Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi

Stanisław Dąbrowa-Kostka, (Omówienie działań Związku Inwalidów Wojennych RP dla upamiętnienia bohaterów okupacji niemieckiej)


Z Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

[w:] Pomnik Czynu Zbrojnego Żołnierzy Polski Walczącej. Folder z uroczystości odsłonięcia, Związek Inwalidów Wojennych RP, Kraków 1994[1]
.


Spis treści

Geneza idei upamiętnienia czynu zbrojnego Żołnierzy Polski Walczącej

Geneza idei upamiętnienia czynu zbrojnego Żołnierzy Polski Walczącej sięga odległych czasów hitlerowskiej okupacji. W latach 1943 i 1944 miały miejsce w Krakowie dwie akcje zbrojne o symbolicznym znaczeniu. Na terenie specjalnie strzeżonej „niemieckiej dzielnicy”, mniej więcej w połowie drogi między Wawelem a gmachem Akademii Górniczej, atakowano kolejno w biały dzień najwyższych rangą po gubernatorze Franku hitlerowskich dygnitarzy w GG, skazanych na śmierć za zbrodnie na narodzie polskim, generałów SS i policji Friedricha Krügera i Wilhelma Koppego. Pierwsza z tych niezwykle trudnych i niebezpiecznych akcji, wykonana przez zespół Kedywu „Osa-Kosa", obyła się bez strat własnych. Druga okupiona została śmiercią pięciorga wspaniałych żołnierzy warszawskiego batalionu Kedywu AK „Parasol”.

Komenda Główna AK wykonanie zamachu na generała Koppego powierzyła początkowo szefostwu krakowskiego Kedywu. Potem jednak - być może ze względów prestiżowych - decyzja ta uległa zmianie i akcję na hitlerowskiego zbrodniarza tak wysokiej rangi przekazano wsławionym już licznymi osiągnięciami bojowymi żołnierzom „Parasola”, ograniczając rolę krakowian do zadań pomocniczych.

Warszawiacy sprowadzili do Krakowa sporo broni maszynowej i pięć samochodów. Konspiracyjnym rozlokowaniem uzbrojenia i pojazdów oraz zakwaterowaniem ludzi kierował por. Józef Baster „Rak”, adiutant Kedywu Okręgu AK Kraków. Koppe - podobnie jak gubernator Hans Frank - rezydował na Wawelu i stamtąd, różnymi zresztą trasami, jeździł do siedziby „rządu GG”, mieszczącej się w budynkach Akademii Górniczej. Po gruntownej analizie sytuacji wybrano trasę prowadzącą przez ulicę Powiśle. Drobiazgowo opracowany plan zakładał uderzenie u zbiegu ulic Powiśla i Zwierzynieckiej a potem wycofanie ulicą Retoryka w kierunku północnym poza Kraków, pod przygotowaną wcześniej osłonę oddziałów partyzanckich.

11 lipca 1944 około godziny 9.30 Koppe wpadł w zasadzkę, lecz zdołał ukryć się za opancerzonymi burtami samochodu i dzięki wyjątkowej sprawności kierowcy, spod huraganowego ognia pistoletów maszynowych uszedł cało. Zamachowcy zgodnie z planem odskoczyli samochodami poza Kraków, po osi Ojców-Skała-Wolbrom. Nieopodal wsi Udorz doszło do tragicznego w skutkach starcia z wielokroć silniejszym oddziałem niemieckiej żandarmerii. W rezultacie zespół „Parasola” poniósł ciężkie straty w liczbie dwóch poległych i sześciorga rannych, spośród których trójkę Niemcy ujęli i po okrutnym śledztwie zamordowali.



Śmierć pięciorga młodych żołnierzy „Parasola” wywarła wstrząsające wrażenie wśród krakowian uczestniczących w przygotowaniach do zamachu na Koppego. Najbardziej zaangażowany w kontakty z warszawskim zespołem por. „Rak” przeżył to szczególnie emocjonalnie i postanowił w przyszłości upamiętnić nazwiska poległych. Pierwsze powojenne lata - gdy akowców więziono i mordowano - nie mogły oczywiście sprzyjać zamiarom „Raka”. Gdy nadszedł czas „Polskiego Października”, stosunek peerelowskich władz do żołnierzy AK - zdawać by się mogło -uległ zmianie na lepsze, lecz niestety była to tylko zmiana pozorowana. Czynione wtedy przez „Raka” próby wmurowania tablicy z nazwiskami pięciorga poległych uczestników zamachu na Koppego skutecznie torpedowano. Decydenci szermowali rozmaitymi sposobami i obłudnymi wykrętami, wśród których najgłośniej brzmiał „argument”, że nie należy upamiętniać akcji nieudanej.[2]. Zdawali się nie pojmować oczywistej prawdy, iż w tym konkretnym przypadku, w zamachu na drugiego po Hansie Franku hitlerowskiego dygnitarza, nie tyle liczył się fizyczny skutek akcji, ile sam fakt zamachu dokonanego w biały dzień, w silnie strzeżonym centrum „stolicy GG” i świadczącego dobitnie o tym, że żaden hitlerowski zbir nie może czuć się bezpiecznie na polskiej ziemi.

Józef Baster „Rak”[3] nie doczekał spełnienia swoich postanowień. Zmarł 15 czerwca 1985 roku. Wcześniej jednak uzyskał honorową obietnicę od przyjaciół, którzy działając później w korzystniejszych warunkach, mogli upamiętnić nie tylko śmierć żołnierzy „Parasola”, lecz nadto jeszcze szeroko pojęty czyn zbrojny wszystkich Żołnierzy Polski Walczącej czasu II wojny światowej i ponurych lat po jej zakończeniu.

Przypisy:

  1. Ten tekst w trochę zmienionej wersji ukazał się Informatorze Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej (Zarząd Główny w Krakowie), nr 2 (94) z 2005 roku.
  2. Wg wersji Informatora: Piętrzono najrozmaitsze wyimaginowane przeszkody natury technicznej. Zbywano „Raka” argumentem, że akcji nieudanej nie należy upamiętniać.
  3. Wg wersji Informatora: Rtm. Józef Baster.


Wmurowywanie tablic pamiątkowych

W Krakowie i okolicach, wbrew wylansowanej po wojnie i zakorzenionej niestety opinii, jest wiele miejsc godnych upamiętnienia. Problem ten długo nurtował środowiska kombatanckie, lecz realizacja - prócz fachowej i żmudnej działalności merytorycznej - wymagała ogromnego wysiłku w celu zdobycia środków finansowych oraz przezwyciężenia nieustających oporów ze strony czerwonej władzy i innych jeszcze czynników, niechętnie a nawet wrogo nastawionych do eksponowania patriotycznych pojęć i symboli. W takim klimacie, z pełną świadomością przeszkód, które przyjdzie pokonywać, podjął pracę zespół kombatantów z Oddziału Związku Inwalidów Wojennych Kraków-Śródmieście.


W ciągu jedenastu lat - od 1980 do 1990 - udało się nam samodzielnie, bądź wspólnie z innymi organizacjami kombatanckimi, wmurować na terenie Krakowa 11 tablic upamiętniających ważne, od zakończenia wojny z powodów politycznych spychane w zapomnienie, wydarzenia historyczne. Przygotowanie każdej takiej akcji polegało przede wszystkim na znalezieniu sponsorów chętnych do finansowania sprawy i na żmudnym kompletowaniu długiej serii zezwoleń, pozyskiwanych różnymi sposobami od wielu, nie zawsze dobrze usposobionych czynników władzy. Równocześnie zorganizowaliśmy 6 popularno-naukowych sesji historycznych. Ponadto przedstawiliśmy Radzie Miasta ponad 40 propozycji zmian nazw ulic w Krakowie, z których część - niestety zupełnie niezgodnie z naszymi koncepcjami - została uwzględniona.


19 maja 1984, w auli Polskiej Akademii Nauk zorganizowaliśmy sesję popularnonaukową poświeconą 65-leciu Związku Inwalidów Wojennych RP oraz 10-leciu Oddziału ZIW Kraków-Śródmieście. Przewodniczył prof. dr hab. Marian Zgórniak. Dorobek sesji, przede wszystkim zaś referaty studentów Wydziału Filozoficzno-Historycznego UJ - Waldemara Grabowskiego. Pawła Gugi i Andrzeja Przewoźnika - obejmujące problematykę od XVI wieku po czasy najnowsze, wraz z referatem drą Eugeniusza Halperna traktującym o 10-letniej działalności śródmiejskiego Oddziału ZIW i ciekawszymi głosami w dyskusji, ogłosiliśmy drukiem.


Grób mjra Mieczysława Słabego na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie

Krótko przed Świętem Zmarłych w 1977 roku, zupełnym przypadkiem trafiliśmy na grób lekarza załogi Westerplatte mjra dra Mieczysława Słabego, pochowanego w trudnym do odnalezienia miejscu na cmentarzu przy ulicy Prandoty. Istniały wówczas powody, dla których władze próbowały wymazać z ludzkiej pamięci nie tylko miejsce wiecznego spoczynku tego bohaterskiego oficera, lecz także historię jego życia i - przede wszystkim - Śmierci.

Major Mieczysław Słaby - awansowany i odznaczony Srebrnym Krzyżem Orderu Wojennego Virtuti Militari za bohaterską postawę podczas obrony Westerplatte - po powrocie z niemieckiej niewoli podjął w rodzinnym Przemyślu czynną służbę na stanowisku lekarza w tamtejszej jednostce Wojsk Ochrony Pogranicza, l listopada 1946 aresztowano go. Sponiewieranego odtransportowano pod zbrojnym konwojem do Krakowa i poddano trwającemu ponad 4 miesiące bestialskiemu śledztwu. W końcu, skatowanego do ostateczności rzucono na nosze i w stanie agonalnym przeniesiono do pobliskiego szpitala wojskowego. Zmarł tam 15 marca 1947. Pochowany został w owej trudnej do zauważenia i skazanej na zupełne zapomnienie mogile.

Począwszy od 1977 roku, delegacja kombatancka z pocztem sztandarowym Oddziału ZIW Kraków-Śródmieście, łamiąc zmowę milczenia, w trakcie oficjalnych uroczystości z okazji rocznic rozpoczęcia i zakończenia II wojny światowej, demonstracyjnie odwiedzała i honorowała grób bohaterskiego lekarza, który przeżył piekło walk na Westerplatte i ciężkie lata za drutami obozów jenieckich, by zginąć z rąk zbirów przybranych w mundury polskie. Wkrótce do kombatantów dołączyła młodzież. W dniach rocznic wystawia przy grobie warty „Zielony Szczep" 27 Krakowskiej Drużyny Harcerzy, a któraś z pobliskich szkół od czasu do czasu omiata z opadających liści betonową płytę i kładzie na niej kwiaty. Z naszej inspiracji pojawiły się drukowane w różnych czasopismach artykuły przypominające sylwetkę dra Mieczysława Słabego. Początkowo kontrolowani przez cenzurę dziennikarze pisali o "tragicznej śmierci" majora, chociaż od 1977 roku, podczas wystąpień nad mogiłą, jednoznacznie i głośno mówiliśmy o zbrodni popełnionej przez funkcjonariuszy informacji.

Długotrwałe starania o przeniesienie grobu na inne, odpowiednio eksponowane miejsce, w pobliże kwatery Żołnierzy Września 1939, zakończyły się fiaskiem. W sierpniu 1988 kompetentne w tej sprawie czynniki wojskowe, mając zapewne na uwadze źle rozumianą potrzebę konsekwentnego tuszowania okoliczności śmierci bohaterskiego Westerplatczyka, kategorycznie sprzeciwiły się przemieszczeniu mogiły. Dla nas jest to jednak ciągle sprawa otwarta.


Ulica Pomorska 2

Zła sława krótkiej uliczki Pomorskiej, łączącej Plac Inwalidów z Placem Axentowicza, sięgała w latach okupacji hitlerowskiej szeroko i budziła powszechną grozę. Tam, w zbudowanym niedługo przed wybuchem wojny Domu Śląskim, mieściła się przez ponad pięć lat centrala Gestapo. Podobno też, przez jakiś czas po wypędzeniu Niemców z Krakowa, rezydowała tam jeszcze jakaś jednostka NKWD, czy też może sowieckiego kontrwywiadu wojskowego kodowanego kryptonimem „Smiersz". Mury gmachu nasiąknięte są krwią ofiar masakrowanych i okrutnie mordowanych w trakcie bestialskich przesłuchań. Gdy w końcu budynek przekazany został do użytku publicznego, na ścianach piwnic widniały jeszcze setki napisów, rysunków i symboli, będących przeważnie ostatnim śladem po ludziach, którzy tamtych dni nie przeżyli.

Jakieś siły postarały się o to, by z planu miasta zniknęły nazwy ulicy Pomorskiej i Placu Axentowicza. Gestapowską siedzibę przekazano na własność Lidze Obrony Kraju, która wynajęła budynek z przeznaczeniem na zakwaterowanie studentów Akademii Górniczo-Hutniczej. Później utworzono tam, administrowany przez Państwową Wyższą Szkołę Teatralną, dom studencki dla słuchaczy krakowskich uczelni artystycznych. Budynek użytkowany był ponadto przez Ośrodek Szkolenia Kierowców Ligi Obrony Kraju i Kasyno Przedsiębiorstwa Handlowo-Gospodarczego „Konsumy" oraz kilkunastu lokatorów prywatnych.

Trudno dzisiaj dojść, ile było zamierzonej złej woli a ile tępej ignorancji lub zwykłej głupoty w dewastacji miejsc zasługujących w pełni na miano sanktuarium narodowego? Tym wątkiem sprawy powinni zająć się specjaliści od badań polityki władz pierwszej dekady peerelowskiej. Faktem jest, że ponad dwadzieścia lat minęło od zakończenia wojny do dnia, gdy w piwnicach - gdzie przez ten cały czas składano węgiel i ziemniaki - pojawili się pracownicy Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, celem zinwentaryzowania resztek napisów pozostałych po więźniach. Owe resztki latem 1967 roku zabezpieczyła ekipa konserwatorska pod kierunkiem prof. Małgorzaty Schuster-Gawłowskiej.

W 1972 roku, nakładem Muzeum Historycznego opublikowana została broszurka Stanisława Czerpaka i Tadeusza Wrońskiego, mieszcząca teksty istniejących jeszcze wtedy napisów i znaków. Wtedy też okazało się, że przepadły gdzieś fotografie w podczerwieni, wykonane podczas konserwacji przez Zakład Kryminalistyki. Wysiłek konserwatorów niewątpliwie przyczynił się do częściowego uratowania śladów pozostałych po więźniach gestapowskiej katowni, lecz kolejne dziesięć lat eksploatacji budynku przy Pomorskiej 2 przez użytkowników, w żadnym stopniu nie zainteresowanych jego nie tak dawną wojenną przeszłością, przyniosło dalsze spustoszenia. Indywidualne interwencje u władz trafiały w próżnię. Zdumiewająca obojętność w tej sprawie cechowała zresztą całe krakowskie społeczeństwo tamtego czasu. Próbę poruszenia opinii publicznej podjęli znakomici dziennikarze Helena Noskowicz i Stanisław Maria Jankowski. W styczniu 1978 na łamach Echa i Gazety Południowej alarmowali o żenujących zaniedbaniach w miejscu godnym największego szacunku. Podwórze, które dla wielu spośród ofiar gestapowskiej katowni mogło być ostatnim obrazem tego świata, było składowiskiem pordzewiałego żelaznego złomu, wraków samochodowych, miału węglowego i w ogóle wielkim śmietnikiem. Na schodkach wiodących do piwnic z więziennymi kazamatami, walały się obierzyny z ziemniaków oraz brudne opakowania z „Krakersów” i innych artykułów żywnościowych. W piwnicach z zamokniętych ścian odpadał tynk, razem z konserwowanymi przed dziesięciu laty napisami a przyczyna leżała w awarii urządzeń natryskowych łaźni, zbudowanej przez beztroską administrację. Merytoryczna opieka nad gmachem przy ulicy Pomorskiej 2, ze strony Muzeum Historycznego, ograniczała się praktycznie do sporządzania co jakiś czas notatek i raportów o postępujących tam zniszczeniach. Wątpić jednak należy, czy raporty te ktoś przeglądał.

W kwietniu 1978 roku sprawa skandalicznych zaniedbań przy Pomorskiej 2 pojawiła się po raz pierwszy w dyskusji na zebraniu informacyjnym Oddziału ZIW Kraków-Śródmieście. Później, w coraz ostrzejszej formie wracała już podczas każdego publicznego zebrania. Z końcem 1979 powołaliśmy specjalny zespół pod kierownictwem mgra Juliusza Brniaka, który osobiście doświadczył okrucieństw gestapowskiej kaźni. W lutym następnego roku przy Pomorskiej - ciągle jeszcze nazywanej ulicą Wybickiego - dokonaliśmy wizji lokalnej, w obecności zaproszonych przez nas przedstawicieli Muzeum Miasta Krakowa, Ministra d/s Kombatantów, Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich, zarządów wojewódzkich i dzielnicowych ZIW i ZBoWiD w Krakowie oraz prasy i telewizji. Równocześnie wystąpiliśmy o przywrócenie ulicy jej historycznej nazwy „Pomorska". Krytyczne artykuły prasowe nie poruszyły władz, które poza kilkoma ruchami pozorowanymi nie uczyniły w sprawie nic. W październiku zwołaliśmy więc konferencję prasową, zapraszając władze administracyjne, różne organizacje polityczne i społeczne, Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich, Radę Ochrony Pomników Walki i Męczeństwa, kluby więźniarskie Oświęcimia, Majdanka, Dachau, Buchenwaldu i Mauthausen oraz licznych dziennikarzy prasy, radia i telewizji. Wśród kilkudziesięciu uczestników konferencji zabrakło niestety najważniejszych - kompetentnych delegatów Muzeum Historycznego i Urzędu Miasta Krakowa - czego nie omieszkali podkreślić dziennikarze w pełnych oburzenia tekstach drukowanych przez gazety o zasięgu krajowym. Tym razem władze nie wytrzymały presji i zareagowały, zwołując szybko - bo już w dziesięć dni po naszej konferencji prasowej - naradę pod patronatem Frontu Jedności Narodu Dzielnicy Krowodrza. Naczelnik tejże dzielnicy z sekretarzem Krakowskiego Komitetu Ochrony Pomników Walki i Męczeństwa, dyrektorem Miejskiego Przedsiębiorstwa Robót Budowlanych, dyrektorem administracyjnym Wyższej Szkoły Teatralnej oraz dyrektorem Muzeum Historycznego, usiłowali uzmysłowić delegatom Oddziału ZIW Kraków-Śródmieście, jakie to trudności i obiektywne przeszkody piętrzą się przed pełnymi najlepszej woli władzami. Naczelnik obiecywał, że w ciągu tygodnia przedstawiony zostanie harmonogram realizacji robót "obiektu Pomorska" i przeprowadzone zostaną rozmowy z Ligą Obrony Kraju w sprawie przekazania pomieszczeń na cele muzealne. Mętne obietnice nie przyhamowały nacisku z naszej strony i energicznie sekundujących nam dziennikarzy. Wreszcie, w połowie listopada prezydent miasta wyraził zgodę na utworzenie w byłej gestapowskiej katowni filii Muzeum Historycznego, poświęconej tematycznie martyrologii mieszkańców Krakowa w latach hitlerowskiej okupacji. Był to już sukces, lecz zaprotestowaliśmy przeciw ograniczonej tematyce. Żądaliśmy, by ekspozycja, prócz martyrologii, obejmowała również szeroko pojętą problematykę walki z okupantem, W marcu 1981 prasa krakowska opublikowała uchwałę Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich, potępiającą obojętność władz i społeczeństwa wobec skandalicznych zaniedbań w miejscu godnym najwyższego szacunku.

Realizację zadań związanych z tworzeniem oddziału przy Pomorskiej, inaugurowała dyrekcja muzeum apelem o przekazywanie pamiątek po byłych więźniach Gestapo - a w piwnicach ściany nadal mokły i nadal odpadał z nich tynk z napisami stanowiącymi bodajże najcenniejszy dokument tamtych dni. Koncepcja scenariusza, opracowana przez przyszłego kierownika organizowanej placówki, nie spełniała naszych oczekiwań. Oddział Muzeum Historycznego przy ulicy Wybickiego 2 - jak to wynikało już z tytułu - poświęcony miał być ekspozycji dotyczącej martyrologii Polaków w latach hitlerowskiej okupacji. Przyjęliśmy dopiero poprawioną trzecią wersję, mieszczącą już tematycznie zagadnienia walki i martyrologii.

Z ostrą krytyką spotkał się również opracowany o przyjętą koncepcję, lecz - określając to najdelikatniej - mijający się z prawdą historyczną projekt scenariusza. Część dotyczącą walki z okupantem otwierała inwokacja zaczerpnięta z odezwy PPR, opublikowanej w 1942 roku. W tym samym duchu spreparowano całą resztę tego działu. Zażądaliśmy używania nazwy "Pomorska 2" i likwidacji zafałszowań historycznych. Niełatwe spory o scenariusz absorbowały czas, lecz nie zmniejszyły presji na władze miasta. 9 maja 1981 - w dniu, gdy oficjalnie i głośno obchodzono rocznicę kapitulacji hitlerowskich Niemiec - wywiesiliśmy na byłej gestapowskiej katowni transparent z żądaniem nadania temu miejscu należnej rangi i wysławiliśmy tam wartę honorową w asyście pocztów sztandarowych organizacji kombatanckich. Manifestacja poskutkowała. Cztery dni po niej w Urzędzie Miasta zwołano konferencję z udziałem piętnastu przedstawicieli instytucji i czynników, mających jakikolwiek związek ze sprawą zaniedbań przy Pomorskiej 2. V-prezydent Andrzej Żmuda określił wówczas plan działania obejmujący wszystkie czynności prowadzące do zabezpieczenia byłych kazamat przed dalszymi szkodami i przygotowania sali przewidzianej na ekspozycję. Wyznaczył krótkie terminy dla dyrektora muzeum do ostatecznego uzgodnienia tekstu scenariusza oraz dla wykonawców prac konserwatorskich i budowlanych. Z końcem maja - po ostrych sporach - udało się nam przełamać opory ze strony Muzeum Historycznego i scenariusz, nadal zresztą daleki od doskonałości, został przyjęty. Miejsce peperowskiego hasła zajęła w nim plansza z apelem generała Władysława Sikorskiego, ogłoszonym 6 grudnia 1939 roku, przybyły ważne informacje o strukturach i działaniach Armii Krajowej. Ruszyły wreszcie prace zabezpieczające przed zniszczeniami. 12 listopada 1981 decyzją Rady Miasta Krakowa wróciła nazwa ulicy Pomorskiej. Termin zakończenia prac umożliwiających udostępnienie publiczności ekspozycji muzealnej i byłych kazamat gestapowskich wyznaczony został na marzec 1982 roku.

Ogłoszony 13 grudnia 1981 roku stan wojenny nie sparaliżował naszego nacisku na władze, lecz marcowy termin nie został dotrzymany. Uroczyste otwarcie oddziału muzeum i wystawy o nazwie „Walka i męczeństwo Polaków w latach 1939-1945" nastąpiło dopiero 30 września 1982. Z tej okazji Krakowski Obywatelski Komitet Ochrony Pomników Walki i Męczeństwa zwołał plenarne posiedzenie, a Muzeum Historyczne Miasta Krakowa zorganizowało sesję naukową. Wśród licznej grupy dekorowanych wtedy rozmaitymi odznaczeniami i odznakami osób nie było nikogo spośród tych, co przez ponad trzy lata uporczywie zabiegali o ratowanie śladów historii i utworzenie placówki ukazującej cząstkę tragedii i chwały z lat walki o wolność i niepodległość Polski. Sądzić należy, że nieliczni tylko uczestnicy uroczystości orientowali się, iż prezentowana ekspozycja znacznie odbiega od długo konsultowanego i komisyjnie zatwierdzonego scenariusza. Indagowana w tej sprawie dyrekcja Muzeum Historycznego tłumaczyła się koniecznością dokonania cięć z powodu braku miejsca w jedynej, przeznaczonej na ekspozycję sali. Wyjaśnień dotyczących zmian merytorycznych nie zdołaliśmy uzyskać.

W ciągu następnych dwóch lat sala wystawowa wielokrotnie zalewana była wodą przeciekającą z funkcjonującego na wyższym piętrze milicyjnego kasyna. Na ścianach pojawił się grzyb. We wrześniu 1984 roku najcenniejsze eksponaty trzeba było wycofać. W kwietniu następnego roku oddział muzealny przy ulicy Pomorskiej 2 został zamknięty dla publiczności. Ponowne otwarcie nastąpiło dopiero po pięcioletniej przerwie - 6 września 1990 roku.


Zdawać by się mogło, że skutkiem zmian ustrojowych, prezentująca patriotyczne wartości placówka muzealna znajdzie należyte zrozumienie i poparcie u nowych władz, które przecież wyrosły przy wtórze pielonej piosenki z optymistycznie wtedy brzmiącym w refrenie hasłem "... żeby Polska była Polską...". Niestety rzeczywistość jest inna.

Muzeum zajmuje nadal salę wystawową, w której grzyb nie jest groźny wyłącznie dlatego, że na skutek wadliwej konstrukcji systemu grzewczego panuje tam trudna do zniesienia wysoka temperatura. Z braku miejsca, nader skromnej ekspozycji nie można oczywiście nie tylko wzbogacić, lecz nawet rozwinąć zgodnie z przyjętym przed niemal trzynastu laty scenariuszem. Schodki z korytarzykiem do piwnic - a więc także do stanowiących unikalną wartość pamiątkową kazamat - używane są wspólnie z innymi lokatorami budynku, zaś rozmieszczone tam szklane tafle z fotografiami ofiar hitlerowskiej kaźni są potłuczone. W jednej z cel, z zamakającej dotąd ściany sypie się tynk razem z konserwowanymi kiedyś napisami. Biuro oddziału muzealnego zlokalizowane jest w malutkim pokoiku na strychu. Dziedziniec gestapowskiej katowni jest składem materiałów bu-dowlanych wykorzystywanych do nieustającego remontu. Jego pierwotny charakter zmienia zupełnie dziwnej konstrukcji garaż, należący do któregoś z współużytkowników obiektu.


W gmachu przy ulicy Pomorskiej 2 mieści się nadal Ośrodek Szkolenia Kierowców Ligi Obrony Kraju, są tam rozmaite firmy handlowe i mieszkania prywatne, jest dom studencki Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. W pokojach, gdzie przed pięćdziesięciu latami torturowano i mordowano tych, co ośmielili się występować przeciwko najeźdźcy, kipi radość życia - bo trudno przecież wymagać od młodzieży, by nieustannie pamiętała, że mieszka w ścianach przesiąkniętych krwią rodaków. LOK administruje obiektem i zbiera czynsze.


Niewielka liczba zwiedzających - około sto osób miesięcznie - to przeważnie wycieczki szkolne prowadzone przez nauczycieli historii. Przyczyna niskiej frekwencji leży zapewne w braku odpowiedniego rozpowszechnienia wiedzy o tej tak ważnej placówce. Mimo to pojawiają się przy Pomorskiej także - często młodzi - goście zagraniczni. Z przykrością natomiast odnotować trzeba zupełny brak zainteresowania ze strony lokalnych decydentów.

Kierujący oddziałem dwaj historycy realizują plan badań naukowych o tematyce dotyczącej okresu walki z okupantem w latach II wojny światowej. Fachowo i z pełnym zaangażowaniem gromadzą pamiątki tamtego czasu, zbierają fotografie, przyjmują i systematyzują relacje, penetrują dostępne archiwa, zestawiają bibliografię, tworzą kartoteki osobowe ludzi związanych kiedyś losem z katownią przy Pomorskiej.

My - przede wszystkim zaś ci spośród nas, co dobrze pamiętają gestapowską kaźnię - nie rozumiemy, dlaczego teraz, gdy mamy już niepodległą Rzeczpospolitą, jej wybrane przez naród władze tak małe znaczenie przywiązują do patriotycznego wychowania młodych pokoleń? Chcemy wierzyć, że jest to stan przejściowy, który - oby nie za późno - ulegnie jednak zmianie na lepsze.


Tablica przy ulicy Dietla 36 w Krakowie

20 listopada 1982, przy ulicy Dietla 36 odsłoniliśmy tablicę pamiątkową o treści:


PŁK JÓZEF SPYCHALSKI

„LUTY”

KOMENDANT KRAKOWSKIEGO OKRĘGU

ARMII KRAJOWEJ

ZOSTAŁ W TYM DOMU 24 MARCA 1944 ARESZTOWANY WRAZ Z OFICERAMI SZTABU

+

ZGINĄŁ ZAMORDOWANY PRZEZ NIEMCÓW


W uroczystości uczestniczyła najbliższa rodzina płka „Lutego" - wdowa Eleonora Spychalska, siostra Aurelia Meinhardt i synowa Teresa Spychalska. Sesję naukową otworzył przewodniczący Oddziału Polskiej Akademii Nauk w Krakowie prof. dr hab. Jerzy Litwiniszyn. W podstawowym referacie zatytułowanym „Struktura organizacyjna i formy działania Krakowskiego Okręgu SZP-ZWZ-AK", dobitnie podkreśliliśmy różnicę między obchodzoną właśnie 40-tą rocznicą przemianowania Związku Walki Zbrojnej na Armię Krajową a obchodami „rocznicy AK", prostując tę fałszywą tezę, powszechnie lansowaną wtedy przez środki masowego przekazu i niestety grzecznie powtarzaną przez ośrodki naukowe.


Tablica przy ulicy Biskupiej 18 w Krakowie

22 stycznia 1983 na cmentarzu Rakowickim odbył się uroczysty apel poległych. Przy pomniku i grobach powstańczych 1830 i 1863, wartę honorową zaciągnęli żołnierze 6 Pomorskiej Dywizji Wojsk Powietrzno-Desantowych i harcerze Drużyny im. Romualda Traugutta. W obecności ponad dwudziestu pocztów sztandarowych oraz licznej grupy kombatantów i mieszkańców Krakowa, odczytany został apel poległych, przywołujący na pamięć bohaterów walk o niepodległość Polski od czasu Insurekcji Kościuszkowskiej po II wojnę światową. Przy ulicy Biskupiej 18, senior i współzałożyciel Związku Inwalidów wojennych, żołnierz l Kompanii Kadrowej i więzień Sachsenhausen Jan Łobodziński odsłonił tablicę z napisem:


DOM WETERANÓW

POWSTANIA STYCZNIOWEGO 1863

PRZEKAZANY ZWIĄZKOWI INWALIDÓW WOJENNYCH RP

+

TABLICĘ WMUROWANO

Z OKAZJI 120 ROCZNICY WYBUCHU POWSTANIA W HOŁDZIE JEGO BOHATEROM


Przygotowane naszym staraniem seminarium historyczne odbyło się w gmachu Polskiej Akademii Nauk. Uczestnicy minutą milczenia uczcili pamięć zmarłego poprzedniego dnia legionisty, w dniach kieski wrześniowej bohaterskiego obrońcy Modlina a po zakończeniu wojny, więźnia politycznego PRL, kawalera Orderu Virtuti Militari płka Józefa Herzoga.

Główny referat pt. „Rok 1863 - zwycięstwo czy klęska", wygłosił doc. dr hab. Eligiusz Kozłowski.


Tablica przy ulicy Grzegórzeckiej 14 w Krakowie

7 maja 1983 przy ulicy Grzegórzeckiej 14 odsłoniliśmy tablicę o treści:


W TYM DOMU 8 MAJA 1944

ZOSTALI ARESZTOWANI PRZEZ HITLEROWCÓW

HARCERZE SZARYCH SZEREGÓW

ŻOŁNIERZE ARMII KRAJOWEJ

REDAKTORZYPRASY KONSPIRACYJNEJ

+

EDWARD HEIL „JERZY”

ADAM KANIA „AKANT”

EUGENIUSZ KOLANKO „BARD"

STANISŁAW SZCZERBA „LINUS"

JERZY SZEWCZYK „SZARZYŃSKI”

JERZY WIRTH „MOXA"

+

ZGINĘLI ROZSTRZELANI


Sesja historyczna, zorganizowana przez nas przy współudziale Komendy Krakowskiej Chorągwi ZHP, nabrała charakteru gawędy poświęconej przede wszystkim pamięci harcmistrza Edwarda Heila „Jerzego", wybitnego działacza harcerskiego lat międzywojennych a w okresie hitlerowskiej okupacji zastępcy szefa Biura Informacji i Propagandy Okręgu AK Kraków oraz komendanta krakowskiego Okręgu „Szarych Szeregów".


Przy ulicy Mogilskiej 97 w Krakowie

10 października 1983, wspólnie z Oddziałem Związku Bojowników o Wolność i Demokrację Kraków-Śródmieście - który razem z mgr. Czesławem Skrobeckim podjął naszą inicjatywę zgłoszoną do władz miasta w marcu 1981 roku - uczestniczyliśmy w odsłonięciu tablic upamiętniających czyn żołnierzy należących do siatki wytwórni granatów ręcznych i pi-stoletów maszynowych, zakonspirowanej w krakowskim Okręgu AK kryptonimem „Ubezpieczalnia".

Przy ulicy Mogilskiej 97 odsłonięta została tablica z napisem:


W TYM BUDYNKU FIRMY SYPNIEWSKIIJAKUBOWSKI

W CZASIE OKUPACJI NIEMIECKIEJ W LATACH 1942-1944

CZYNNA BYŁA KONSPIRACYJNA FABRYKA BRONI ARMII

KRAJOWEJ

POD KRYPTONIMEM

MONTOWNIA NR 5

W KTÓREJ WYTWARZANO PISTOLETY MASZYNOWE "POLSKI

STEN”

NA POTRZEBY WALKI Z NAJEŹDŹCĄ

+

OFIARĄ TEJ DZIAŁALNOŚCI PADŁ

INŻ. DOMINIK JURA PS. „DUDEK"

ZAMORDOWANY PRZEZ GESTAPO W MAJU 1944


Tablica Przy ulicy Paulińskiej 28

Przy ulicy Paulińskiej 28 odsłonięte tablicę o treści:


W TYM BUDYNKU

W LOKALACH FIRMY „HYDRAULIK"

W CZASIE OKUPACJI NIEMIECKIEJ

W LATACH 1942-1944

MIEŚCIŁA SIĘ KONSPIRACYJNA WYTWÓRNIA GRANATÓW

POD KRYPTONIMEM „MONTOWNIA NR 4"

PRACUJĄCA DLA POTRZEB ODDZIAŁÓW

KRAKOWSKIEGO OKRĘGU ARMII KRAJOWEJ

+

ZA TĘ DZIAŁALNOŚĆ ZOSTALI ZAMORDOWANI PRZEZ OKUPANTA

WSPÓŁWŁAŚCICIELE FIRMY

A ZARAZEM KIEROWNICY „MONTOWNI”

BRONISŁAW MAKOWSKI „DAGO"

JAN SOCHA „URSO"

ORAZ ŻOŁNIERZ „MONTOWNI"

JAN MAKOWSKI „JANUSZ"


Tablica przy ulicy Kanoniczej 18 w Krakowie

16 stycznia 1984, przy współudziale Środowiska Byłych Więźniów Politycznych Obozów Koncentracyjnych i Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Krakowie, przy ulicy Kanoniczej 18 odsłoniliśmy tablicę z napisem:


W DOMU TYM

W LATACH 1939-1945

MIAŁ SIEDZIBĘ

POLSKI KOMITET OPIEKUŃCZY

KRAKÓW-MIASTO

+

PAMIĘCI DZIAŁACZY PATRONATU KRAKOWSKIEGO

KTÓRZY RATOWALI WIĘŹNIÓW

W LATACH TERRORU OKUPANTA HITLEROWSKIEGO


Podczas sesji naukowej prowadzonej pod kierunkiem przewodniczącego Komisji Historycznej Oddziału ZIW RP Kraków-Śródmiescie dra Eugeniusza Halperna, główny referat wygłosił zasłużony działacz „Patronatu" i więzień hitlerowskich obozów koncentracyjnych dr Stanisław Kłodziński.


Tablica przy ulicy Świętego Krzyża 1

11 listopada 1984 przy ulicy Świętego Krzyża l odsłoniliśmy tablicę o treści:


W TYM DOMU MIEŚCIŁA SIĘ

KOMENDA GŁÓWNA

ORGANIZACJI ORŁA BIAŁEGO

POWOŁANEJ 23 WRZEŚNIA 1939

DO WALKI Z HITLEROWSKIM OKUPANTEM

Tablica przy ulicy Lubicz 32 w Krakowie

11 listopada 1989 przy ulicy Lubicz 32 odsłoniliśmy przygotowaną staraniem p. prof. dr hab. Marii Fieldorf i p. mgr inż. Leszka Zachuty tablicę z napisem:


W TYM DOMU URODZIŁ SIĘ 20 MARCA 1895

GEN. BRYG.

AUGUST EMIL FIELDORF „NIL"

UCZESTNIK WALK LEGIONÓW

WOJEN 1920 i 1939

ORGANIZATOR I SZEF KEDYWU KOMENDY GŁÓWNEJ ARMII

KRAJOWEJ SKAZANY NIEWINNIE

STRACONY 24 LUTEGO 1953

ZREHABILITOWANY 1989


Przy tablicy stały wojskowe i harcerskie warty honorowe. Po raz pierwszy w Krakowie tego rodzaju uroczystość uświetniona została udziałem wojska w składzie kompanii reprezentacyjnej z pocztem sztandarowym i orkiestrą. „Czerwone Berety" przemaszerowały w takt „Pierwszej Brygady", tępionej dotąd przez wszystkie ubiegłe powojenne lata[1].


Tablica przy Alejach Krasińskiego 13 w Krakowie

20 kwietnia 1990 przy Alejach Krasińskiego 13 odsłoniliśmy tablicę o treści:


PAMIĘCI

ŻOŁNIERZY KEDYWU ARMII KRAJOWEJ

UCZESTNIKÓW

DOKONANEGO TUTAJ 20 KWIETNIA 1943 ROKU

ZAMACHU NA HITLEROWSKIEGO ZBRODNIARZA

GENERAŁA SS FRIEDRICHA KRŰGERA


Wartę honorową i kompanię reprezentacyjną z orkiestrą wystawił 13 Pułk Lotnictwa Transportowego[2].

Tablica przy ulicy Powiśle 3 w Krakowie

11 lipca 1990 przy ulicy Powiśle 3 odsłoniliśmy tablicę z napisem:


PAMIĘCI POLEGŁYCH ŻOŁNIERZY KEDYWU ARMII KRAJOWEJ

HALINY GRABOWSKIEJ „ZETY"

STANISŁAWAHUSAKOWSKIEGO „ALEGO"

WOJCIECHA CZERWIŃSKIEGO „ORLIKA"

TADEUSZA ULANKIEWICZA „WARSKIEGO"

BOGUSŁAWA NIEPOKOJĄ "STORCHA"

UCZESTNIKÓW DOKONANEGO 11 LIPCA 1944 ZAMACHU

NA HITLEROWSKIEGO ZBRODNIARZA

GENERAŁA SS WILHELMA KOPPEGO


Wartę honorową oraz kompanię reprezentacyjną z orkiestrą wystawił 5 Pułk Strzelców Podhalańskich. W uroczystości wziął udział uczestnik zamachu Tadeusz Karczewski "Wierzba"[3].


Tablica przy ulicy Siemiradzkiego 24 w Krakowie

14 sierpnia 1990 przy ulicy Siemiradzkiego 24 uczestniczyliśmy w odsłonięciu tablicy o treści:

Z TEGO GMACHU

W KTÓRYM MIEŚCIŁY SIĘ KOSZARY IM. JÓZEFA PIŁSUDSKIE-

GO

WYRUSZALI OCHOTNICY

OBROŃCY OJCZYZNY PRZED NAJAZDEM BOLSZEWICKIM 1920

ROKU

+

TABLICĘ WMUROWANO DLA UCZCZENIA 70 ROCZNICY

„CUDU NAD WISŁĄ"


Uroczystość uświetniły kompanie reprezentacyjne wojska i policji z pocztami sztandarowymi i orkiestrą.

Przypisy:

  1. Tablice upamiętniające zamordowanego generała „Nila" oraz żołnierzy AK uczestniczących w zamachach na hitlerowskich zbrodniarzy Krügera i Koppego, odsłaniane przez b. inspektora Kedywu Okręgu AK „Kraków" mjra prof. dra hab. Zygmunta Kaweckiego „Marsa" w obecności wojewody krakowskiego mgra Tadeusza Piekarza oraz przedstawicieli kościoła i władz miejskich, poświęcił kapelan krakowskiego garnizonu WP ks. kpt. mgr Adam Sosonko. Odsłonięcie tablicy poświęconej generałowi „Nilowi" było tematem jednego z odcinków telewizyjnego programu „Rewizja nadzwyczajna".
  2. Tablice upamiętniające zamordowanego generała „Nila" oraz żołnierzy AK uczestniczących w zamachach na hitlerowskich zbrodniarzy Krügera i Koppego, odsłaniane przez b. inspektora Kedywu Okręgu AK „Kraków" mjra prof. dra hab. Zygmunta Kaweckiego „Marsa" w obecności wojewody krakowskiego mgra Tadeusza Piekarza oraz przedstawicieli kościoła i władz miejskich, poświęcił kapelan krakowskiego garnizonu WP ks. kpt. mgr Adam Sosonko.
  3. Tablice upamiętniające zamordowanego generała „Nila" oraz żołnierzy AK uczestniczących w zamachach na hitlerowskich zbrodniarzy Krügera i Koppego, odsłaniane przez b. inspektora Kedywu Okręgu AK „Kraków" mjra prof. dra hab. Zygmunta Kaweckiego „Marsa" w obecności wojewody krakowskiego mgra Tadeusza Piekarza oraz przedstawicieli kościoła i władz miejskich, poświęcił kapelan krakowskiego garnizonu WP ks. kpt. mgr Adam Sosonko.


(Zmagania o wybudowanie Pomnika Czynu Zbrojnego Żołnierzy Polski Walczącej)

O zamiarze upamiętnienia tablicą lub pomnikiem poległych uczestników zamachu na Koppego, zawiadomiliśmy Krakowski Komitet Ochrony Pomników Walki i Męczeństwa pod koniec 1980 roku. Oficjalne pismo w tej sprawie przesłane tam zostało 3 marca 1981. Łącząc formę artystyczną z walorami poznawczymi, pragnęliśmy uwidocznić scenerię wydarzeń z 11 lipca 1944, więc projekt, narysowany bezinteresownie przez artystę malarza Wiktora Pawlikowskiego, uwzględniał tablicę z uproszczonym szkicem sytuacyjnym akcji żołnierzy „Parasola". Notatki o naszych staraniach ukazały się w Echu Krakowa i Gazecie Krakowskiej. Niezwłocznie wydrukowaliśmy i rozesłaliśmy foldery z apelem o wpłaty na budowę pomnika. Pierwszą kwotę, pochodzącą od uczestników rajdu zorganizowanego szlakiem wycofania zamachowców z Placu Kossaka poza Kraków do wsi Udorz, przekazał nam Automobilklub krakowski.

25 maja uchwałą Zarządu Oddziału ZIW Śródmieście powołaliśmy Komisję do Spraw Pamięci Żołnierzy Polski Walczącej. W odpowiedzi na apele w folderach i prasie poczęły wpływać liczne wpłaty. Zarząd legnickiego Oddziału NSZZ „Solidarność" Regionu Dolny Śląsk obiecał przekazać bezpłatnie l000 kg brązu na metalowe elementy pomnika, lecz ekspedycję przesyłki wstrzymało ogłoszenie stanu wojennego. Mimo docierających do nas wtedy pokątnie pierwszych nieprzyjaznych pomruków i krytycznych uwag, na razie sprawa zdawała się nie budzić niczyjego sprzeciwu. Nadal popierała nas prasa. Urzędowymi pismami poparł nas Zarząd Wojewódzki ZBoWiD i Krakowski Obywatelski Komitet Opieki Pamięci Pomruków Walk i Męczeństwa, który nawet budowę pomnika umieścił w programie własnej działalności.

24 listopada 1982 roku zmarł autor pierwszych projektów Wiktor Pawlikowski. Szukając rozwiązania umożliwiającego realizację prac w oparciu o pozostawione przez niego szkice, z początkiem roku 1983 trafiliśmy do prof. Antoniego Hajdeckiego, rekomendowanego nam jako rzeźbiarza zaprzyjaźnionego z Pawlikowskim, który nie odmówi kontynuowania myśli zmarłego. Profesor Hajdecki nie zgodził się jednak na cudzą wizję artystyczną i przedstawił własną. Zaangażowany politycznie nie po naszej stronie, z sobie tylko wiadomych przyczyn nie kwestionował ideowej treści pomnika a mógł stanowić skuteczną ochronę w niesprzyjającej sytuacji politycznej. Skutkiem pertraktacji, które przeciągnęły się do końca roku, powie-rzyliśmy pomruk prof. Hajdeckiemu.

W grudniu 1983 odmówiono nam zgody na ustawienie pomnika przy Placu Kossaka. Kompetentne władze uzasadniały swoje stanowisko planowanymi w bliżej nieznanej przyszłości zmianami układu komunikacyjnego na tym placu. Nie widząc szans na przełamanie sztywnego stanowiska decydentów, zwróciliśmy się. do uznanego za najwyższy autorytet w dziedzinie architektury przestrzennej prof. drą hab. inż. Janusza Bogdanowskiego, który - przy współudziale kierujących wówczas Komisją mgra Stanisława Nawary-Gaczoła i mgra Henryka Gallasa - wskazał lokalizację na skwerze u zbiegu ulic Powiśla i Zwierzynieckiej. Miejsce to było lepsze od poprzedniego zarówno ze względu na niewątpliwe walory widokowe, jak też z powodów merytorycznych, gdyż tym właśnie skwerkiem uciekał mercedes Koppego pod ogniem Stenów żołnierzy Kedywu.

18 stycznia 1984 otrzymaliśmy formalną zgodę na nową lokalizację. Wiosną wszystkie zadania związane z budową pomnika, przejęła w charakterze inwestora zastępczego wyspecjalizowana w takiej działalności Krakowska Pracownia Sztuk Plastycznych. Podjęto prace nad przygotowaniem obowiązującej dokumentacji. W maju 1985 Komisja Rzeczoznawców d/s Plastycznych przyjęła i zatwierdziła do realizacji przedstawiony przez prof. Hajdeckiego projekt wstępny monumentu, w formie usadowionego na cokole, zrywającego się do lotu orła.

Żmudne starania o zgromadzenie środków finansowych owocowały co prawda licznymi wpłatami, lecz kwota uzbierana z drobnych datków dalece niestety odbiegała od wyliczonych już w przybliżeniu potrzeb. W lipcu prezydent Miasta Krakowa mgr Tadeusz Salwa wraz z pisemnym poparciem sprawy budowy poświęconego Żołnierzom Polski Walczącej pomnika, przekazał na ten cel pokaźną wówczas sumę 6 milionów złotych. Wtedy panował jeszcze - chociaż może tylko na użytek zewnętrzny - klimat życzliwości.

W marcu 1986, Krakowski Obywatelski Komitet Ochrony Pomników Walki i Męczeństwa zażądał od nas okazania zezwolenia na budowę pomnika "Polski Walczącej". Wkrótce potem, za pośrednictwem tejże samej instytucji otrzymaliśmy odpis negatywnej opinii Wydziału Ochrony Zabytków Urzędu Miasta Krakowa, w sprawie lokalizacji pomnika na skwerze przy ulicy Powiśle. Kwestionowano sąsiedztwo parkingu, szaletów i wejść na wał wiślany oraz złą jakoby "oś widokową" z powodu drzew rosnących od strony mostu i domu towarowego „Jubilat". Wystąpienia te jednak nie wpłynęły na tok prac.

W połowie lutego 1987 prof. Hajdecki przedstawił Komisji Rzeczoznawców makietę swego dzieła, uzyskał akceptację i przystąpił do odkuwania orła. Niecały miesiąc potem, w Tygodniku Powszechnym, ukazał się felieton red. Józefy Hennelowej, pogardliwie kwestionującej prawo wymierającego już pokolenia kombatantów II wojny światowej do widomych znaków narodowej pamięci. Red. Jerzy Turowicz - do którego skierowaliśmy protest z prośbą o zamieszczenie w Tygodniku - zignorował nas i listu nie wydrukował. Atak red. Hennelowej uaktywnił przeciwników budowy pomnika i ruszył lawinę wystąpień w tym samym duchu. Kilka dni później prezydent Salwa otrzymał negatywną opinię Stowarzyszenia Historyków Sztuki, równocześnie rozesłaną w kopiach przez tę organizację do Konserwatora Generalnego PRL przy Ministerstwie Kultury i Sztuki, Wydziału Kultury i Sztuki Urzędu m. Krakowa, Dyrekcji Państwowych Zbiorów na Wawelu, Oddziału Krakowskiego SARP, Obywatelskiego Komitetu Ratowania Krakowa, Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Krakowa oraz redakcji Echa Krakowa i Tygodnika Powszechnego. Kolejna krytyka - skierowana w kopiach do przewodniczącego Rady Narodowej m. Krakowa, Wydziału Ochrony Zabytków, Dyrekcji Państwowych Zbiorów na Wawelu, Polskiego Klubu Ekologicznego, krakowskich oddziałów Stowarzyszenia Architektów Polskich i Towarzystwa Urbanistów Polskich, Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Krakowa, Stowarzyszenia Historyków Sztuki oraz redakcji Echa Krakowa, Dziennika Polskiego, Gazety Krakowskiej, Tygodnika Powszechnego i kwartalnika „Kraków" - nadeszła szybko do prezydenta Salwy od Obywatelskiego Komitetu Ratowania Krakowa. Zmasowane uderzenia wskazywały jednoznacznie, że zmontowana w oparciu o władzę swoista koalicja - mimo obłudnych zapewnień o szacunku dla wszystkiego, co wiąże się z walką o Polskę - zamierza uniemożliwić ustawienie w Krakowie tak znacznego symbolu patriotycznego, jak Pomnik Czynu Zbrojnego Żołnierzy Polski Walczącej. Podzielono się argumentami. Red. Hennelowa twierdziła, że pomników w ogóle nie na leży stawiać wtedy, gdy trzeba pieniędzy na leki dla dzieci, szpitale, ochronę środowiska i przemysł. Stowarzyszenie Historyków Sztuki ostrzegało przed przysłonięciem Wawelu przez pomnik oddalony kilkaset metrów od zamkowego wzgórza. Obywatelski Komitet Ratowania Krakowa proponował rozmaite inne - tylko nie pomniki - formy oddawania hołdu „Bohaterom Polski Walczącej". Arsenał funkcjonującej dotąd pokątnie krytyki nie został jednak w pełni wykorzystany. Nikt z występujących wtedy już otwarcie przeciwników Pomnika nie wspomniał np. o tym, że zaraz po ogłoszeniu stanu wojennego na skwerku przy ulicy Powiśle krakowianie palili znicze i składali kwiaty, gdyż - jak mówiono - ukazać się tam miała Matka Boska. Wrzawa antypomnikowej koalicji spowodowała szkodliwą dla nas reakcję prezydenta Salwy, który zwołał kilka posiedzeń z udziałem szerokiego grona podległych mu decydentów, usiłując zniechęcać nas kolejnymi, coraz mocniejszymi naciskami. W połowie września prezydent Salwa - prezentując stanowisko całkowicie odmienne od wyrażonego przed kilku zaledwie miesiącami - powiadomił sekretarza generalnego Rady Ochrony Pomników w Warszawie, że nie popiera inicjatywy budowy Pomnika Żołnierzy Polski Walczącej. 11 listopada 1987, podczas kolejnej konferencji, prezydent powołał specjalny zespół do przeprowadzenia wizji lokalnej i oceny dotychczasowej lokalizacji pomnika, oraz nowych, zaproponowanych przez głównego plastyka m. Krakowa na peryferiach przy ulicy Telewizyjnej w Podgórzu, przy ulicy Ostapa Dłuskiego na Osiedlu Kombatantów w Nowej Hucie, na rozwidleniu Alei 29 Listopada i ulicy Powstańców, przy narożniku ulic Łokietka i Opolskiej od strony Osiedla Azory lub w Parku Wyspiańskiego między ulicami Łokietka i Swobody. Zaraz potem, do czasu zakończenia prac owego „specjalnego zespołu", Urząd Dzielnicowy zawiesił postępowanie w sprawie budowy pomnika. Podobnie postąpił nasz inwestor zastępczy. Kolejne miesiące biegły nam w atmosferze czasochłonnych i meczących spotkań, konferencji i szukania sprzymierzeńców dla sprawy, która wydawała się najzupełniej oczywistą. 3 maja 1988 z funkcji przewodniczącego naszej Komisji d/s Pamięci Żołnierzy Polski Walczącej zrezygnował wielce zasłużony dla tej sprawy mgr Stanisław Nawara-Gaczoł.

Ponieważ prezydencki „specjalny zespół" nie zdołał wymusić naszej zgody na którąś z proponowanych peryferyjnych lokalizacji, pod koniec maja wróciliśmy do starań o zezwolenie na budowę pomnika przy Powiślu. Władza jednak nie ustępowała. Zażądano od nas wskazania innych miejsc. W odpowiedzi, mając pełną świadomość skutków, zaproponowaliśmy lokalizacje na Plantach Krakowskich w pobliżu Kurii Biskupiej, we wnętrzu ogrodu OO Franciszkanów przy ulicy Franciszkańskiej oraz u zbiegu ulic Straszewskiego i Zwierzynieckiej, w miejscu dawnej drukarni Anczyca. Oczywiście odmówiono nam i sprawa wróciła do punktu wyjściowego. Potem jeszcze dyskutowano nad możliwościami umiejscowienia monumentu przy Placu Asnyka, na skwerze przy ulicy Biskupiej, u wylotu ulicy Retoryka w pobliżu Placu Kossaka, nad Wisłą przy Placu na Groblach oraz na wolnej przestrzeni nad Wisłą między Rondem Grunwaldzkim a hotelem „Forum".

W styczniu 1989, najwidoczniej zmęczony niepotrzebnie przewlekanym sporem prezydent Salwa powiadomił nieoficjalnie prezesa Zarządu Wojewódzkiego ZIW dra Leona Lubeckiego, że w razie wyrażenia zgody na miejsce przy hotelu „Forum", zapewni nam szybkie uzyskanie zezwolenia na budowę oraz pomoc w materiałach i transporcie ze strony niektórych zakładów pracy a także skłonny jest przekazać na nasze konto kwotę 50 milionów złotych. Kasa zionęła pustką, więc nie mogliśmy zlekceważyć takiej okazji. Nie była to lokalizacja odpowiednia, lecz nauczeni doświadczeniami wiedzieliśmy, że z całą pewnością szybko pojawią się jakieś przeszkody, które stworzą nam możliwość manewru. Aprobatę uwarunkowaliśmy do-trzymaniem obietnic i zezwoleniem na upamiętnienie przy Powiślu poległych uczestników zamachu na Koppego. Warunki zostały przyjęte, więc wnieśliśmy podania do urzędów dzielnicowych w Podgórzu o przyznanie lokalizacji w pobliżu hotelu „Forum" oraz w śródmieściu o zgodę na ustawienie pamiątkowego głazu w miejscu, gdzie planowana była lokalizacja Pomnika Czynu Zbrojnego Żołnierzy Polski Walczącej. Po otrzymaniu zezwolenia zwróciliśmy się do profesora Bronisława Chromego, z prośbą o wykonanie projektu głazu ze stosowną tablicą.

Dotacja - mniejsza jednak od obiecanej, bo w kwocie 40 milionów złotych - wpłynęła na nasze konto 12 lipca. Uzgodnienia dotyczące lokalizacji w pobliżu „Forum" biegły początkowo bez oporów. W maju prezydent szybko uchylił negatywną opinię Okręgowej Dyrekcji Gospodarki Wodnej. W sierpniu jednak, podczas narady zwołanej przez głównego architekta m. Krakowa, nieoczekiwanie zaproponowano nam dwie kolejne lokalizacje: nad Wisłą przy ulicy Kościuszki vis a vis Placu Włóczków i u wylotu ulicy Retoryka przy Placu Kossaka. Wkrótce potem dyrektor Wydziału Ochrony Zabytków oświadczył, iż nie może podjąć żadnych decyzji bez komisyjnego obejrzenia w proponowanych miejscach schematycznych makiet w skali 1:l a dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska „z przykrością" poinformował nas, że z uwagi na przeciwpowodziowe bezpieczeństwo nie zaopiniuje pozytywnie lokalizacji przy hotelu „Forum". Prezydenckie obietnice nie zostały więc dotrzymane i w dalszym ciągu toczyła się jakaś gra, prowadzona przez trudne do nazwania czynniki, usiłujące rękami decydentów uniemożliwić nam budowę pomnika. Jedyna korzyść z wysiłków w minionych trzech kwartałach 1989 roku polegała na uzyskaniu sporej dotacji, którą zre-sztą również próbowano nam podebrać. Amatorzy tych pieniędzy, w liście drukowanym 21 grudnia 1989 przez Dziennik Polski napisali: opowiadamy się... za odstąpieniem od budowy pomnika AK, przeznaczając zebrane na ten cel fundusze na Muzeum Armii Krajowej.

W styczniu 1990 zmieniliśmy radykalnie metody pracy zespołu zajmującego się pomrukiem. Zrezygnowaliśmy z inwestora zastępczego. Rozwiązana została Komisja d/s Pamięci Żołnierzy Polski Walczącej a jej funkcje przejął Zarząd Oddziału ZIW Śródmieście. Ponieważ dotarły do nas zdecydowanie krytyczne głosy na temat twórczości profesora Antoniego Hajdeckiego - wcześniej zresztą przez nikogo nie kwestionowanej - postanowiliśmy przedstawić do realizacji inny projekt. Wobec niedotrzy-mania obietnic prezydenta Salwy, ustalenia w sprawie lokalizacji przy hotelu „Forum" nie były już dla nas wiążące, więc w marcu wystąpiliśmy ponownie o zgodę na budowę przy ulicy Powiśle koło Placu Kossaka. Przełom w sprawie spowodował zastępca naczelnika Dzielnicy Śródmieście mgr inż. arch. Jan Gołębiowski, który zdołał przeprowadzić przy Powiślu wizję lokalną z udziałem Ministra Kultury i Sztuki prof. Marka Rostworowskiego oraz kompetentnych przedstawicieli decydujących urzędów. Przyjęto wówczas przedstawiony przez prof. Bronisława Chromego nowy projekt oraz naszą propozycję rozszerzenia ideowej formuły monumentu. W maju otrzymaliśmy zezwolenie. Ponieważ pomnik wrócił na swoje miejsce i głaz nie był już potrzebny, tablicę upamiętniającą poległych żołnierzy „Parasola" umieściliśmy na pobliskim budynku.

10 listopada 1990, w przeddzień Święta Niepodległości, na skwerku przy ulicy Powiśle, w pięknej urnie - wykonanej bezinteresownie z łuski armatniej przez chor. szt. Czesława Barana - mieszczącej grudki ziemi zebrane symbolicznie z Cmentarza Orląt Lwowskich i z innych cmentarzy wojskowych oraz wielu jeszcze miejsc pamięci narodowej w kraju i zagranicą, wmurowany został akt erekcyjny pod Pomnik Czynu Zbrojnego Żołnierzy Polski Walczącej. Przy kamieniu węgielnym czuwały wojskowe i harcerskie warty honorowe oraz poczty sztandarowe organizacji kombatanckich. Przy wtórze werbli „Czerwonych Beretów" odczytano apel poległych. W uroczystości uczestniczyli przedstawiciele władz - wojewoda krakowski mgr Tadeusz Piekarz, v-prezydent Krakowa doc. dr Krzysztof Goerlich, przewodniczący Rady Krakowa mgr Kazimierz Barczyk, dowódca krakowskiego garnizonu WP płk dypl. Bronisław Koczur, komendant miasta WP płk Władysław Mucha - weterani I Brygady Legionów Polskich, kapelan II Korpusu Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie ks. płk Adam Studziński, autor realizowanego projektu pomnika prof. Bronisław Chromy, prezes Za rządu Wojewódzkiego Związku Inwalidów Wojennych RP płk dr Leon Lubecki, senator prof. dr inż. Roman Ciesielski, przewodnicząca Rodzin Katyńskich Halina Borek, delegaci „Solidarności” RKS „Małopolska”, drużyny „Roztocze” i „Skała" 27 Krakowskiej Drużyny Harcerzy oraz kombatanci i licznie zgromadzeni mieszkańcy miasta. Mjr prof. dr hab. Zygmunt Kawecki „Mars" - podczas hitlerowskiej okupacji inspektor Kedywu komendy krakowskiego Okręgu AK - powiedział:

W latach II wojny światowej i jakiś czas po jej zakończeniu, byliśmy żołnierzami tej części Polskich Sił Zbrojnych, której wypadło walczyć w szczególnie trudnych warunkach, w okupowanym kraju. Składaliśmy taką przysięgę:

"W obliczu Boga Wszechmogącego i Najświętszej Marii Panny Królowej Korony Polskiej, kładę rękę na ten święty Krzyż, znak Męki i Zbawienia i przysięgam, że będę wiernie i nieugięcie stał na straży honoru Polski, a o Jej wyzwolenie z niewoli walczyć będę ze wszystkich sił moich aż do ofiary z mego życia. Wszystkim rozkazom przełożonych będę posłuszny, tajemnicy niezłomnie dochowam, cokolwiek by mnie spotkać miało... "

Wierni tej przysiędze, spełnialiśmy wyznaczane nam zadania na najrozmaitszych odcinkach trudnej walki w podziemiu, byliśmy wojskiem karnym, zdyscyplinowanym i dlatego możemy szczycić się ogromnym wkładem w zmagania o wolność i niepodległość Polski. Dalekie nam były spory polityczne, gdyż - wzorem polskiego wojska II Rzeczypospolitej - Armia Krajowa działała w służbie całej Ojczyzny, jako formacja ponadpartyjna i apolityczna.

W imię pamięci naszych Towarzyszy Broni, tych poległych w walce oraz zamęczonych w katowniach hitlerowskich i stalinowskich, tych także co nie doczekali dnia, gdy znowu godłem Polaków jest orzeł w koronie - apeluję do żyjących: zanie-chajcie sporów, zrezygnujcie z niezdrowych ambicji, wytężcie wszystkie siły, by związać nasze zdezintegrowane szeregi w jedną całość, zdolną służyć Ojczyźnie potrzebującej naszego doświadczenia, mogącego stanowić liczący się czynnik w pobu-dzaniu aktywności społecznej.

Za rok - jeżeli Pan Bóg pozwoli - odsłonimy w tym miejscu Pomnik Czynu Zbrojnego Żołnierzy Polski Walczącej. Obyśmy wszyscy tego doczekali w jedności i braterstwie!

Prof. Chromy pracował nad modelem pomnika a my szukaliśmy pieniędzy. Stan naszej kasy umożliwiał zaledwie pokrycie części kosztów materiałowych. Wydrukowaliśmy - bezinteresownie zaprojektowany przez artystę plastyka Jacka Drozdowskiego - piękny folder z wycinkiem planu Krakowa obejmującym część „dzielnicy niemieckiej", szkicem historii SZP-ZWZ-AK i hymnem Armii Krajowej. W styczniu 1991 podpisana została umowa z firmą „Metaloplastyka" pana Mariana Boruty, który - nie zrażony aktualnie złą kondycja kasy „pomnikowej" - przystąpił do wykonywania odlewów z elementów modelu, dostarczanych mu sukcesywnie przez prof. Chromego. Apelowaliśmy o pomoc setkami listów krajowych i zagranicz-nych. Popierały nas niektóre czasopisma. Szukaliśmy sponsorów mogących dysponować poważniejszymi kwotami. W rezultacie zyskaliśmy znaczące dotacje od Zarządu Okręgu ZIW RP w Krakowie, Zarządu Głównego ZIW RP w Warszawie, Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz od krakowskiego Zarządu Wojewódzkiego Związku Kombatantów i b. Więź-niów Politycznych RP. Odmownie potraktowało nas Ministerstwo Kultury i Sztuki. W odpowiedzi na listy wysyłane do środowisk kombatanckich za granicę napłynęło nieco drobnych wpłat dewizowych oraz sporo listów ze słowami otuchy i zachęty.

Z początkiem 1991 roku podjęliśmy - początkowo nieoficjalnie - starania o przekazanie nam brązu z ważącego kilka ton pomnika Lenina, zdjętego z placu na Osiedlu Centrum w Nowej Hucie. W czerwcu zwróciliśmy się w tej sprawie formalnym pismem do v-przewodniczącego Rady Miasta dra Ryszarda Bociana, lecz odpowiedź nie nadeszła. Bez odpowiedzi też pozostało pismo wysłane do Rady Miasta w październiku. W połowie listopada dowiedzieliśmy się z Gazety Wyborczej o przetargu na zdemontowaną figurę, na którą jakoby pojawił się amator z Włoch. Wkrótce jednak Dziennik Polski poinformował, że włoski kontrahent zniknął a znalazł się inny - ze Szwecji. W kolejnym piśmie do Rady Miasta pytaliśmy, czy nie jest to żenujące, że Kraków, który postarał się o tyle pomników sławiących zwycięstwa Armii Czerwonej i jej wodzów, nie ma żadnego monumentu oddającego hołd bezprzykładnemu bohaterstwu żołnierza polskiego, walczącego ofiarnie o wolność i niepodległość Ojczyzny?

Pertraktacje dotyczące sprzedaży nowohuckiego postumentu dobiegały końca a nam - w ostatniej chwili - pomógł radny dr Andrzej Komorowski. Umieścił problem pomnika na porządku dziennym obrad Rady Miasta, pozyskał sojuszników i stworzył klimat sprzyjający sprawie. Nasza delegacja uczestniczyła w posiedzeniu trwającym od wczesnych godzin porannych do późnej nocy. Apelowaliśmy do radnych:

Przekazanie kadłuba Lenina, lub pieniędzy uzyskanych ze sprzedaży tej figury na Pomnik Czynu Zbrojnego Żołnierzy Polski Walczącej, to akt sprawiedliwości historycznej. Symbol nienawiści do wszystkiego, co zmierzało ku niepodległej i suwerennej Polsce, przetopiony zostanie na monument poświęcony pamięci Żołnierzy Niepodległości. Nie jest to żadna darowizna, lecz przekazanie usuniętego „Lenina " stanowiącego własność miasta, do dyspozycji roboczego komitetu, celem odlania z odzyskanego brązu Pomnika Żołnierzy Polski Walczącej, który też będzie własnością miasta. Nieporozumieniem są rozważania na temat sprzedaży komitetom niepotrzebnego nikomu „Lenina".

Doczekaliśmy czasów, jakich naród polski nie przeżywał chyba jeszcze nigdy. Skąd bierze się kompletny dzisiaj zanik patriotyzmu? Dlaczego nad wszystkimi uczuciami góruje kult pełnego portfela i prywata? Skąd powszechna dziś maniera spektakularnych gestów o charakterze patriotycznym, służących w rzeczywistości dobijaniu się do władzy, zdobywaniu pozycji i stanowisk? Czy wolno nam udawać, że tego wszystkiego nie widzimy? Czy wolno nam godzić się z takim stanem rzeczy?

Uczono nas - młodzież harcerską międzywojennych lat - że zgodnie z pierwszymi słowami harcerskiego hymnu „"wszystko co nasze, Polsce oddamy... ". Sprawdziły się te słowa, gdy Ojczyzna była w potrzebie. Wychowywano nas w kulcie powstań narodowych i etosu Legionów wielkiego marszałka Józefa Piłsudskiego. A jak teraz jest z tym wychowaniem? Nie wystarczą manifestacje i przemarsze ze sztandarami z okazji takich lub innych świąt. Wychowywać trzeba codziennie.

Pomnik Żołnierzy Polski Walczącej, mający ogromne walory dydaktyczne, przywodzić będzie na pamięć najlepsze wzorce umiłowania Ojczyzny. Poświęcony jest tym, co za Polskę walczyli, cierpieli i ginęli w latach II wojny światowej oraz w okrutnych czasach hitlerowskiego i stalinowskiego terroru. Może ruszy sumieniem społeczeństwa i wydobędzie z niego nowe siły, gotowe w razie potrzeby iść tamtymi żołnierskimi śladami? Piękne dzieło wybitnego artysty rzeźbiarza profesora Bronisława Chromego, zdobiąc skwer w ruchliwym miejscu, w centrum Krakowa, będzie codziennie przypominać o obowiązkach wobec narodu i kraju. Tam powinno się składać kwiaty przy okazji licznych rocznic lokalnych, rezerwując Grób Nieznanego Żołnierza przy Placu Matejki dla uroczystości o charakterze państwowym.

Wielokroć zwracają się do nas rozmaici ludzie - starzy i młodzi - pytając o miejsca pochówku bliskich, zamordowanych przez oprawców hitlerowskich lub stalinowskich. Na takie pytania często nie ma odpowiedzi. Proponujemy wtedy, by bliskiej osobie palić znicz nagrobny na dowolnie wybranej mogile, albo przy dowolnie wybranym pomniku. Teraz, gdy stanie Pomnik Żołnierzy Polski Walczącej, właśnie na skwerku przy Powiślu będzie stosowne miejsce kultu dla tych wszystkich, których nieznane mogiły rozsiane są w całym naszym kraju i na całym świecie.

Niebywałym wysiłkiem nielicznej grupy działaczy społecznych udało się uzyskać godną tego monumentu lokalizację. Na konto pomnika wpłynęły tysiące wpłat. Wszyscy, co w ciągu minionych ponad 10-ciu lat świadczyli na rzecz pomnika mniejszymi lub większymi kwotami, oczekują rezultatu. Tymczasem my, z braku błahej w gruncie rzeczy przyczyny braku środków na pokrycie ostatnich już wydatków, nie dotrzymujemy obiecywanych terminów.

Mamy świadomość, że istnieją dzisiaj pilniejsze potrzeby. Wiemy jednak także, że kwota około 200 milionów nie jest w budżecie miasta aż tak wielka, by mogła - kosztem przerwania daleko zaawansowanych prac przy monumencie - zaważyć na spełnieniu tych ważniejszych potrzeb. Ten pomnik, to inwestycja nie tylko fizyczna, ale też - i przede wszystkim - moralna. Wierzymy, iż wstrząśnie on szybko społecznym sumieniem, że permanentnie przypominać będzie o obowiązkach wobec Polski, tych w latach pokoju i-oby nie było trzeba - tych w czasie zagrożenia.

W gorących słowach poparł nas obecny na sesji prezydent Miasta Krakowa dr Krzysztof Bachmiński. Radni - z nielicznymi wyjątkami - głosowali za udzieleniem dotacji w pełnej kwocie uzyskanej ze sprzedaży figury Lenina. Dotacja w wysokości ponad 226 milionów złotych - kończąca nasze problemy finansowe - wpłynęła w połowie maja.

Nie był to jednak koniec kłopotów. Zaraz po przyznaniu nam kwoty pochodzącej ze sprzedaży figury Lenina, w Czasie Krakowskim ukazała się informacja, iż Towarzystwo Miłośników Historii i Zabytków Krakowa kwestionuje zatwierdzoną lokalizację Pomnika Żołnierzy Polski Walczącej i uważa, że najwłaściwszym miejscem dla tego monumentu byłby Plac Inwalidów. Stanowisko takie - jak niebawem poinformował Dziennik Polski -poparł v-ce prezydent Jacek Fitt. W maju zostaliśmy wezwani na posiedzenie Komisji Kultury przy Radzie Miasta. Komisja, używając argumentów świadczących o najzupełniejszej nieznajomości problematyki i realiów, usiłowała skłonić nas do zgody na rezygnację ze skwerku przy Powiślu i lokalizację na Placu Inwalidów. Akceptacja jakichkolwiek zmian łączyć się musiała z przygotowywaniem nowej, skomplikowanej i kosztownej dokumentacji oraz przesunięciem terminu budowy na nieokreślony czas a w konsekwencji - na co być może ktoś liczył - doprowadzić mogła do stłumienia inicjatywy ludzi starych, schorowanych i z nużonych nieustannymi przeszkodami. Oczywiście nie ustąpiliśmy, więc spotkanie, prócz straty czasu, nie spowodowało żadnej szkody. Postępowały prace przy odlewie postumentu, nasz zespół techniczny ofiarnie budował fundamenty a krakowski korespondent Polski Zbrojnej - nawiązując do poglądów prezentowanych przez Towarzystwo Miłośników i Komisję Kultury - donosił, że sprawa lokalizacji jest nadal sporna, zaś ostateczny sąd zostanie dopiero wydany przez Zarząd Miasta.

Czyniliśmy intensywne przygotowania do odsłonięcia pomnika w dniu Święta Żołnierza, lecz na życzenie Biura Organizacji Światowego Zjazdu Kombatantów Polskich trzeba było nieco przesunąć ten termin. Letnie miesiące 1992 roku ubiegły nam w napięciu i na wytężonej pracy. 14 sierpnia orły prof. Chromego stały już na skwerze przy Powiślu.


POMNIK CZYNU ZBROJNEGO

poświęcony

ŻOŁNIERZOM

POLSKI WALCZĄCEJ

POLEGŁYM

NA WSZYSTKICH FRONTACH H WOJNY ŚWIATOWEJ

ŻOŁNIERZOM

RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

STRACONYM

PRZEŚLADOWANYM

ZMARŁYM

W CZASACH TERRORU

HITLEROWSKIEGO I STALINOWSKIEGO

BOHATEROM

ARMII KRAJOWEJ


(Uroczystość odsłonięcia Pomnika Czynu Zbrojnego Żołnierzy Polski Walczącej)

Pomnik odsłonięty został 17 sierpnia 1992 roku. W godzinach popołudniowych wojsko wystawiło przy monumencie warty honorowe. Uroczystość rozpoczęła się mszą świętą celebrowaną w Bazylice Mariackiej przez Jego Elscelencję księdza infułata Stanisława Małysiaka, w asyście historycznego sztandaru powstańczego z 1863 roku, dekorowanych Srebrnym Krzyżem Orderu Wojennego Virtuti Militari sztandarów Związku Legionistów Polskich i 6 Pomorskiej Dywizji Piechoty, sztandaru Komendy Wojewódzkiej Policji oraz ponad 50-ciu sztandarów i proporców jednostek i oddziałów Armii Krajowej, Związku Inwalidów Wojennych RP, Światowego Związku Żołnierzy AK, Związku Kombatantów RP i Więźniów Politycznych, szcze-pów harcerskich, Stowarzyszenia Rodzin Katyńskich Polski Południowej i innych organizacji społecznych i kombatanckich. W stallach przed głównym ołtarzem zajmowali miejsca honorowi goście. Świątynia nie zmieściła wszystkich. Chór parafialny „Hasło" pod dyrekcją artysty muzyka mgr Teresy Majka odśpiewał pięknie hymn Armii Krajowej.

Po mszy świętej, uformowany na Rynku pochód z Kompanią Honorową i orkiestrą „Czerwonych Beretów" na czele, przemaszerował ul. Grodzką pod Wawel a następnie Podzamczem na skwer przy Powiślu. Pomnik otoczyły poczty sztandarowe. Wokół zasiedli i stanęli uczestnicy uroczystości - przybyły w imieniu Prezydenta RP i Zwierzchnika Sił Zbrojnych gen. bryg. Czesław Laszczkowski, wojewoda krakowski mgr Tadeusz Piekarz, Jego Ekscelencja ks. infułat Stanisław Małysiak, twórca monumentu prof. dr Bronisław Chromy z autorem projektu otoczenia pomnika prof. dr hab. inż. arch. Januszem Bogdanowskim, komendant główny Federacji Polskich Związków Obrońców Ojczyzny i z-ca komendanta naczelnego Związku Legionistów Polskich płk Edmund Jastrzębiec-Stróżanowski z komendantem krakowskiego Okręgu ZLP mjr. Władysławem Ochońskim i grupą Żołnierzy Marszałka, komendant Inspektoratu AK „Maria" i dowódca 106 Dywizji Piechoty AK gen. bryg. Bolesław Nieczuja-Ostrowski „Tysiąc", wdowa po dowódcy II Korpusu PSZ na Zachodzie pani Irena Bogdańska-Andersowa, kapelan II Korpusu PSZ na Zachodzie ks. płk Adam-Franciszek Studziński, byli ministrowie Rządu RP na Obczyźnie dr Mieczysław Sas-Skowroński, dr Jan Dunin-Karwicki i dr Artur Rynkiewicz, konsul Stanów Zjednoczonych Ameryki pan Rene Bebeau, przedstawiciel dowódcy Grupy Organizacyjnej Krakowskiego Okręgu Wojskowego gen. bryg. Bolesław Baranowski, szef Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego pik dypl. mgr Bronisław Koczur z ppłk. mgr. Józefem Kanią, komendant krakowskiego garnizonu WP płk dypl. Józef Marszałek, prezydent Krakowa dr Krzysztof Bachmiński z sekretarzem Urzędu Miasta mgr. inż. Mieczysławem Pieronkiem, przewodniczący Rady Miasta Krakowa mgr Kazimierz Barczyk z radnymi drem Antonim Dawidowiczem, drem Andrzejem Komorowskim i mgr Januszem Płoszajem, szef OC płk dypl. Stanisław Balawender z płk. Augustynem Rabczakiem, prezes Zarządu Głównego Związku Inwalidów Wojennych RP płk Jan Krotke-Kochanowski z v-prezesem płk. drem Marianem Kazubskim, dyrektor Urzędu d/s Kombatantów płk Jan Gozdawa-Gołębiowski, dyrektor Muzeum Czynu Niepodległościowego mgr Zofia Korczyńska, prezes Instytutu Józefa Piłsudskiego w Kraju kpt. dr Krystian Waksmundzki, kurator Wydziału Oświaty UW w Krakowie mgr Jerzy Lackowski, przewodniczący krakowskiej Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu prof. dr hab. Józef Buszko z dyrektorem biura mgr Ryszardem Kotarbą, dyrektor Wydziału Spraw Społecznych UW dr Jerzy Tarnawski z inspektorem mgr Andrzejem Przewoźnikiem, prezes Zarządu Okręgu ZIW RP w Krakowie ppor. mgr Antoni Fugiel „Bumerang" z v-ce prezesami Danutą Krzeszewską „Anną" i kpt. dr. Bogdanem Glińskim, delegacje i przedstawiciele - londyńskich Kół Weteranów 8 Pułku Ułanów im. Księcia Józefa Poniatowskiego i Żołnierzy l Dywizji Pancernej PSZ na Zachodzie, Związku Sybiraków z mgr. Wiesławem Krawczyńskim, Stowarzyszenia Rodziny Katyńskiej z Haliną Borek, Towarzystwa Opieki nad Majdankiem z dr Iwoną Ruebenbauer-Skwarą, Środowiska Żołnierzy PSZ na Zachodzie z por. mgr. inż. Andrzejem Suchoniem, Środowiska Powstańców Warszawskich z por. doc. mgr. inż. Mikołajem Wieklukiem „Nike", Komendy Okręgu AK Kraków z kpt. mgr. inż. Kazimierzem Bajerem „Leliwą", Komendy Podokręgu AK Rzeszów z kpt. Tadeuszem Litwińskim 'Tadkiem"/ "Związku Odwetu" i Kedywu Okręgu AK Kraków z mjr. prof. dr. hab. Zygmuntem Kaweckim „Marsem", krakowskiego Inspektoratu AK z mjr. mgr. Stanisławem Gaczołem „Nawarą", miechowskiego Inspektoratu AK z mjr. mgr. inż. Bohdanem Thuguttem „Betehą", nowosądeckiego Inspektoratu AK z mjr. Władysławem Wietrznym „Dęborogiem", rzeszowskiego Inspektoratu AK z por. prof. dr. hab. Stanisławem Pankiem „Gilem", przemyskiego Inspektoratu AK z doc. dr. inż. Kazimierzem Pelcem, Stowarzyszenia Wolność i Niezawisłość z mgr Ludwikiem Kubikiem „Lucjanem", Związku Kombatantów RP i Więźniów Politycznych z prezesem kpt Józefem Kopczyńskim, Związku Żołnierzy Batalionów Chłopskich z kpt. inż. Stanisławem Ciepielą, Towarzystwa Miłośników Lwowa z mgr inż. Jadwigą Kawińską, Towarzystwa Miłośników Wilna, Koła Seniorów Solidarności Instytutu Zootechniki z inż. Heleną Czerwińską, Kręgu „Szarych Szeregów" z mgr. inż. Zygmuntem Poganem „Zbroją", Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej z hm. Ryszardem Wcisłą, jasielskiego hufca ZHP z hm. Jackiem Smolikiem, Organizacji „Strzelec" i Bractwa Kurkowego, młodzież szkolna i akademicka, przedstawiciele prasy, radia i telewizji.

Ceremonię otworzyło wojsko. Dowódca Kompanii Honorowej złożył meldunek generałowi Czesławowi Laszczkowskiemu, orkiestra odegrała hymn państwowy. Po powitaniu uczestników uroczystości, padły słowa:

Pomnik poświęcony jest żołnierzom polskim, poległym na wszystkich frontach II wojny światowej - a więc także na szczególnie trudnym podziemnym froncie w kraju - oraz żołnierzom poniewieranym i mordowanym przez aparaty terroru hitlerowskiego i stalinowskiego.

Odsłonięcie i poświęcenie nastąpić miało wcześniej, w Dzień Wojska Polskiego, po długiej przerwie obchodzony znowu 15 sierpnia, lecz stosując się do apelu organizatorów światowego zjazdu Kombatantów Polskich, przesunęliśmy uroczystość.

Inicjatywa budowy zrodziła się w Związku Inwalidów Wojennych RP, który w makroregionie krakowskim obchodzi w tym roku swoje 75-lecie i jest bodajże najstarszą w Polsce organizacją kombatancką. Nieliczne, zachowane historyczne sztandary ZIW RP, są dzisiaj z nami.

O tym, czy taki pomnik jest potrzebny, świadczą najdobitniej wpłaty napływające na ten cel od 10-ciu lat. Na apele Komitetu Roboczego odpowiedziały setki indywidualnych ofiarodawców, tysiące dzieci z różnych szkół, uczelnie i instytuty badawcze, parafie kościelne, środowiska akowskie, organizacje „Solidarności", rozmaite stowarzyszenia, kluby sportowe i najróżniejsze instytucje. Datki nadchodziły z całego świata. Jest w zebranej tą drogą kwocie niejeden „wdowi grosz", niejedna złotówka wygarnięta z portfela kosztem ważnych może bieżących potrzeb.

Wspomagały konto budowy dotacje Rady Ochrony Pamięci Walki i Męczeństwa, Urzędu Miasta i Związku Inwalidów Wojennych, ale pieniędzy ciągle brakowało. Przełom w takiej niedobrej sytuacji, spowodowała dopiero decyzja Rady Miasta Krakowa, przeznaczająca na pomnik kwotę uzyskaną ze sprzedaży do Szwecji statuy nowohuckiego Lenina.

Trzy orły symbolizują integrację pokoleń I, II i III Rzeczypospolitej, sięgającą głęboko wstecz w zmaganiach o wolność i niepodległość Polski. Niech więc przypominają o potrzebie integracji naszego społeczeństwa i o naszych dzisiejszych obowiązkach w staraniu o siłę Ojczyzny i powszechny w niej dobrobyt.

Niech pomnik ten będzie symbolem czci dla tych wszystkich, co w latach grozy kładli życie w obronie Ojczyzny. Dla żołnierzy Września 1939 i pól bitewnych Francji. Dla poległych pod Narwikiem i na pustynnych piaskach Afryki. Dla marynarzy, pod polską banderą tropiących wroga na wszystkich akwenach świata. Dla lotników sławiących polskie skrzydła na całym ogarniętym wojną niebie oraz spieszących po swoją śmierć do okupowanego kraju z bronią i cichociemnymi. Dla cichociemnych, co świadomie rezygnowali z luksusu walki w regularnej armii chronionej międzynarodowymi konwencjami. Dla bezimiennych bohaterów wojskowych służb specjalnych. Dla emisariuszy i kurierów szukających śmierci na „zielonych granicach". Dla żołnierzy Tajnej Organizacji Wojskowej, Organizacji Orła Białego, Służby Zwycięstwu Polski, Związku Walki Zbrojnej, Armii Krajowej, organizacji „Niepodległość" i Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj oraz dla członków Batalionów Chłopskich, Narodowej Organizacji Wojskowej, Polskiej Organizacji Zbrojnej i innych formacji paramilitarnych scalonych z Armią Krajową. Dla żołnierzy poległych pod Lenino i Kołobrzegiem oraz na całym szlaku bojowym prowadzącym do Ojczyzny z nieludzkiej ziemi sowieckiej. Dla bohaterów spod Monte Cassino i całej kampanii włoskiej. Dla uczestników walk na szlaku wiodącym od plaż Normandii, przez Belgię i Holandię po północne Niemcy. Dla spadochroniarzy tragicznego desantu pod Arnhem. Dla polskich żołnierzy masowo mordowanych wiosną 1940 roku przez Niemców na zakończenie eksterminacyjnej operacji „A-B" i w tym samym czasie przez Sowietów w Katyniu, Ostaszkowie a także innych, dotąd nieujawnionych miejscach kaźni. Dla żołnierzy, którzy nigdy nie wrócili z obozów internowania i jenieckich, którzy nie przeżyli hitlerowskich koncentraków i stalinowskich łagrów, katowni Gestapo, NKWD i UB. Dla żołnierzy, którzy ginęli, kontynuując walkę w formacjach antysowieckiego frontu lat powojennych.

Niech Pomnik Czynu Zbrojnego Żołnierzy Polski Walczącej będzie miejscem kultu dla tych wszystkich, których mogiły są do dziś - i chyba na zawsze już zostaną - nieznane. Niech przypomina Żołnierzy, co ofiarą cierpień i życia zapłacili za naszą wolność i niech codziennie budzi w nas poczucie obowiązków wobec Polski.

Generałowie Czesław Laszczkowski i Bolesław Nieczuja-Ostrowski „Tysiąc" dokonali aktu odsłonięcia. Sygnalista podał na trąbce hasło Wojska Polskiego. Jego Ekscelencja ksiądz infułat Stanisław Małysiak poświęcił pomnik. Odbył się apel poległych, zakończony wierszem Ryszarda Kiersnowskiego, recytowanym przez dyrektora krakowskiego Muzeum Lotnictwa mgr. inż. Krzysztofa Radwana, syna zmarłego żołnierza Armii Krajowej. Wojsko oddało salwę honorową. Przemawiali goście honorowi - gen. Czesław Laszczkowski, gen. Bolesław Nieczuja-Ostrowski, płk Edmund Jastrzębiec-Stróżanowski, wojewoda Tadeusz Piekarz, radny Janusz Płoszaj, płk Gozdawa-Gołębiowski i prezes Antoni Fugiel. Przy werblach złożono wieńce i wiązanki kwiatów. Orkiestra „Czerwonych Beretów" pożegnała uczestników uroczystości bogatą wiązanką pięknych marszów wojskowych.


(Przekazanie Pomnika Czynu Zbrojnego Żołnierzy Polski Walczącej władzom Miasta Krakowa)

16 listopada 1992, podczas akademii z okazji 75-lecia powstania Związku Inwalidów Wojennych w regionie krakowskim, oddaliśmy monument miastu, wręczając prezydentowi dr. inż. Józefowi Lassocie akt o treści:


SPOŁECZNY KOMITET

DZIAŁAJĄCY PRZY

ODDZIALE ZWIĄZKU INWALIDÓW WOJENNYCH RP

KRAKÓW-ŚRÓDMIEŚCIE

MA ZASZCZYT UROCZYŚCIE PRZEKAZAĆ

PREZYDENTOWI

STOŁECZNEGO KRÓLEWSKIEGO MIASTA KRAKOWA

POMNIK

CZYNU ZBROJNEGO

ŻOŁNIERZY POLSKI WALCZĄCEJ

DZIEŁO WYBITNEGO RZEŹBIARZA PROFESORA BRONISŁAWA

CHROMEGO

WZNIESIONE W KRAKOWIE U ZBIEGU ULIC ZWIERZYNIECKIEJ

I POWIŚLA

NA CHWAŁĘ I CZEŚĆ HEROICZNYCH WYSIŁKÓW

SYNÓW I CÓREK NARODU POLSKIEGO

WALCZĄCYCH W KRAJU I NA WSZYSTKICH FRONTACH ŚWIATA

-

PROSIMY WŁADZE MIASTA

O PRZYJĘCIE POMNIKA I OTOCZENIE GO OPIEKĄ


Grupa osób czynnie zaangażowanych w sprawie budowy monumentu otrzymała w tym dniu medale Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej, odznaki honorowe Związku Inwalidów Wojennych RP i listy z wyrazami wdzięczności.


(Podziękowanie tym, którzy przyczynili się do powstania Pomnika)

Pomnik Czynu Zbrojnego Żołnierzy Polski Walczącej zbudowany został zbiorowym i najzupełniej bezinteresownym wysiłkiem nielicznej grupy działaczy społecznych, rozumiejących znaczenie patriotycznych symboli i autentycznych wzorców w procesie wychowywania młodych pokoleń. Pierwsze szkice monumentu wykonał artysta rzeźbiarz Wiktor Pawlikowski. Wybór lokalizacji oraz opracowanie koncepcji i planu zagospodarowania przestrzennego otoczenia pomnika, zawdzięczamy wybitnemu naukowcowi Politechniki Krakowskiej, prof. dr. hab. inż. arch. Januszowi Bogdanowskiemu. Projekt i modele pomnika w obecnym kształcie, to dzieło profesora Krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, znanego artysty rzeźbiarza Bronisława Chromego. Przełom w trudnych sporach z władzami i blokiem przeciwników, spowodował mgr inż. arch. Jan Gołębiowski, który potem jeszcze do końca współuczestniczył w żmudnym i bardzo czasochłonnym nadzorowaniu prac. Piękny folder zaprojektował artysta plastyk Jacek Drozdowski. Radny Miasta dr Andrzej Komorowski doprowadził do przyznania nam dotacji umożliwiającej sfinalizowanie inwestycji. Współdziałali z nami - dr inż. arch. Krystian Seibert, mgr inż. Paweł Dąbrowa-Kostka, mgr Andrzej Tarko, mgr Wiktor Błażewski, mgr Michał Jastrzębski, mgr Krystyna Libelt, mgr Wojciech Baliński, dr Adam Staliar-Woźniak, mgr inż. Janusz Niemiec, mgr inż. arch. Piotr Patoczka, Anna Dąbrowa-Kostka. Wspierali nas znakomici dziennikarze red. Stanisław Maria Jankowski i red. Andrzej Wernic.


Niewielki Komitet Pamięci Żołnierzy Polski Walczącej przy Oddziale ZIW RP Kraków-Śródmieście - mający w dorobku sesje historyczne, tablice i pomnik - składał się początkowo z Józefa Bastera, Stanisława Nawary-Gaczoła, Henryka Gallasa, Józefa Rokosza, Ryszarda Nuszkiewicza, Jana Dąbrowskiego, Ireny Rapaczyńskiej, Jadwigi Makowskiej, Ireny Ułan, Józefa Matuły, Władysława Cybińskiego i Wincentego Sikory. Z biegiem czasu zespół ten zyskał nowe cenne siły - Mikołaja Wiekluka, Jana Szotta, Leona Lubeckiego, Antoniego Fugla, Jana Gołąbka, Kazimierza Dębskiego, Wiktora Hoffmana, Danutę Krzeszewską, Zbigniewa Bastera, Teresę Stanek, Eugeniusza Sołtykiewicza, Janinę Gołębiowską, Elżbietę Błaszczak, Danutę Nagaj-Przybyłowicz, Edmunda Galosa, Janinę Bugajską, Antoniego Paradowskiego, Szczepana Maliszewskiego, Wiesławę Weissową, Włodzimierza Petlickiego, Tadeusza Krupińskiego, Władysława Szczepańskiego, Danutę Nowicką, Daniele Krupską, Helenę i Zdzisława Czarnotów, Jadwigę Dąbrowską i Marię Drozdowską - oraz członków pocztu sztandarowego - Jana Drożdżowskiego, Franciszka Dudka, Stanisława Wozowicza, Zygmunta Marchewkę, Ferdynanda Forysia i Piotra Szlachtę.


Nie wszystkim niestety dane było doczekać odsłonięcia Pomnika Czynu Zbrojnego Żołnierzy Polski Walczącej. W ciągu 12-letnich zmagań z przeciwnikami i przeciwnościami, odeszli od nas na zawsze - śp. Wiktor Pawlikowski, śp. Józef Baster, śp. Ryszard Nuszkiewicz, śp. Henryk Gallas, śp. Krystyna Libelt, śp. Jan Dąbrowski, śp. Jan Drożdżowski, śp. Irena Ułan, śp. Jan Szott, śp. Edmund Galos, śp. Władysław Cybiński, śp. Wincenty Sikora.

W dniu Święta Zmarłych, pod pomrukiem przy Powiślu, im także palić będziemy znicze pamięci.


Skocz do: Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi