezesa SP i reprezentantów orientacji „popielowskiej". Wzięli w nim udział Brzeziński, Domiński, Brenstjern, Gawrych, Lityński, Maciejewski, Michejda, Olchowicz, Stręcioch, Tilgner, Widy-Wirski. Zebrani dokooptowali do składu Zarządu Głównego Olchowicza - na miejsce opróżnione przez śmierć Felczaka. Powzięto i ogłoszono w prasie następującą uchwałę: Przebieg kampanii politycznej, prowadzonej przez Stronnictwo Pracy w okresie głosowania ludowego, wykazał, że liczni działacze terenowi Stronnictwa, a nawet jedno całe środowisko nie podporządkowało się zaleceniom Władz Naczelnych Stronnictwa. Uchwała KW ZG w tym przedmiocie nie została przez poważną część działaczy respektowana, co potwierdziło obserwacje oraz obawy, że do SP zdołały się wedrzeć elementy, które podlegają dyspozycji innych ośrodków politycznych. KW ZG SP uważa, że Kongres obesłany przez te elementy wprowadzi Stronnictwo na drogą politycznego awanturnictwa i przekreśli te zasady, na których opiera Stronnictwo legalność swojego działania. Wobec powyższego stanu rzeczy KW ZG SP uchwala odroczenie terminu Kongresu, celem przeprowadzenia weryfikacji delegatów na Kongres i członków Stronnictwa Pracy[2].

W odpowiedzi chrześcijańsko-społeczna cześć KW ZG SP zwołała zebranie, na którym postanowiono zaprotestować, między innymi w odpowiednich memoriałach do Prezydenta i Premiera[3] oraz poprzez złożenie do dyspozycji KRN mandatów Popiela i jego zwolenników. Premier 16 VII 1946 roku przyjął do wiadomości deklarację delegacji „zrywowców" o przejęciu odpowiedzialności za stronnictwo, uznał za słuszną decyzję odroczenia kongresu oraz weryfikacji członków SP i poinformował „zrywowców" o swej odmownej odpowiedzi na sugestie Popiela i jego towarzyszy. Oświadczył również, że wydał zalecenie niedrukowania w prasie enuncjacji przeciwko uchwałom KW ZG SP opanowanego przez „zrywowców". Było to równoznaczne z zamknięciem orientacji „popielowskiej" dostępu do środków informacji. Po dłuższej dyskusji, dotyczącej reakcji organizacji terenowych SP, raczej zaskoczonych rozwojem wypadków i zajmujących wyraźnie wstrzemięźliwe stanowisko, oraz poglądów Szwalbego który, jak się okazuje nie był bezstronnie poinformowany o tej sytuacji[4], „zrywowy" KW ZG SP 17 VII 1946 postanowił: zawiesić w prawach członków SP Turowskiego, Bukowskiego, Lewandowicza i Studentowicza; wycofać Turowskiego i Bukowskiego z KRN; zawiesić w wykonywaniu funkcji skarbnika ZG SP Antczaka i Kwasiborskiego jako drugiego wiceprezesa; powierzyć Widy-Wirskiemu obowiązki prezesa SP do czasu otrzymania odpowiedzi na list zapraszający Popiela do objęcia kierownictwa SP na czele „zrywowców"; powołać główną komisję weryfikacyjną (w osobach Domińskiego, Brzezińskiego, Lityńskiego i Michejdy) oraz trzyosobowe Wojewódzkie Komisje Weryfikacyjne - z poleceniem dokonania weryfikacji członków stronnictwa i delegatów na kongres. Ustalono nowy skład prezydium ZG SP: Widy-Wirski, Michejda i Domiński - kolejno I, II i III wiceprezesi, Brzeziński - sekretarz generalny, Lityński skarbnik. Równocześnie ZG SP postanowił -- zgodnie z artykułem 13 paragrafu „c" i „e" statutu - rozwiązać dotychczasowe Zarządy Wojewódzkie i mianować, celem przejęcia agend, zabezpieczenia majątku, powołania Tymczasowych Zarządów i przeprowadzenia weryfikacji członków, następujących pełnomocników wojewódzkich: J. A. Gawrych - śląsko-dąbrowskie, S. Idzior - poznańskie, M. Lityński - dolnośląskie, D. Tilgner - pomorskie, J. Maciejowski - szczecińskie, T. Kołakowski - gdańskie, K. Groszyński - łódzkie, A. Olchowicz - krakowskie, Jurkowski - rzeszowskie, J. Domiński - kieleckie, J. Tokarski - lubelskie, K. Surowiński - białostockie, J. Brenstjern - warszawskie.

Zawieszono komitet redakcyjny tygodnika „Odnowa" i wstrzymano druk numeru 21 pisma. Zmieniono treść artykułu 13 statutu w sposób umożliwiający utworzenie Rady Naczelnej SP i postanowiono ją powołać.

18 VII 1946 roku Popiel zwołał zebranie, w którym wzięli udział członkowie ZG SP J. Kwasiborski, P. Nowakowski, Z. Madeyski, S. Bukowski, K. Turowski, A. Antczak, J. Lewandowicz, K. Kumaniecki, oraz prezesi wojewódzkich organizacji, z wyjątkiem Szczecina i Bydgoszczy, reprezentowanej przez wiceprezesa. Uznawszy się za Zarząd Główny, po wysłuchaniu sprawozdania prezesa SP, oraz po zapoznaniu się z memoriałem przekazanym prezydentowi Bierutowi 15 VII 1946 przez orientację popielowską zebrani odrzucili zarzuty stawiane przez „zrywowców", zaprotestowali przeciwko stanowisku władz w sprawie odwołania kongresu przez „zrywowców" i postanowili zawiesić działalność SP do czasu zmiany stanowiska rządu[5]. Powołano sieć odpowiedzialnych przed Popieleni wojewódzkich kuratorów z zadaniem zabezpieczenia majątku do czasu wznowienia działalności SP.

W istocie nie była to, jak można było sądzić z następstwa czasowego, po prostu odpowiedź na działania „zrywowców". Już w kwietniu i maju w polemice z tymi, którzy kwestionowali sens działania stronnictwa, Popiel publicznie dawał wyraz zdecydowaniu wycofania się z życia politycznego, gdyby stronnictwo straciło możliwość samodzielnej akcji. Przy okazji dyskusji z przełomu maja i czerwca 1946 roku nad stosunkiem do referendum grupa działaczy - Bukowski, Turowski, Kwasiborski - żądała demonstracyjnego zawieszenia SP. Później żądania takie pojawiały się coraz częściej. W fazie krytycznej konfliktu „zrywowcy" co i najwyżej wyprzedzali już podjęte decyzje zwolenników Popielą, jeszcze formalnie nie zatwierdzone przez odpowiednie gremia. Sprawa odwołania kongresu, jakkolwiek sama w sobie ważna, miała znaczenie o tyle tylko, że ostatecznie przekonała Popiela o konieczności postawienia zdecydowanie alternatywy: albo działamy bez „zrywowców", albo zawieszamy stronnictwo. Trudno się było łudzić co do stanowiska władz; zatem i przyjąć należałoby, że orientacja popielowska - poprzez odrzucanie każdego kompromisu nie będącego kapitulacją „zrywowców", dążyła gdzieś od połowy maja do zawieszenia stronnictwa. Pojawia się pytanie - dlaczego?

Już po pierwszych miesiącach działania Kościół zrozumiał błąd, jaki popełnił, pasując SP na „partię katolicką". Począwszy od marca 1946 roku (to znaczy po odmowie Mikołajczyka pójścia do wyborów w bloku) w „Tygodniku Powszechnym" - Jerzy Turowicz, w „Odnowie" i licznych wystąpieniach oficjalnych - przywódcy SP, usilnie starali się przekonać opinię publiczną, że stronnictwo nie jest partią katolicką, lecz partią katolików lub, w ostateczności, jak pisał Bukowski, jest stron-nictwem chrześcijańskim w sensie opierania się na nauce społecznej Kościoła, ale bez oficjalnego angażowania hierarchii kościelnej. Jednak opinia publiczna i tak uważała, że za SP stoi hierarchia. W sytuacji, kiedy okazało się, że utrzymanie pozycji środka jest niemożliwe, że stronnictwo musi opowiedzieć się za którąś ze stron - każda decyzja SP byłaby dla Kościoła niekorzystna.

Opowiedzenie się SP za blokiem stronnictw demokratycznych byłoby poczytane przez społeczeństwo jako wystąpienie przeciw PSL, co zrobiłoby bardzo niekorzystne wrażenie na wsi, w swej masie popierającej PSL, wywołałoby też konsternację katolików w mieście, jako wyraz poparcia dla władzy komunistycznej. Wystąpienie przeciwko blokowi zmusiłoby władze do zastosowania wobec SP środków, jakie zastosowano wobec PSL, co musiałoby zdecydowanie pogorszyć stosunki między państwem a Kościołem. Jedynym więc rozwiązaniem dylematu było zawieszenie stronnictwa.

Zdaniem autora tylko w świetle takiej tezy może być zrozumiałe postulowanie przez działaczy SP znanych ze swych kontaktów z Episkopatem rozwiązania SP już w maju 1946 roku.

Nie wyklucza to i innych przyczyn. Przede wszystkim - obawy przed konsekwencjami wplątania SP, a pośrednio Kościoła w przyszłą konfrontację - której skutki po referendum były łatwe do przewidzenia - przy jednoczesnej niechęci, a i niemożności (ze względu na Kościół) zaaprobowania przez stronnictwo prymatu PPR z PPS. Zdecydowanie Mikołajczyka - wobec wyraźnych i nie budzących wątpliwości ostrzeżeń ze strony PPR i PPS - przywoływało prawie widmo wojny domowej. Oto na przykład na posiedzeniu konwentu seniorów l II1946 roku miała miejsce następująca wymiana zdań: Mikołajczyk: Czy zasady ordynacji wyborczej będą zależały od tego, czy stronnictwa uzgodnią stanowisko w sprawie koalicji wyborczej? Zambrowski: Oczywiście.. Mikołajczyk: Cenię to wyznanie[6]. Na posiedzeniu Rady Naczelnej PSL Tadeusz Rek mówił, że PPR nie cofnie się przed żadną formą walki [..,], uderzenia są skierowane przeciw PSL i przeciw lasom. Interwencji sowieckiej nie będzie dopóty, póki PKWN nie będzie zagrożony w swej pozycji. W tej sytuacji może jednak dojść do wojny domowej. Jeśli PPR weźmie górę, to sytuacja będzie jasna. Jeśli natomiast PSL wygra, nastąpi interwencja. Prezes Mikołajczyk: Czyja interwencja? Kolega Rek: Sowiecka interwencja. Prezes Mikołajczyk: Cenna to wypowiedź. Dalej Rek wywodził, że należy z PPR rozmawiać w każdej sytuacji, choć nie na zasadzie kapitulacji, pamiętając jednak, że prawdziwa kapitulacja to wojna domowa[7]. W wygłaszanych po referendum przemówieniach, w których kwestionował nota bene i wynik i czystość głosowania twierdząc, że 85 procent głosowało na pierwsze pytanie „nie", Mikołajczyk twierdził, że należy iść do wyborów, choć z góry wiadomo, że będą sfałszowane. Ale Anglii i USA, gwarantów Jałty wzywać nie należy. Wyglądałoby to na brak koncepcji. Ale w Krotoszynie 28 VII 1946 roku Mikołajczyk mówił, że pozostaje prosić o uczciwość bo nie wiadomo co będzie, w Gdańsku 4 VIII 1946: PSL w dzisiejszej sytuacji ma ogromną zasługę, że duży procent społeczeństwa polskiego, który poszedł do głosowania w czasie referendum wykazał, że jeszcze wierzy w to, że walka polityczna w Polsce może odbywać się nie za pomocą pałki, a za pomocą kartki wyborczej [...]. Nie odbierajcie narodowi ostatniej wiary [...], bo gdy ją odbierzecie, to my za dalszy rozwój wypadków odpowiedzialności ponosić nie będziemy. Poseł Załęski z PSL w KRN 22 IX 1946 mówił: Jeżeli uniemożliwi się wolne wybory, naród poszuka wszelkich możliwych dróg protestu[8]. W wypowiedziach tych wyraźnie pobrzmiewają groźby wywołania poważnego zamieszania politycznego. Liczono przy tym na nieinterwencję ZSRR. W czerwcu i lipcu każdy obrót sprawy mógł wydać się możliwy i perspektywa zarówno wplatania SP w awanturę, jak i jej przybliżenia poprzez sojusz z PSL, mogła być rzeczywiście powodem zajęcia stanowiska, którego konsekwencją było wycofanie się SP z areny politycznej.

Natomiast niepowodzenie „zrywowców" uniemożliwiło taki rozwój sytuacji, w którym po eliminacji zwolenników Popiela większość poszłaby na koncepcje sojuszu z blokiem partii demokratycznych. „Zrywowcy" nie umieli umocnić się w terenie i - jak sądzi autor - przegrali po raz drugi wewnętrzną rozgrywkę o wpływy w stronnictwie - przez nadmiar realizmu. Jak wiadomo, w czasie wojny panowało w społeczeństwie polskim niezachwiane przekonanie, że: - Polska może wyjść z wojny tylko powiększona o ziemie poniemieckie, nigdy pomniejszona o jakikolwiek skrawek terytorium do Polski należący; - Polska będzie krajem ścisłej, rozumnej, uczciwej współpracy wszystkich stronnictw, że po wojnie nastąpi pełnia jedności narodowej; - Wielkie mocarstwa nie tylko uszanują wszelkie prawa i postulaty Polski, ale udzielą jej pomocy gospodarczej tego rzędu, że bieda i niedostatek przejdą w sferę legendy.

A cóż się stało: - Przesunięcie terytorialne obejmujące bez mała 50 procent dawnego terytorium państwa, potężna migracja ludności połączona z nieuniknionymi bolesnymi przeżyciami, ciężka sytuacja gospodarcza i pauperyzacja mas w konsekwencji zniszczeń, przy niewielkiej w stosunku do marzeń pomocy; - Prymat partii marksistowskich i załamywanie się powszechnej dotychczas orientacji prozachodniej.

Rezultatem niespełnienia się tych utopijnych skądinąd nadziei była frustracja, ciche przeświadczenie sporej części społeczeństwa o złym świecie, który znowu nas niezasłużenie krzywdzi i rozplenienie się na tym tle w życiu politycznym postaw emocjonalnych, na podłożu rozczarowania, żalu, poczucia krzywdy, połączone z kontynuowaniem złudzeń co do Zachodu, trzeciej wojny światowej itp. Marksiści, jeśli nastroje takie pojawiały się w klasie robotniczej, mieli przeciwko nim znakomitą broń - emocje klasowe. „Zrywowcy" w swoim środowisku nie mieli niczego poza logiką wywodów. Popełnili błąd taktyczny nie umiejąc ich wycieniować, przeciwnie - akcentowali różnice dzielące ich od „popielowców". W efekcie wystąpienia „zrywowców" były spontanicznie odrzucane przez większość klienteli politycznej SP, podczas gdy pewna elastyczność, jak na przykład nawiązywanie do elementów analiz politycznych z przemówień Popiela, aprobowanych także często przez „zrywowców", dawałaby jej szansę pozyskiwania zwolenników. Na zjeździe wojewódzkim w Gdyni Felczak mówił, że są dwie polityki: jedna popularna i niesłuszna, druga słuszna lecz niepopularna - i tę on wybiera. Głównym zadaniem chwili jest uprzemysłowienie kraju, intensyfikacja rolnictwa i zagospodarowanie ziem zachodnich. Wobec tego zadania różnice partyjne nie mają znaczenia. Jego realizacja da nam siłą. Ażeby liczono się z nami musimy być silni, gdyż w polityce tylko siła gra rolę. Oczywiście zaatakowano go gwałtownie za błędny pogląd na istotę polityki, która ma przecież mieć cel moralny, co wyklucza apoteozę siły i stawianie na siłę[9]. Na zjeździe łódzkim Widy-Wirski tłumaczył zasady geopolityki, które skłoniły „Zryw" do zajęcia stanowiska przychylnego zmianom ustrojowym. W tym - mówił - tkwią różnice między nami a wami. Należy pamiętać, że polityką narodu wyznacza jego położenie geograficzne, wskutek którego znaleźliśmy się w strefie interesów rosyjskich. Tylko umiejętne dostosowanie się do warunków geograficznych i do nieuniknionych ogólnoświatowych przemian ustrojowych uchroni nas od katastrofy i pozwoli ostać się na karcie historii. Stąd i inne różnice. My hołdujemy demokracji ludowej, a wy demokracji liberalnej. [...] Niektóre wypowiedzi mówcy wywołują na sali wyrazy oburzenia i protestu, zaznacza protokolant. Brzeziński na tymże zjeździe stwierdza, że pracuje w Związkach Zawodowych nad coraz wyższym poziomem stopy życiowe klasy pracującej. Wynikiem, tej pracy jest, że robotnik obecnie ma o wiele lepszą sytuację życiową w porównaniu z robotnikiem przedwojennym. Oświadczenie to wywołuje burzę protestów i niezadowolenie delegata zjazdu[10]. Przy innej okazji Widy-Wirski mówił: Związać swoje stare ideały z warunkami nowymi życia i środowiska - oto twórcze zadanie każdego stronnictwa, które chce żyć i życie tworzyć, a nie w taki samym stopniu bezradnie jak i heroicznie wykrzykiwać na marginesie wezbranego potoku życia, utarte, pozbawione wszelkiego związku z realnym życiem, frazesy [...]. Mówią nam, że mamy do wyboru między Wschodem a Zachodem. To nie jest prawda. Mamy do wyboru tylko między pospiesznie odbudowywanymi Niemcami a odbudową naszego potencji państwowego w sojuszu z ZSRR, [...] musimy czuwać, by nie dopuścić do nieobliczalnie szkodliwego rozłamu miedzy ojczyzną a religią [...] Ogrom zadań wymaga harmonijnego, wzajemnego, dobrowolnego ograniczenia suwerenności pojedynczych partii na rzecz wspólnego Dzieła Odbudowy - i utrwalenia zdobyczy ustrojowo-gospodarczych. Dlatego też nie my przeszkadzaliśmy szerokiej płaszczyźnie bloku wyborczego wszystkich stronnictw w Polsce[11]. Tak formułowane poglądy nie zyskiwały uznania i w rezultacie „zrywowcy" nie powiększali swych wpływów. Podobno mogli liczyć na zaledwie 4-10 procent delegatów na kongres[12]. Musiało to wpłynąć na wybór metod działania „zrywowców" w okresie kryzysu w stronnictwie, jeśli nawet cyfra ta jest poważnie zaniżona.


Przypisy: <refrences>


Skocz do: Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi