Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi

Waldemar Bujak (1998). Stronnictwo Pracy wobec przemian ideowych w polskim katolicyzmie lat 1945-1946


Z Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Podrozdział w: Waldemar Bujak, Historia Stronnictwa Pracy 1937-1946-1950, ODiSS, Warszawa 1988, Rozdział III. Stronnictwo Pracy pod kierownictwem Karola Popiela (lipiec 1945-lipiec 1946)





Spotkanie na terenie Polski dwu rzeczywistości: socjalizmu budowanego pod kierownictwem partii komunistycznej oraz silnego katolicyzmu prowadziło od początku do konfrontacji i ostrej wzajemnej opozycji. Część katolików zaczęła już wówczas zmierzać do uświadomienia hierarchii kościelnej i opinii katolickiej, że katolicyzm, będąc przede wszystkim religią, nie określa w sposób jednoznaczny stanowiska społeczno-politycznego ludzi wierzących. Dyskusję na ten temat zainicjował Stanisław Stomma w numerze 3 „Znaku" z IX-XII 1946 artykułem Maksymalne i minimalne tendencje społeczne katolików. Atakował w nim usztywnienie doktrynalne Kościoła jako przeszkodę na drodze do kompromisu pisząc, że nie należy przypisywać przesadnego znaczenia różnym sformułowaniom doktryny społeczno-politycznej Kościoła, bo stwarza to sugestię, jak gdyby Kościół wiązał się z jakimś jednym określonym programem społecznym, tymczasem tak nie jest. Stanowisko katolików francuskich w zestawieniu z postawą zajęta przez katolików polskich należy uznać za bardzo minimalistyczne i pesymistyczne. Oznacza to rezygnację z przekształcenia ustroju społecznego wedle wzoru, który przez katolików za najsłuszniejszy jest uznawany. Oznacza to więc po prostu rezygnację z własnego programu społecznego i cofnięcie się na dalsze, zupełnie ostateczne pozycje. [...] postawa katolików francuskich oznacza milczące przyjęcie faktu konieczności zaistnienia ustroju socjalistycznego i przygotowanie się do wejścia w jego ramy. W konkluzji autor proponował katolikom polskim przyjęcie postawy „minimalistycznej", ponieważ postawa „maksymalistyczna" musi doprowadzić do konfrontacji z komunizmem ze wszystkimi płynącymi stąd konsekwencjami. W dyskusji, która już wcześniej trwała, a którą artykuł Stommy pchnął na nowe tory, poruszano w prasie katolickiej sprawy obowiązywalności zasady własności prywatnej środków produkcji, związek myśli katolickiej z solidaryzmem społecznym i korporacjonizmem, stosunek do walki klas, sprawę przebudowy gospodarki rolnej, zagadnienie relacji wolności i rewolucji itd., czyli kapitalnej wagi zagadnienia, bez których interpretacji niemożliwe było uniknięcie konfliktu miedzy katolicyzmem i komunizmem. O obronie ortodoksji w wymienionych zagadnieniach, niekonserwatywnie pojętej, zaangażował się „Tygodnik Warszawski". Związany z Episkopatem, był on jednocześnie terenem silnych, choć nie wyłącznych wpływów Stronnictwa Pracy.

Stronnictwo funkcjonowało jako partia oficjalnie katolicka tylko do rozłamu w połowie 1946 roku. W tym podrozdziale zostały wykorzystane także artykuły w prasie katolickiej, które ukazały się po zawieszeniu SP przez Popiela, ponieważ były one często publiczną konkretyzacją stanowisk zarysowujących się już poci koniec 1945 roku i w połowie 1946 roku. Ponadto, mimo wycofania SP z czynnego życia politycznego, wielu jego przywódców odgrywało zakulisowe niebłahą rolę, zwłaszcza w środowisku zbliżonym do „Tygodnika Warszawskiego".

Niektórzy działacze zawieszonego SP, jak Studentowicz, do dziś dziwią się, że tak konserwatywnie nastrojeni ludzie, jak kardynał Hlond i ks. Z. Kaczyński, tolerowali w «Tygodniku Warszawskim” ideologię «Unii», która była najbardziej radykalną społecznie grupą w świecie chrześcijańskim. Artykuły unionistów w „Tygodniku Warszawskim" i „Odnowie" nie wykraczały poza ramy nauki społecznej Kościoła w żadnym punkcie, były jednak rzeczywiście jej maksymalnie radykalną interpretacją, jeśli nie w świecie, to na pewno w Polsce. Skąd więc w sytuacji usztywnienia doktryny i konfrontacji z komunizmem wspomniane poparcie kościelnych konserwatystów? Cytowana we wstępie postawa „minimalistyczna" Stommy była w ocenie Episkopatu po prostu kapitulacją, wycofaniem Kościoła i religii z życia społecznego we wszystkich jego aspektach, ograniczeniem go do spraw kultu. Postawa grupy pisma „Dziś i Jutro", najpełniej wyrażona w artykule aktywisty dawnego SP, Konstantego Łubieńskiego, List otwarty do pana Juliusza Łady[1] była ideową - z pozycji chrześcijańskich - akceptacją zasad społeczno-gospodarczych socjalizmu przez ludzi wierzących, czyli kapitulacją kwalifikowaną.

Obu tym postawom unioniści przeciwstawili swą postawę maksymalistyczną: przekonanie, że w Polsce istnieją pełne warunki do realizacji zasad doktryny społecznej Kościoła w walce z marksizmem. Unijny radykalizm był natchniony bojową wiarą, że marksizm jest ideologią wyciągniętą z lamusa XIX wieku, natomiast prawdziwie rewolucyjną ideologią przyszłości jest wiecznie młode chrześcijaństwo, a każdy ruch nie wywodzący swych zasad z Ewangelii jest z góry skazany ma niepowodzenie. Łatwy zarzut odpierali stwierdzeniem, że mankamentem chrześci-jaństwa był dotychczas brak odpowiednich wzorców realizacyjnych. Trzeba je właśnie wypracować, zamiast próbować zastępować ideologię chrześcijańską marksizmem, czy liberalizmem - jak to się dzieje w świecie zachodnim. Główny nacisk kładli więc unioniści na dwie sprawy: przekonanie speszonych katolików polskich, że rewolucja, nowoczesność, przyszłość - to symbole chrześcijaństwa uzurpowane przez marksistów, oraz na projekty i programy reform, które miałyby być owym poszukiwanym wzorcem realizacyjnym. Szli w tych programach rzeczywiście daleko i w każdym państwie nie rozpoczynającym socjalistycznego bytu zapewne byliby w czołówce postępu. Ale nie w Polsce lat 1945-1948. Spróbujmy to uzasadnić na przykładzie jednego z aspektów kluczowej kwestii własności. Encyklika Quadragesimo anno nazywa inwestycje nowoczesnym sposobem zużycia tak zwanych dochodów zbędnych, zgodnym z nauką świętego Tomasza, zalecającą przekazywanie ich na zbożne cele; poza wszystkim innym są one formą jałmużny - dają ludziom pracą. Określenie tego, co przekracza wymogi stanu i jest dochodem zbędnym, oraz sposób jego konkretnego zużycia - pozostawia Kościół sumieniu każdego chrześcijanina. Studentowicz proponował wprowadzenie państwowego systemu przymusu zużycia „dochodów zbędnych" na inwestycje przy ustalonych przez państwo wymogach stanu. Proponował włączenie własności prywatnej w państwowy system planowania. Pisaliśmy w poprzednim rozdziale, że miał to być plan - prognoza, zachowujący warunki konkurencji między przedsiębiorstwami, niemniej dający państwu potężne; środki skutecznego oddziaływania. W ten sposób chciał Studentowicz zapewnić gwarancję realizacji chrześcijańskiej zasady prywatnego posiadania i społecznego użytkowania własności. Każdą własność monopolistyczną, praktycznie każdą wielką własność, proponował upaństwowić, jeśli nie dałoby się przywrócić warunków konkurencji[2]. Przeciwnicy - jak Łubieński w „Dziś i Jutro" - zarzucali mu, że licytując się z marksistami w radykalizmie czyni fikcję z prawa własności. Oczywiste niezrozumienie. Istota zagadnienia polega na tym, że komunistycznej zasadzie zniesienia własności, w praktyce zniesienia własności wielkiej i średniej, maksymalnego ograniczenia drobnej, Studentowicz przeciwstawiał zasadę nacjonalizacji, „zgodnie z naturą ludzką", własności wielkiej, ograniczenia średniej i całkowitej swobody dla drobnej, dla której kontrola zużycia zysku, a częściowo i planowanie, nie miały się odnosić, gdyż konkurencja i tak zmusza drobnych właścicieli do maksymalnego wysiłku inwestycyjnego. Co więcej, było to formułowane w sposób rzeczywiście w opinii katolików mogący rywalizować w radykalizmie z ówczesną publicystyką marksistowską.

W wielkich sporach ideowych tamtych lat, których generalnym celem była przebudowa i przystosowanie światopoglądu Polaków do nowych warunków zakreślonych dominacją komunistów, unioniści zaangażowali się w obronę postaw tradycyjnych. Dość wspomnieć na przykład Jerzego Brauna obronę romantyzmu („Tygodnik Warszawski" 15 II i 23 V 1948), mesjanizmu (tamże, 30 V 1948), kult cywilizacji zachodniej (6 IX 1948) czy filipiki przeciw „minimalistom", by uświadomić sobie ton i kierunek tego zaangażowania. Oczywiście wbrew socjalistycznej zasadzie „religia sprawą prywatną", propagowali publicyści „Tygodnika Warszawskiego" zasadę „religia sprawą najbardziej publiczną", to znaczy zachowanie udziału Kościoła w życiu społecznym.

Była to wiec znakomita baza ideologiczna dla aktywizacji katolików, najzupełniej zgodna z intencjami przemówienia kardynała Hlonda z 28 X 1946 w Poznaniu. Nic więc dziwnego w poparciu, jakiego udzielał Kościół unionistom kierującym „Tygodnikiem Warszawskim".

Różnica między „minimalizmem" „Znaku" i „Tygodnika Powszechnego" oraz kwalifikowanym „minimalizmem" „Dziś i Jutro" a „maksymalizmem" „Tygodnika Warszawskiego" i „Odnowy" była bardzo wyraźna. Doskonale to rozróżniały władze i też odmiennie ustosunkowały się do każdej z grup skupiających się wokół każdego z wymienionych czasopism.


Przypisy:

<refrences>


Skocz do: Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi