Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi

Stanisław Jankowski, Kulisy „Akcji Koppe”. W świetle niepublikowanych dokumentów


Z Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Dziennik Polski 13-14.07.1969.
Uwaga: Nazwy rozdziałów pochodzą od redakcji witryny.



Spis treści

(Stanisław Jankowski, Wprowadzenie)

W piątek, 11 lipca minęła 25 rocznica zamachu dokonanego na ulicach Krakowa na wyższego dowódcę SS i policji oraz sekretarza stanu do spraw bezpieczeństwa w rządzie GG, Wilhelma Koppe. Wyszedł, on z zamachu cało. Jeszcze tego samego dnia, podczas specjalnego posiedzenia rządu GG w sprawie bezpieczeństwa, mówił Koppe - przerażony wypadkami sprzed kilku godzin i zarazem oburzony – o tym, że on, generał SS, jeden z najwyższych dostojników w rządzie Hansa Franka, musiał ukrywać się za pancernymi płytami swego „mercedesa” i uciekać przed zamachowcami, którzy nie tylko ostrzelali go i zabili adiutanta, ale odważyli się nawet podjąć pościg za samochodem generalskim. I to gdzie - na ulicach miasta przepełnionego żandarmerią, policją, agentami, w dzielnicy niemieckiej, i na dodatek prawie w tym parnym miejscu, w którym rok wcześniej dokonano zamachu na jego poprzednika na piastowanym obecnie stanowisku, SS-Obergruppenführera Friedricha Krügera. Wtedy Krüger został tylko kontuzjowany. Potem była próba zamachu na pociąg wiozący Franka.

Te akcje żołnierzy Polski Walczącej przeraziły hitlerowców. Ale kiedy długo jeszcze, wstrząśnięci kolejnym z serii zamachem, dygnitarze hitlerowscy zastanawiali się nad powzięciem środków bezpieczeństwa mających na przyszłość wykluczyć tak „wyjątkowo bezczelną i zbrodniczą postawę Polaków”, żołnierze krakowskiego Kedywu Armii Krajowej przygotowywali się do powtórzenia wyczynu ich warszawskich kolegów z „Parasola”. Tym razem „mercedes” wiozący Koppego miał zostać obrzucony granatami dosłownie przed... samą siedzibą rządu GG, który rezydował w gmachu przy ulicy Mickiewicza 30 (obecnie budynek główny AGH). Miejscem wykonania zamachu miało być skrzyżowanie al. Mickiewicza i ulicy Czystej.

(Kontekst "Akcji Luty")

Nie był to zresztą pierwszy z planów zamachu na generała Wilhelma Koppego. Leży przede mną na biurku oryginalny dokument z tamtych czasów otrzymany od p. Stanisława Dąbrowy-Kostki, i dotychczas nigdzie jeszcze nie publikowany. Jest to raport szefa Kedywu podokręgu AK Rzeszów por. Zenona Soboty ps. „Świda”, skierowany do szefa Kedywu Okręgu Kraków kpt. „Zimowita” Jana Pańczakiewicza a pisany w dniu 11 maja 1944 r.

Oto w skrócie treść tego dokumentu:

„W trzeciej dekadzie marca br. delegowany zostałem do A (chodzi o Kraków - podkreślenie moje, SJ) dla przeprowadzenia akcji odbicia aresztowanych żołnierzy z więzienia na ul. Czarneckiego. W kilka dni po moim przyjeździe aresztowany został Komendant Okręgu „Luty” (Józef Spychalski) wraz z Szefem Oddz. I – „Okoniem” (mjr Stefan Michalski) i Inspektorem F. – „Boryna” (mjr Stefan Łuczyński) oraz kilku innymi żołnierzami pełniącymi ważne agendy w sztabie I. Przygotowania do akcji odbicia wymienionych prowadzone w warunkach specjalnie ciężkich oraz przerywane wykonywaniem innych, zlecanych mi ważnych zadań, znajdują się w tej chwili w końcowym stadium...

...W miesiącu kwietniu br., tj. w czasie, gdy przygotowania do akcji odbicia znajdowały się w toku, otrzymałem od dotychczasowego szefa 299 Kedywu Kraków „Jaremy” (ppłk dr Stefana Tarnawskiego) rozkaz przeprowadzenia akcji „Koppe”. Na odprawie u p.o. Kmdta Okręgu 300 (ppłk dypl. Wojciecha Wajdy ps. „Odwet”), ustaliliśmy, że z uwagi na charakter akcji odbicia „Lutego” oraz specyficzne warunki miejscowe, przeprowadzona zostanie najpierw akcja odbicia, a dopiero bezpośrednio potem akcja „Koppe”. Do tej ostatniej akcji poczyniłem daleko idące przygotowania organizując przede wszystkim dokładne w tej sprawie rozpoznanie. M.in. zwerbowałem informatorów, którymi są ludzie, stykający się bezpośrednio z najbliższym otoczeniem Koppego.

Przygotowania do akcji „Koppe” nastawione są na dwa niezależne od siebie warianty, tj.:

1. na ujęcie żywcem,

2. na akcje likwidacji bez ujmowania.

Techniczne przygotowania znajdują się w stadium końcowym.

Ponieważ przy ustalaniu powyższych zadań nie zostałem skrępowany żadnymi terminami, a terminy ustalam we własnym zakresie, w zależności od wytwarzających się warunków, z drugiej strony, z uwagi na poczynione przeze mnie daleko idące przygotowania do obu akcji proszę: 1. By akcje odbyły się w kolejności przeze mnie planowanej.

2. By w poczynionych przeze mnie przygotowaniach technicznych i osobowych oraz planowaniu nie były już przeprowadzane żadne zmiany, a to dla dobra obu akcji.

3. By delegowany przez KG zespól do akcji „Koppe” został odwołany, z tym, że biorę osobiście pełną odpowiedzialność za wykonanie' akcji w mającym się ustalić terminie. Przewiduję, że obie akcje przeprowadzę do końca pierwszej dekady czerwca br.” („Świda”)

Pisząc swój raport zaakceptowany przez „Zimowita” i przesłany do Kedywu KG AK por. „Świda” nie fantazjował, bo tak mogłoby się wydawać jego przełożonym, którym proponuje się porwanie w biały dzień, w stolicy GG, generała Wilhelma Koppego. Szef Kedywu podokręgu AK w Rzeszowie por. „Świda” miał już za sobą piękną kartę bojową. Nie uznawał bezczynności i mimo pełnionej w Kedywie wysokiej funkcji bez przerwy uczestniczył w akcjach bojowych podczas likwidacji konfidentów, w potyczkach z żandarmerią itp. Ukoronowaniem jego, działalności było opanowanie przy pomocy pięciu tylko żołnierzy więzienia w Jaśle, skąd w nocy z 5 na 6 sierpnia 1943 uwolniono 66 więźniów politycznych.

Tak więc akcje tak ważnej jak odbicie płk „Lutego” i „akcję Koppe” zlecono oficerowi, którego przeszłość upoważniała przełożonych do wydania mu tego rozkazu. Podporządkowane zostały mu znaczne siły złożone z najlepiej wyszkolonych żołnierzy Kedywu. „Świda”, jak wynika z raportu, postanowił połączyć obie akcje. Jednym z przewidywanych przez niego wariantów odzyskania płk; „Lutego” była wymiana za porwanego żywcem Koppego. W akcji tej miał brać udział jako zastępca „Świdy”, cichociemny, por. „Mazepa” (Władysław Miciek) z krakowskiego „Żelbetu” Z jego ramienia prowadziły rozpoznanie: „Iskra” (Wanda Zimmermann), „Polanka” (Zofia Kobylecka), „Nuta” (Danuta Myczkowska), „Kozaczek” (Aleksandra Rajca) oraz „Agna” (Gawlik) i „Ślązaczka” (Jadwiga Defage).

Przewidywano - mówi Stanisław Dąbrowa Kostka, żołnierz Kedywu, który w akcji tej miał brać udział jako adiutant „Świdy” - zablokowanie drogi „mercedesowi”, którym Koppe jeździł do pracy (siedziba rządu GG) z Wawelu, gdzie mieszkał. Na skrzyżowaniu ulicy Zwierzynieckiej i placu Kossaka przed samochód wiozący Koppego wjechać miała, doprowadzając w ten sposób do zderzenia, ciężarówka wyładowana kostkami bruku. „Mercedes” Koppego musiał się zatrzymać lub wpaść na cię-żarówkę. Pod osłoną ognią z pistoletów maszynowych żołnierze Kedywu mieli wywlec Koppego z jego „mercedesa”, doprowadzić do przygotowanego wcześniej, stojącego w pobliżu samochodu, który miał prowadzić „Kardan” (NN) i następnie po zamelinowaniu w pobliżu Krakowa dążyć do wymiany na płk „Lutego”.

Druga wersja akcji „Koppe”, o której pisze w swoim raporcie „Świda”', przewidywała zaatakowanie Koppego w tym samym miejscu i natychmiastową likwidację.

W czasie zamachu wykonywanego przez żołnierzy z grup uderzeniowych, grupy ubezpieczające miały za zadanie nie dopuścić do udzielenia Koppemu pomocy przez osłaniających go w drugim samochodzie, sześciu gestapowców, bo Koppe nigdy nie jeździł bez eskorty, (pojechał tylko raz, w dniu zamachu).


(Koncepcja "snajperska")

Istniała też trzecia wersja wykonania zamachu. Strzelec wyborowy, jeden ze zrzuconych do kraju i pierwszorzędnie wyszkolonych „cichociemnych” por. „Powolny” (Ryszard Nuszkiewicz), usadowiony na strychu domu stojącego na skrzyżowani ulicy Bernardyńskiej i Smoczej, miał jednym celnym strzałem trafić Koppego wsiadającego do czekającego nań przed budynkiem, w którym mieszkał na Wawelu, samochodu. Zastanawiano się jednak nad tym, że efekt propagandowy w ten sposób wykonanego zamachu będzie znikomy. Niemcy nie przyznaj się do tego, że nie potrafili zapewnić należytego bezpieczeństwa jednemu z najwyższych dostojników swego rządu w GG. Na jego miejsce przyślą następnego zbrodniarza. A przecież celem takich akcji likwidacyjnych, było nie tylko wykonanie wydanego przez Kierownictwo Walki Podziemnej wyroku, ale też przypomnienie hitlerowcom, że nie mogą być pewni dnia, ani godziny w okupowanym kraju, że Polska Podziemna czuwa i karze za popełnione na narodzie polskim zbrodnie. Każdy zamach był też środkiem aktywizującym naród do dalszej walki.


(Udział w akcji krakowskiego Kedywu)

W tym czasie - dodaje kpt. „Rak” (Józef Baster) pełniący wówczas obowiązki szefa łączności krakowskiego Kedywu – mieliśmy już Koppego „rozpracowanego” bardzo dokładnie. Nasi wywiadowcy prowadzili stałe rozpoznanie. Jednemu z nich, Bazylemu Czykulakowi ps. „Mieczysław”, który pracował jako „wtyczka” Armii Krajowej w Kriminalpolizei, udało się nawiązać kontakt z szoferem Koppego i ustalić szereg niezwykle istotnych dla powodzenia akcji szczegółów. Ustalono, że samochód Koppego garażuje przy ul. Kościuszki 49. Okazało się też, że szofer na polecenie adiutanta lub samego generała zmienia tabliczkę z numerem wozu - czasem Koppe daje się do pracy ze znakami „SS", innym znów razem ze znakiem „Ost”. Czykulak zdołał zanotować wszystkie numery tabliczek przechowywanych i wymienianych przez szofera.

Wywiadowczynie z krakowskiego Kedywu „Ina” (Z. Carnelli-Jasieńska), „Bobo” (Irena Sokołowska), „Dzidzia” (Zofia Sokołowska), „Ada” (NN) i „Tomek” (NN) podjęły obserwację tras, którymi Koppe jeździł i wracał po pracy 'do domu. Ustalone zostało, że szarostalowy „mercedes” Koppego, wielki, odkryty, 12-cylindrowy samochód z boczną zewnętrzną niklową rurą wydechową i trąbkami sygnałowymi umieszczonymi na zewnątrz, najłatwiej i najczęściej spotkać można na trasach wiodących z Wawelu przez plac Bernardyński i potem albo Grodzką, albo Straszewskiego, albo przez Podzamcze i Powiśle do al. Krasińskiego. W pobliżu i na trasie jego przejazdu znajdowało się szereg punktów obsadzonych przez policję i żandarmerię hitlerowską. Zostały one naniesione do spisu podczas rozpoznania. Warto dodać, że w tym czasie w warszawskim gestapo krążyły wersje, jakoby do Krakowa wyjechała celem zlikwidowania Koppego ta sama ekipa, która wykonała wyrok śmierci na Kutscherę. To oczywiście spowodowało zdwojoną czujność krakowskich gestapowców i agentów oraz utrudniało rozpoznanie.

Kiedy jednak płk „Luty” w ostatnich dniach maja został wywieziony z Krakowa, zaniechano przygotowań do jego odbicia, a por. „Świda” otrzymał rozkaz wyjazdu do podokręgu Rzeszów w związku z akcją „Burza”. Podjęte zostały przygotowania mające na celu pomoc przybyłym do Krakowa wywiadowcom „Parasola” z Warszawy. Powtórnie przeprowadzone rozpoznanie upewniło, przygotowujących zamach, że najłatwiej wykonać go na skrzyżowaniu ulicy Zwierzynieckiej i placu, Kossaka.

Kapitan „Rak” przydzielił dowódcy zespołu likwidacyjnego „Parasola” ppor. „Rafałowi” - Stanisławowi Leopoldowi, następujące lokale na magazyny broni. Przy ul. Grzegórzeckiej, przy ulicy Starowiślnej (obecnie Bohaterów Stalingradu), w Bronowicach Małych u kowala Jana Wodnickiego. Punkty przekazywania broni do akcji mieściły się przy ulicy Grodzkiej w sklepie gospodarczym Marii Krach, przy ul. Krakowskiej w firmie meblowej, a także przy ul. Radziwiłłowskiej (dziś M. Reja) 21/23 i Krowoderskiej 68. Na polecenie podchor. „Osy” (NN) żołnierz krakowskiego Kedywu „Vecherone” (NN) zakwaterował przybyłe z Warszawy samochody przy pl. Na Groblach 5, przy ul. Szlak 33 i przy ul. Józefa w warsztacie naprawczym. Krakowscy lekarze płk dr Adam Szebesta i docent UJ Stanisław Nowicki pomogli zorganizować punkt operacyjny dla ewentualnych rannych w majątku Poręba Dzierżna.

(Przebieg akcji)

Po, przyjeździe w dniach 24-29 czerwca żołnierze z zespoły likwidacyjnego zostali rozmieszczeni na kwaterach. Od zamachu dzieliło ich tylko kilka dni, które wykorzystywali na ostateczne przygotowania i poznawanie miasta. Dwukrotnie, w dniach 5 i 7 lipca oczekiwali na Koppego. Nadaremnie. Wreszcie 11 lipca mogli wykonać zamach, do którego przygotowania prowadzone najpierw przez krakowski, a potem przez warszawski Kedyw trwały prawie pół roku.

Mimo, że Koppe ocalał, strzały na placu Kossaka zrobiły swoje - jeszcze raz przypomniały okupantowi, że Polska Podziemna czuwa i może ukarać za zbrodnie. Budząc popłoch wśród hitlerowców, napełniły otuchą serca Polaków. W pół roku później Kraków, był już wolny.....


Skocz do: Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi