Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi

Piotr Stachiewicz (1975), Pierwsze próby krakowskie


Z Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

[w:] Piotr Stachiewicz, Akcja Koppe, Wydawnictwo MON, Warszawa 1975




Kraków w planach hitlerowskich miał być pierwszym miastem w Polsce (tzw. Generalnej Guberni), przekształconym w miasto niemieckie, nie tylko z nazwy, ale głównie z charakteru wewnętrznego i składu ludności. Dlatego został „stolicą” tzw. Generalnej Guberni, a więc siedzibą najwyższych władz okupanta. Na Wawelu znajdowały się apartamenty prywatne i recepcyjne generalnego gubernatora oraz innych najwyższych dostojników niemieckich, w tym i Koppego. Siedzibą tzw. rządu Generalnej Guberni, czyli miejscem urzędowania również Koppego, był budynek główny Akademii Górniczo-Hutniczej, położony przy alei Mickiewicza 30. Nasycanie Krakowa niemiecką ludnością cywilną, urzędami niemieckimi, policją jawną i tajną, żandarmerią i innymi formacjami niemieckimi było znacznie większe niż w Warszawie, sprowadzanej powoli do znaczenia, a w przyszłości i wielkości miasta prowincjonalnego, powiatowego.

Proces degradacji Warszawy ledwo się zresztą zaczął i poza pociągnięciami natury administracyjnej oraz brakiem wszelkich inwestycji sprowadzał się raczej do sfery planów perspektywicznych. Kraków natomiast w zamiarach niemieckich miał zostać uczyniony miastem niemieckim i przeobrażenie jego w tym kierunku następowało dość szybko.

Wystarczy przytoczyć, że na około 300 000 mieszkańców okupacyjnego Krakowa około 50 000 stanowili Reichs- i Volksdeutsche, co oznacza, że co szósty statystycznie mieszkaniec stanowił zagrożenie ludności polskiej i oddziałów podziemnych. Analogiczny stosunek w Warszawie charakteryzuje się liczbą około co trzydziestego mieszkańca, który był Niemcem lub osobą z nimi związaną.

Charakterystyka ta wypadnie jeszcze gorzej dla Krakowa, jeżeli zważymy, że zaludnienie na l km2 w Krakowie wynosiło ca 4 500 osób, podczas gdy w Warszawie ca 8 300 osób, a tzw. dzielnica śródmiejska w Krakowie była od warszawskiej około 10 razy mniejsza, przy czym w Krakowie stanowiła prawie w całości tzw. dzielnicę niemiecką, podczas gdy w Warszawie znaczna jej część nie należała do niej.

Liczby - aczkolwiek bardzo wymowne - nie oddają zdecydowanie różnej atmosfery obu miast pod okupacją. Podczas gdy w Warszawie odczuwało się czasami „powietrze", można było złapać oddech, stąpało się niekiedy głośno i otwarcie rozmawiało, w Krakowie rozmowy wiodło się szeptem, stąpało bezszelestnie i ledwie oddychało. Nad Krakowem zalegała bez przerwy powała niemieckiego terroru, inwigilacji, węszenia.

Różnica w sytuacji obu miast miała od samego początku okupacji odbicie w sytuacji ruchu podziemnego. Rozpoczęte w roku 1940 i ciągnące się nieprzerwanie do połowy roku 1941 aresztowania w organizacjach podziemnych doprowadziły do znacznego rozbicia Komendy Okręgu AK w Krakowie. Podjęte środki ostrożności i zabezpieczenia nie uchroniły jednak od dalszych wsyp o tak masowym charakterze, że były okresy całkowitego zamarcia działalności podziemia. Aczkolwiek i w Warszawie zdarzały się wsypy, nigdy jednak nie miały tak masowego charakteru, nigdy również nie doprowadziły do dezorganizacji na szerszą skalę i do unicestwienia działalności całych odcinków.

Wypływało z tego znaczne utrudnienie pracy konspiracyjnej w Krakowie, nie mówiąc już o możliwościach prowadzenia akcji zbrojnych na skalę Warszawy. Organizowane w Krakowie życie podziemne miało te same ramy organizacyjne co w Warszawie, różne zaś było zasadniczo w formach prowadzonej walki zbrojnej i jej rozmiarach. Przeważał indywidualnie przeprowadzany zamach, nie wiążący się z jakąkolwiek szerszą walką. Pewnym odstępstwem od tej zasady była przeprowadzona przez krakowski zespół oddziału „Kosa”[1] wieloosobowa akcja na Krügera[2] w dniu 20 kwietnia 1943 roku.

Według zachowanego oryginalnego meldunku[3] z tej akcji sześcioosobowa grupa w składzie: „Góral” (Tadeusz Battek) z bombą i pistoletem, „Czesław” (Andrzej Jankowski) z bombą, „Wojtek-Stanisław” (Klemens Tadeusz Wojs) z pistoletem, „Wojtek-Karol” (Julian Krężel) także z pistoletem, „Bogusław-Bolesław” (Edward Madej) i „Bogusław-Jan” (Jerzy Kleczkowski) również z pistoletami - zaatakowali auto wiozące ge-nerała Friedricha Krügera o godzinie 9.50 przy skrzyżowaniu al. Krasińskiego i ul. Wygoda. W wyniku tej akcji prawdopodobnie zraniono Krügera, zabito dwóch Niemców, przeszkadzających w odskoku z miejsca akcji, a z grupy, przeprowadzającej akcję, ranny został odłamkami bomby rzucający ją „Góral”[4].

Pierwszy więc plan usunięcia Koppego przewidywał jednoosobowo przeprowadzony zamach snajperski. Kamienica na rogu ul. Bernardyńskiej i Smoczej, na samym narożniku, posiada wieżyczkę, której malutkie okienka znajdują się na wysokości około 5 piętra i wy-chodzą na stronę Wawelu. Widać z nich dobrze podwórze, znajdujące się już w obrębie i po wewnętrznej stronie Wawelu, na które podjeżdżał samochód, zabierający Koppego do siedziby tzw. „rządu” GG.

Od wyjścia z budynku zamkowego na Wawelu do wejścia do samochodu Koppe musiał przejść pieszo odległość około pięciu metrów. Na tym odcinku, znajdującym się w odległości około dwustu pięćdziesięciu metrów od okienek wieżyczki, Koppe miał zostać trafiony pociskiem karabinu snajperskiego przez porucznika Kedywu okręgu krakowskiego, „Powolnego” (Ryszard Nuszkiewicz), zrzuconego z Anglii do Polski w lutym 1943. Po oddaniu strzału czy strzałów w Koppego „Powolny” miał szybko wyjść z wieżyczki, zejść schodami na podwórze i dalej - łączącymi się podwórzami sąsiednich kamienic - opuścić miejsce akcji.

Mimo opracowania tego planu i poczynienia pewnych przygotowań - nie uzyskał on akceptacji. Wiadomo było, że Niemcy dojdą w końcu - ustalając pozycję Koppego w chwili zamachu, kąt trafienia i tor pocisku - do miejsca, z którego został oddany strzał. Obawiano się, że wynikiem takiego ustalenia, byłaby niewątpliwie pacyfikacja ludności cywilnej, przynajmniej tej zamieszkałej w kamienicy narożnej, a najprawdopodobniej również w kamienicach obocznych. Miano również na uwadze i to, że nawet w przypadku zabicia Koppego Niemcy w ogóle mogli się do tego nie przyznać i cały, ważny psychologicznie dla społeczeństwa polskiego i polskiej polityki aspekt akcji byłby zaprzepaszczony w podobnym stopniu, jak stało się to przy Krügerze, którego los po zamachu nie był znany[5].

Porzucając więc plan zamachu snajperskiego na Koppego, przystąpiono z początkiem roku 1944 do systematycznego rozpracowania zwyczajów jego życia, układu dnia, poruszania się, środków lokomocji itd.

Zadania w tym zakresie zlecono w organizacji Kedywu krakowskiego - szefowi łączności, kpt. „Rakowi” (Józefowi Basterowi). Kpt. „Rak” poprowadził rozpoznawanie Koppego dwoma torami. Z jednej strony na ulicach Krakowa między Wawelem i gmachem Akademii Górniczo-Hutniczej zorganizował rozpoznawanie tras przejazdu Koppego, samochodów, jakimi jeździł, częstotliwości i regularności jego poruszania się, które prowadziły łączniczki Kedywu krakowskiego, a przede wszystkim „Ina” (Zofia Jasieńska), „Bobo” (Irena Sokołowska), „Dzidzia” (Zofia Sokołowska), „Ada” (Irena Potoczek) i „Tomek” (Anna Szygalska). Z drugiej strony obserwacje prowadzone przez łączniczki uzupełniane były i weryfikowane przez Bazylego Czykaluka, dowódcę patrolu specjalnego kontrwywiadu Kedywu krakowskiego, do którego wstąpił po ucieczce z niewoli niemieckiej w roku 1940.

Czykaluk nie pracował w policji kryminalnej za czasów okupacji, miał natomiast tam swoich ludzi, którzy z nim współpracowali. Należeli do nich przede wszystkim: Józef Owsiak i Michał Kurasz. Przy ich pomocy otrzymywał wiadomości o aresztowanych, o planowanych obławach, konfidentach niemieckich. Ich też wykorzystał, otrzymawszy z początkiem roku 1944 od swego bezpośredniego przełożonego kpt. „Osy-Twardego” (Stanisław Matusiak) rozkaz Kedywu, dotyczący rozpracowania Koppego.

Poza nimi nawiązał Czykaluk również kontakt z pracownikiem z okresu przedwojennego i okupacyjnego na Wawelu (Józefem... NN), przez którego ustalał godziny wyjazdu i wjazdu Koppego na Wawel, później częstotliwość i zasady zmiany znaków rejestracyjnych samochodu Koppego, liczebność i uzbrojenie jego ochrony. On to właśnie scharakteryzował Czykalukowi samochód, jakim jeździł Koppe: nadwozie wykonane z blachy pancernej, od spodu zabezpieczony grubą warstwą gumy, posiadający tylko dwoje drzwi z jednej strony, szyby z kuloodpornego szkła.

Synchronizowanie napływających informacji z różnych stron pozwoliło złożyć już 25 stycznia 1944 r. meldunek następującej treści:

„Po kilkudniowej przerwie zaobserwowałem w dniu 22 i 24 wyjazd Koppego z Wawelu o godz. 9.30. Wyjazd odbył się autem SS 270-343, szarozielonego koloru, marki Mercedes, limuzyna. Według wszelkiego prawdopodobieństwa, sądząc zwłaszcza ze świeżego lakieru na limuzynie i tabliczek z numerami, jest to dawne auto Krügera przemalowane dla niepoznaki. Marszrutę z zamku do siedziby GG również zmieniono. Z Wawelu zjeżdża nie na lewo ku kościołowi św. Idziego, lecz na prawo na ul. Bernardyńską, objeżdża brzegiem Wisły zamek i przez Powiśle jedzie na Al. Krasińskiego. W najbliższych dniach zostanie ustalone, czy jest to stała nowa marszruta".

Zgodnie z zapowiedzią, zawartą w meldunku, obserwacje prowadzone były dalej i pozwoliły w dniu l lutego 1944 r. (dla przypomnienia dodać można, że był to dzień udanej akcji na gen. Kutscherę, który zginął w Warszawie przed gmachem swego urzędu), złożyć meldunek następującej treści:

„Po kilkudniowych obserwacjach okazało się, że przypuszczenia co do samochodu Koppego są słuszne. Obecnie jeździ on w tym samym samochodzie pod dawnym numerem SS 20-710, poprzednio podawany numer był przyczepiony prowizorycznie. Trasa prowadzi po dawnemu koło kościoła św. Idziego. Obserwacje trwają nadal.”

Prowadzono więc rozpoznanie nadal i kontynuowano je dość długo z uwagi na fakt, że po ochłonięciu z wiadomości o zamachu na Kutscherę, Koppe wprowadził dodatkowe innowacje, które nie pozwalały długi czas na uchwycenie prawidłowości.

Wtedy dopiero Koppe wprowadził, już jako zasadę stałą, okresową zmianę znaków rejestracyjnych samochodu, trzy różne trasy codziennego poruszania się itp. Widać z tego, że zdawał sobie sprawę, iż powodzenie każdego zamachu zależy od obserwacji elementów re-gularności w trybie życia. Można również przypuszczać, jak w wyniku tego wzmogła się dyskretna inwigilacja na ulicach Krakowa, jaką ostrożność i umiejętność, a także rozwagę musiały posiadać wywiadowczynie „ciułające” elementy rozpoznania, równocześnie same nie wpadając w oko i ręce Niemców.

Nie wiadomo, jak rozwinęłaby się sytuacja dalej, gdyby nie potężny wstrząs, który przeżyła armia podziemna w Krakowie. Trzeci kolejny od początku okupacji dowódca okręgu krakowskiego Armii Krajowej, płk „Luty” (Józef Spychalski, zrzucony do Polski w marcu 1942 r.[6]), w piątym miesiącu dowodzenia okręgiem zostaje aresztowany przez Niemców w marcu 1944 r. Alarmowy stan zagrożenia z jednej strony, a spontaniczna chęć odbicia z rąk Niemców płk „Lutego” z drugiej strony — spowodowały okres przejściowego zamieszania, pokrzyżowania ustalonych planów i odsunęły dla organizacji krakowskiej AK przeprowadzenie akcji „Koppe” na plan drugi.

W Krakowie znajdowały się wtedy oddziały Kedywu podokręgu rzeszowskiego (podokręg okręgu krakowskiego AK) z ich dowódcą, kpt. „Świdą”[7].

Rozkazem , dowódcy okręgu krakowskiego AK, płk „Lutego”, kpt. „Świda” powołany został - z dniem 27 marca 1944 r. - w skład sztabu Kedywu okręgu krakowskiego. Rozkaz ten w dotychczasowej historiografii nie był nigdy publikowany ani cytowany i wydaje się być nieznany. Ponieważ może on posiadać znaczenie zarówno dla ustalenia daty aresztowania płk „Lutego”, jak i dla sytuacji w sztabie okręgu krakowskiego AK - w przededniu rozmów „Rafała” - podajemy jego treść według oryginału[8].

Ponieważ trzy trójki oznaczały wtedy kryptonim dowódcy okręgu AK Kraków, płk „Lutego”, wynikałoby z powyższego rozkazu, że płk „Luty” nie mógł być aresztowany - jak podają dotychczasowe publikacje - 24 marca, bowiem jeszcze 27 marca wydawał cytowany rozkaz. Należy też wątpić, by w trzy dni po jego aresztowaniu w okręgu krakowskim istniała atmosfera i warunki do wydania takiego rozkazu.

Polecenie przeprowadzenia natychmiastowej akcji w celu odbicia żołnierzy AK z więzienia w Krakowie przy ul. Czarneckiego było bardzo charakterystyczne i świadczyło dowodnie o braku na terenie Krakowa odpowiednich sił do przeprowadzenia tego typu akcji. Rozkaz odbicia dotyczył w szczególności żołnierza z komórki broni okręgu krakowskiego AK, Władysława Banasia, który dał znać grypsem, że nie wytrzymuje śledztwa. Równocześnie mieli zostać odbici wszyscy zatrzymani w tym więzieniu. Akcja ta nie doszła do skutku i została odwołana z powodu przeniesienia W. Banasia do więzienia na Montelupich.

Nim jednakże kpt. „Świda” wycofał oddziały z Krakowa, nastąpiło aresztowanie płk „Lutego”.

W tej sytuacji ówczesny (do maja 1944 r.)[9] dowódca Kedywu krakowskiego, płk „Jarema” (dr Stefan Tarnawski)[10], wydal rozkaz kpt. „Świdzie" przygotowania się do odbicia z rąk Niemców płk „Lutego”, także uwięzionego na Montelupich.

Sprawa odbicia płk „Lutego” nie była prosta. Więzienie na Montelupich w Krakowie - to nie to samo co więzienie na ul. Czarneckiego czy też więzienie w Jaśle, skąd „Świda” niedawno więźniów odbijał. Dostanie się do płk „Lutego” wymagało formalnej bitwy, do której - poza mnogością żołnierzy - potrzebne było ciężkie uzbrojenie. Rozważano nawet możliwość współdziałania lotnictwa alianckiego, którego nalot ułatwić miał zadanie naziemne. Plan tego współdziałania okazał się jednak nierealny z różnych przyczyn, przede wszystkim wymagał zbyt precyzyjnego, a równocześnie odległego od baz bombardowania.

Komenda Główna Armii Krajowej nie chciała jednakże wyrazić zgody na odsunięcie na plan dalszy akcji na Koppego. Wtedy „Świda” zaczął rozważać plan połączenia obu akcji, którego principium stanowiło uchwycenie w akcji żywego Koppego i wymienienie go na płk „Lutego”. W Komendzie Głównej AK uznano jednakże ten plan za fantastyczny i zażądano natychmiastowego wykonania akcji „Koppe”.

Wydaje się tu słuszny wniosek, że kpt. „Świda” nie zdawał sobie sprawy z podejścia do akcji odbicia płk „Lutego” Komendy Głównej AK, która reprezentowała w tym przypadku ogólnie obowiązujące prawidła, dotyczące akcji odbijania więźniów.

Nie są znane przypadki sprzeciwu KG AK do oddolnej lub współkoleżeńskiej inicjatywy odbicia aresztowanego kolegi, choć niezmiernie rzadkie są przypadki rozkazu organizowania takiego odbicia. Walka prowadzona przez Armię Krajową z wrogiem musiała pociągać za sobą ofiary, których śmierć była wyjątkowo potworna i częstokroć makabryczna, najczęściej mało mająca wspólnego ze śmiercią żołnierską na polu bitwy. Ograniczone siły ludzkie i ogniowe, jakie posiadała armia podziemna, nie mogły być marnowane nawet na najbardziej humanitarne, ale nie stanowiące głównego celu, akcje odbijania kolegów, którzy wpadli. Za dużo ich wpadało. Zadania walki były zupełnie inne i akcje odbijania więźniów, o ile nie miały ogólnie odwetowego charakteru, a były inicjatywą współkolegów - mogły być przeprowadzane na marginesie właściwej działalności, a nie zamiast niej. Akcja odbicia płk ,,Lutego” mogła zostać przeprowadzona, o ile KO AK Kraków chciała i miała po temu środki, by ją przeprowadzić, ale pierwszoplanowym zadaniem w tym okresie była akcja „Koppe” i jej wykonania żądała Komenda Główna AK.

Nie otrzymując potwierdzenia przyjęcia do wykonania tego rozkazu przez okręg krakowski AK, Komenda Główna AK przekazała rozkaz wykonania Kedywowi KG. Podczas gdy cytowany poniżej meldunek kpt. „Świdy" wędrował drogą służbową do KG AK, w Krakowie znajdował się już szef wywiadu „Parasola”.

„11.V.1944

...W miesiącu kwietniu br., tj. w czasie, gdy przygotowania do akcji odbicia znajdowały się w toku, otrzymałem od dotychczasowego szefa 299 Kedywu Kraków rozkaz przeprowadzenia akcji „Koppe”.

Na odprawie u p.o. kmdta okręgu 300 ustaliliśmy, że z uwagi na charakter akcji odbicia „Lutego” oraz specyficzne warunki miejscowe - przeprowadzone zostanie najpierw odbicie, a dopiero bezpośrednio potem akcja „Koppe”. Do tej ostatniej poczyniłem daleko idące przygotowania, organizując przede wszystkim dokładne w tej sprawie rozpoznanie. M.in. zwerbowałem informatorów, którymi są ludzie, stykający się bezpośrednio z najbliższym otoczeniem Koppego. Przygotowania do akcji „Koppe” nastawione są na dwa niezależne od siebie warianty, t j.:

- na ujęcie żywcem

- na akcję likwidacji bez ujmowania. Techniczne przygotowania znajdują się w końcowym stadium.

Ponieważ przy ustalaniu powyższych zadań nie zostałem skrępowany żadnymi terminami, a terminy ustalam we własnym zakresie - w zależności od wytwarzających się warunków - z drugiej strony z uwagi na poczynione przeze mnie daleko idące przygotowania do obu akcji, proszę:

- by akcje odbyły się w kolejności przeze mnie planowanej,

- by w poczynionych przeze mnie przygotowaniach technicznych i osobowych oraz planowaniu nie były już przeprowadzane żadne zmiany, a to dla dobra obu akcji,

- by delegowany przez KG zespół do akcji „Koppe” został odwołany z tym, że biorę osobiście pełną odpowiedzialność za wykonanie akcji w mającym się ustalić terminie. Przewiduję, że obie akcje przeprowadzę do końca pierwszej dekady czerwca br."[11]

Mimo więc wzięcia pełnej odpowiedzialności przez kpt. „Świdę” na siebie za przeprowadzenie obu akcji, w meldunku znalazły się stwierdzenia, uzależniające ich przeprowadzenie od zaistniałych warunków. W akcji odbicia płk „Lutego” warunki te ułożyły się tak, że został on wywieziony z Krakowa przed uwolnieniem i przeprowadzeniem akcji.

Wykonanie akcji „Koppe” powierzono Kedywowi Komendy Głównej AK w Warszawie i decyzji tej nie chciano zmienić. W tej sytuacji Kedyw KG wydał rozkaz wykonania akcji jedynemu oddziałowi do przeprowadzania tego typu akcji predysponowanemu, tj. oddziałowi „Parasol”[12]. Miała to być piętnasta i ostatnia konspiracyjna akcja tego oddziału, będąca kolejnym wykonaniem wyroku Kierownictwa Walki Podziemnej.


Przypisy:

  1. Oddział „Kosa” został zorganizowany pod kryptonimem „Osa” (Organizacja Specjalnych Akcji Bojowych) w 1942 r. - jako jednostka podległa Komendzie Głównej AK, z zadaniem prowadzenia akcji dywersyjno-bojowych o charakterze zaczepnym, odwetowym i ochronnym, wymierzonych również w wyższych funkcjonariuszy gestapo, policji i administracji okupacyjnej na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Z tej racji posiadał oddziały w Warszawie, Krakowie, Lublinie i Lwowie. W ramach oddziału powołano pod koniec 1942 r. specjalną komórkę o kryptonimie „Zagralin”, która przeprowadziła udane akcje dywersyjne w Rydze i Berlinie. Po utworzeniu Kedywu oddział wszedł w r. 1943 w skład oddziałów Kedywu KG pod kryptonimem „Kosa”.
  2. Friedrich Wilhelm Krüger - był zastępcą generalnego gubernatora od 1939 r. Wyższy dowódca SS, gestapo i policji w tzw. Generalnym Gubernatorstwie, sekretarz stanu do spraw bezpieczeństwa w tzw. „rządzie” GG, generał SS i policji, odpowiedzialny od początku okupacji za terror i represje, m.in. za wywiezienie do obozów koncentracyjnych profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego, masowe egzekucje, pacyfikacje i akcję wysiedlenia Zamojszczyzny, eksterminacją Polaków pochodzenia żydowskiego. Po nim objął funkcją Wilhelm Koppe.
  3. AWIH, sygn. III/I7/7.
  4. Według niektórych historyków w akcji na F. Krügera nie brał udziału „Wojtek-Karol” (Julian Krężel), który zgodnie z planem wchodził w skład zespołu akcyjnego, jednakże w ostatniej chwili nie mógł zwolnić się z miejsca pracy i na akcję nie przybył. Meldunek formowany zaraz po akcji przez dowódcę oddziału mógł w istocie tej korekty nie uwzględnić. Por. Stefan Smarzyński: Zamach, którego nie było. Zamach na gen. Krügera. „Tygodnik Powszechny” nr 48 z 30 XI1958 r., nr 17 z 26 IV1959 r.
  5. Wybuch granatu-bomby o spotęgowanej w stosunku do normalnego granatu sile pod - czy zaraz za tyłem samochodu Krügera (wskutek czego wyleciały szyby w sąsiednich kamieniczkach - według relacji świadków akcji i lokatorów mieszkań) powinien był spowodować w jakimś stopniu ranienie samego Krügera. W pierwszych meldunkach po akcji była na ten temat mowa - obok sugestii pierwotnych, że został zabity, a następnie, że - ciężko ranny - znajduje się w szpitalu. Ostatecznie wiadomo, że w akcji nie zginął, ale do dziś nie jest ustalone, czy i w jakim stopniu został ranny. Wiadomość ta w okresie okupacji miałaby duże znaczenie moralne i polityczne dla naszego społeczeństwa.
  6. Józef Spychalski (ur. 19.3.1898 r.) mjr, ppłk, płk był dowódcą batalionu stołecznego w czasie obrony Warszawy we wrześniu 1939 r. Od listopada 1939 komendant Okręgu Lubelskiego SZP, a następnie ZWZ do lipca 1940 r. (ps. „Socha”, „Ścibor”, „Stryjek”). Później skierowany do Okręgu Lwowskiego AK. Od 1941 r. był w armii pod dowództwem gen. Andersa, a następnie w Wielkiej Brytanii. Z powrotem powrócił do okupowanego kraju, zrzucony na spadochronie w nocy z 30 na 31. marca 1942 r. (ps. „Jurand”, „Grudzień”, „Luty”). Zamordowany prawdopodobnie w obozie koncentracyjnym. Odznaczony Krzyżami Virtuti Militari kl. IV i V, Krzyżem Walecznych, Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami.
  7. Zenon Sobota ps. „Świda” (konspiracyjne nazwisko: Zenon Tomaszewski; nazwiska tego używał również po wojnie. Ur. w 1906 r.). W interesującym nas okresie pełnił funkcję szefa Kedywu podokręgu Rzeszów, wchodzącego w skład okręgu krakowskiego AK; był członkiem sztabu OK AK. Zarówno jego osoba, jak i działalność w okresie okupacji stały się kontrowersyjne. Ukazanie się w ostatnim okresie prac Ł. Grzywacza-Świtalskiego, Z walk na Podkarpaciu, W-wa 1971 r. i St. Dąbrowy-Kostki, W okupowanym Krakowie, W-wa 1972 r., spowodowało wszczęcie dyskusji, toczącej się na łamach czasopisma „Za Wolność i Lud” (nr 45, 50 z 1973 r. i nr 13 z 1974 r.) pt. Zdrajca czy bohater, która prawdopodobnie toczyć się będzie dalej i która powinna zakończyć się jednoznacznymi i udokumentowanymi wnioskami. Trudno bowiem - skoro się stawia jakiś problem - uznać za zamknięcie dyskusji wypowiedź J. E. Wilczura: „nie ma raczej widoków na to, aby możliwe było w krótkim czasie ustalenie pełnej prawdy o Zenonie Sobocie. Najpełniejszą, którą znał on sam, zabrał ze sobą do grobu”. Dodać tylko można, że już 23 lata temu powojenna działalność „Świdy” - z uwagi na zorganizowanie w latach pięćdziesiątych konspiracyjnej organizacji „Kraj”, wymierzonej w PRL, a zwłaszcza uśmiercenie, w dniu 9 IX 1951 r., przez tą organizację spikera Polskiego Radia, Stefana Martyki - musi zostać oceniona negatywnie, niezależnie od tego, czy i jak zostanie udokumentowana ocena jego działalności w okresie okupacji niemieckiej.
  8. AWIH 111/44/74. „333 do Świdy mp 27 3 1944 A. Powołuję Pana z dniem 27 marca br. w skład Sztabu Kedywu Okręgowego z przydziałem referatów:
    1. inspekcji dywersji w inspektoratach
    2. planowania prac organizacyjnych i bojowych w inspektoratach
    3. organizacji i reorganizacji partyzantki na terenie Okręgu.
    Polecam: ad 1) zorganizować natychmiast odpowiedni aparat inspekcyjny i rozpocząć zaraz szczegółową inspekcję dyw. na terenie poszczególnych Inspektoratów, ad 2) do dnia 15 kwietnia przeprowadzić odprawy z wszystkimi oficerami dyw. na terenie Okręgu, przy współudziale Inspektorów, i ustalić dokładny plan pracy dyw. w poszczególnych Inspektoratach. Przy ustalaniu planów przestrzegać wytycznych, podanych w moich poprzednich w tej sprawie rozkazach. Do dni trzech przedłożyć dokładny plan i terminarz odpraw. ad 3) przedłożyć projekt mającego się wydać rozkazu w sprawie reorganizacji partyzantki na terenie Okręgu. Przeprowadzić w drugiej połowie kwietnia br. 14-dniowy kurs dla d-ców oddziałów partyzanckich, połączony z wzorową partyzantką. Do dni 3-ech przedłożyć dokładny plan kursu. Wraz z meldunkami odnośnie l, 2, 3, przedłożyć preliminarz budżetowy referatu na kwiecień br. Odpisy wszystkich meldunków przedkładać należy zawsze do 277/17. B. Polecam przeprowadzić natychmiast akcją odbicia żołnierzy AK, znajdujących się w więzieniu na ul. Czarnieckiego. Odwrotnie przedłożyć plan uderzenia. 333".
  9. Obsada personalna funkcji dowódcy okręgu krakowskiego AK: płk Julian Filipowicz, ps. „Róg” X/39-V/41 płk Zygmunt Miłkowski, ps. „Wrzos” VT/41-XI/42 płk Józef Spychalski, ps. „Luty” XI/42-III/44, płk Wojciech Wajda, ps. „Odwet" IV/44-V/44, płk Edward Godlewski, ps. „Garda" VI/44-X/44, płk Przemysław Nakonecznikoff, ps. „Kruk II" X/44-1/45. Dowództwo Kedywu okręgu: płk Stefan Tarnawski, ps. „Jarema” 1/43-V/44: mjr Jan Pańczakiewicz, ps. „Skała”, „Zimowit” V/44-I/45.
  10. Stefan Tarnawski ps. „Jarema” (ur. 1898) - płk dr. Odznaczony dwukrotnie Krzyżem Walecznych i Srebrnym Krzyżem Virtuti Militari. Należał do organizatorów harcerstwa polskiego na Ukrainie; a następnie POW. W latach 1920-26 odkomenderowany z wojska studiuje medycynę na Uniwersytecie Warszawskim, wieńcząc studia tytułem doktorskim. W okresie przedwojennym jest naczelnym lekarzem 21 PP, a następnie Pierwszego Pułku Szwoleżerów. We wrześniu 1939 r. szef sanitarny Mazowieckiej Brygady Kawalerii. Okres okupacji rozpoczyna służbą lekarską w Szpitalu Ujazdowskim, a woj-skową w TOW (Tajna Organizacja Wojskowa). W 1942 r. zostaje szefem okręgu krakowskiego TOW. W początkach roku 1943 TOW zostaje scalony z Armią Krajową i na jego m.in. siatce organizacyjnej, w szczególności w Krakowskiem, rozpo-czyna działalność Kedyw okręgu krakowskiego. „Jarema” zostaje szefem; funkcje, pełni do maja 1944 r. W maju powraca do Warszawy. Zostaje szefem sanitarnym „Grupy Północ” Armii Krajowej w Powstaniu Warszawskim. Płk Stefan Tarnawski jest charakterystycznym przykładem lekarza wojskowego, który pod presją warunków okupacyjnych - okresowo porzucając służbę lekarską - przeszedł do kierownictwa sabotażem i dywersją. Obecnie na rencie dla zasłużonych.
  11. Dokumenty w zbiorach prywatnych Stanisława Dąbrowy-Kostki.
  12. W listopadzie 1942 r. w Warszawie nastąpił podział męskich szeregów harcerskich, znanych pod kryptonimem Szare Szeregi, na trzy szczeble według kryterium wieku. Były to: roczniki najstarsze, ujęte w tzw. Grupy Szturmowe (GS - powyżej lat 18), Bojowe Szkoły (BS 16-18 lat) i Zawisza (poniżej lat 16). Grupy Szturmowe zostały przekazane - jako roczniki poborowe - do Armii Krajowej pod kryptonimem „Oddział Szturmowy Jerzy” i włączone do walki bieżącej, prowadzonej przez Kedyw KG. W sierpniu 1943 r. „OS-Jerzy” ulega podziałowi na dwa oddziały: „Zośka” i „Agat” (o późniejszych kryptonimach „Pegaz” i „Parasol”). W ciągu blisko roku działalności (l.8.1943-31.7.1944) oddział przeprowadził następujące operacje zbrojne z rozkazu Kedywu KG: „Bürkl”- 7.9.43 r.; „Kretschmann”- 24.9.43 r.; „Weffels”- 1.10.43 r.; „Milke”- 5.10.43 r.; „Lisowa”- 5.10.43 r.; „Frühwirth”- 25.10,43 r.; „Hergel”- 10.1243 r.; „Braun”- 13.12.43 r.; „Myrcha”- 15.12.43 r.; „Kutschera”- 1.2.44 r.; „Płochocim”- 20.4.44 r.; „Gresser” - 26.4.44 r.; Stamm”- 6.5.44 r.; „Hahn” - 6.44 r.; „Koppe”- 11.7.44 r. Wymienione operacje specjalne ówcześnie dzielone były na następujące fazy działań:
    1. - otrzymanie rozkazu Kedywu KG wydanego w oparciu o wyrok KWP,
    2. - plan i przygotowanie operacji specjalnej,
    3. - opracowanie planu akcji i odskoku z miejsca jej wykonania,
    4. - przeprowadzenie akcji,
    5. - odskok z miejsca akcji,
    6. - likwidacja skutków przeprowadzonej operacji specjalnej, analiza i ocena operacji specjalnej.

Skocz do: Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi