Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi

Piotr Stachiewicz (1975), Front


Z Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

[w:] Piotr Stachiewicz, Akcja Koppe, Wydawnictwo MON, Warszawa 1975



Piąty rok okupacji niemieckiej miał się ku końcowi, gdy u podnóża wzgórza wawelskiego w Krakowie, mieszczącego siedzibę najwyższego namiestnika hitlerowskiego dla części ziem polskich, ujętych administracyjnie w tzw. Generalną Gubernię - gubernatora generalnego - rozległy się strzały, skierowane w pierwszego po nim dygnitarza, współodpowiedzialnego - na najwyższych szczeblach władzy - za biologiczne wyniszczenie narodu polskiego[1]. Echo tych strzałów - mimo, że oddawanych tylko z pistoletów - było donośne.

Słychać je było na Wawelu, w Krakowie, Warszawie; ich odgłos szedł na Generalną Gubernię, przebijał się wśród zawieruchy wojennej przez Europę. Wyciszyć ich nie było w stanie nawet to, że pociski - nie mogąc przebić stalowych, ochronnych pancerzy i trafić w cel - odbijały się, nie pozwalając na zrealizowanie postawionego zadania: usunięcia sekretarza do spraw bezpieczeństwa w tzw. rządzie Generalnej Guberni, generała Waffen SS i generała policji- Wilhelma Koppego.

Przez pięć lat okupacji działania obu stron nabierały rozmachu, dochodząc w drugiej połowie roku 1944 do szczytowego natężenia. Hitlerowcy rachowali kolejny, piąty już milion wymordowanych Polaków, doprowadzając nasilenie terroru, represji i mordów do nieznanych rozmiarów, naród zaś - skazany na zagładę i masowo codziennie torturowany - podejmował kolejną akcję: w jego działalności konspiracyjnej liczone one już były w dziesiątkach tysięcy[2]. (Styczeń – 1125; luty – 1384; marzec – 2491; kwiecień – 3301; maj – 4132; czerwiec – 5699; lipiec – 4340; sierpień – 6214; wrzesień – 5426; październik – 6208. Ogółem w ciągu 10 miesięcy 40 320.)

Cały naród cierpiał i cały naród walczył. Starzy, młodzi i najmłodsi, nawet dzieci. Wszystkie zawody, klasy i warstwy społeczne, ludzie, których jedynym obliczem był patriotyzm, zawodowi wojskowi, a także ci, co czuli wstręt do przemocy i używania broni, ludzie obojga płci - wszyscy włączeni byli w działania i akcje przeciwokupacyjne.

Bezkompromisowość postawy całego narodu budziła zdumienie, wysiłek wojskowych w akcjach zbrojnych był godny podziwu, ale najwięcej uczucia i wzruszeń budził wtedy i dzisiaj - udział w nich młodzieży i młodocianych, nauczonych i przyuczonych, a szczególnie nie znających w ogóle rzemiosła wojskowego, ale reagujących sercem na każdy akt przemocy wroga, na wszystkie cierpienia, tłamszenie godności człowieka, jego uczuć patriotycznych; włączających się w każde działanie wymierzone w ciemiężycieli, broniącej i chroniącej przed nimi własnych kolegów.

Strzały pod Wawelem miały swoje echo, ale same były echem innych strzałów, oddanych w marcu 1943 r. w Warszawie, pod Arsenałem. Tam zaczęła się zorganizowana zbrojna miejska walka harcerzy Szaroszeregowych, włączonych jako Grupy Szturmowe niespełna pół roku przedtem w szeregi Armii Krajowej. I tam, pod Arsenałem, i tu, pod Wawelem, oba zespoły akcyjne rwały się do walki, oba - choć w różnym stopniu - stawiały na pierwszym miejscu karność, dyscyplinę, chęć najlepszego wykonania rozkazu, zasadę współdziałania zespołowego, ochronę kolegów, szczególnie rannych. W obu młodzieżowych zespołach średnia wieku nie przekraczała 21 lat. Obie akcje zakończyły się częściowym powodzeniem: osiągnięto niektóre cele o zasadniczym znaczeniu. Obie także były wykonywane przez młodzież nie znającą w zasadzie rzemiosła wojskowego, w większości nie przyuczoną do niego nawet konspiracyjnie. Decydowały nie umiejętności walki, lecz postawa etyczno-moralna, patriotyzm.

I dlatego konfrontacja wychowawczych ideałów z okupacyjną rzeczywistością często dawała priorytet sferze spraw etyczno-moralnych przy równoczesnym braku respektowania praw samej walki. Ładunek jednak emocjonalno-ideowy działań szeregów harcerskich Armii Krajowej był tak olbrzymi, że przesłaniał zdarzające się niepowodzenia taktyczne. Walka w latach 1939-1945 nie była kwestią wyboru, była nakazem życia narodu. Decydowali się na nią nie tylko ci, którzy mieli predyspozycje czy umiejętności, lecz przede wszystkim ludzie, którzy nie umieli być obojętni, a głęboko odczuwali potrzebę obrony wszelkich wartości humanitarnych i patriotyczno-narodowych. A więc ci, którzy sprawy te emocjonalnie stawiali wyżej od własnej sytuacji życiowej, od właściwego każdemu człowiekowi przywiązania do życia. Zatem przede wszystkim młodzież.

Dowódcą operacji specjalnej „Koppe” był kpr. pchor. (w okresie powstania już ppor.) „Rafał” (Stanisław Leopold). Jego udział w samej akcji, jak i objęcie funkcji dowódcy nie było przypadkowe. Było kwestią świadomego wyboru i celowego przejścia z walki cywilnej na drogę walki zbrojnej, rezultatem stopnia jego świadomości i zaangażowania. Nie wynikał ze szlifowanych przez łata czy zdobywanych umiejętności wojskowych ani wrodzonych cech charakteru.

Stanisław Leopold urodził się 9 stycznia 1918 r. jako młodszy z dwóch synów Stanisława i Małgorzaty z Romockich Leopoldów. Była to rodzina ziemiańska, ale nie tyle sam fakt pochodzenia jest ważny, ile atmosfera i wychowanie. Obie rodziny: Leopoldów i Romockich miały wyjątkowo bogate tradycje walk niepodległościowych.

Dwory ich zapełnione były rodzinnymi pamiątkami i żywą tradycją działalności pradziadów i dziadów, którzy uczestniczyli w szeregu ważnych dla historii Polski wydarzeniach. Pradziad Stasia, Kazimierz Leopold, był porucznikiem w 16 pułku piechoty kompanii grenadierów, „Wielkiej Armii” napoleońskiej, później walczył już w stopniu kapitana w powstaniu listopadowym. Brat Kazimierza poległ - w stopniu kapitana - w bitwie pod Berezyną. Dziadek ze strony matki, Juliusz Romocki, brał udział w bitwie pod Sędziejowicami jako oficer w oddziałach Taczanowskiego, dziadek zaś ze strony ojca czynnie działał w „Sokole”, w którym swą pracę społeczno-polityczną rozpoczynał ojciec Stasia. Niezależnie od tych opowiadanych tradycji w dworach przechowywano niezliczoną liczbę pamiątkowych mundurów, starej broni i innych akcesoriów, związanych z polskimi walkami niepodległościowymi. Poza tym ojciec Stanisława był działaczem Samorządowej Izby Rolniczej.

Staś bardzo szybko nauczył się - chociaż początkowo w chłopięcy jeszcze sposób - widzieć, a może tylko wyczuwać różnice w poziomie życia i statusie społecznym różnych grup ludności, zamieszkałej na wsi. Dostrzegał różnice w poziomie bytowania dworu i czworaków, z niejakim zażenowaniem odnosząc się do wspólnych zabaw dziecięcych: dzieci równych, a jednak innych. To połączenie mimo wszystko dwóch światów: dworskiego i czworaków wpływało na kształtowanie osobowości dorastających dzieci - zarówno rodziny Leopoldów, jak i Romockich (Andrzej Romocki, późniejszy kapitan, harcmistrz „Morro”[3] i Jan Romocki późniejszy podporucznik, podharcmistrz „Bonawentura”[4]). W tym czasie kształtuje się w nim poszanowanie ciężkiej i solidnej pracy. Mając dziesięć lat Staś zostaje - po okresie nauki w domu - umieszczony w gimnazjum Zgromadzenia Kupców w Łodzi. Wkrótce po rozpoczęciu nauki należy do nielegalnej (w szkole średniej) komórki szkolnej Związku Polskiej Młodzieży Demokratycznej. W roku 1935 zapisuje się do Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. W czasie studiów, poświęconych problematyce spółdzielczości rolniczej, rozwija i wzbogaca zamiłowania do zagadnień społecznych. Wzbogaca je przede wszystkim dzięki poznaniu Bolesława Srockiego, który wywiera trwałe i decydujące piętno na charakterze i umysłowości Stanisława, najpierw dublując, a później zastępując mu ojca.

Bolesław Srocki, człowiek niepozorny, fizycznie ułomny, o olbrzymiej inteligencji i kulturze, wychowawca i urodzony pedagog, o zasobie wiedzy, predestynującej go do miana humanisty, reprezentujący poglądy postępowe, lewicujące - posiadał sugestywny dar przekonywania i umiejętność przekazywania swej wiedzy; mógł i wywierał przemożny wpływ na młodzież. Mimo że był niemal dwukrotnie starszy i wobec skupionej wokół niego młodzieży troskliwie opiekuńczy - potrafił nauczyć ją myślenia, społecznego podejścia do rozważanych problemów.

Jak rzadko - zetknięcie się Bolesława Srockiego ze Stanisławem było spotkaniem dwóch przystających do siebie intelektualnie ludzi, których wzajemny stosunek rozwinął się już na początku okupacji.

Platformą, na której następuje ich poznanie, jest wspólne uczestnictwo w ZPMD[5] oraz działalność redakcyjna w organie prasowym tego związku, przeznaczonym dla młodzieży szkolnej, „Czerwone Tarcze”, a także redakcji pisma „Naród i Państwo”[6].

Studia kończy Stanisław w roku 1939 ze specjalizacją: spółdzielczość. W chwili wybuchu wojny jest już w pełni ukształtowanym człowiekiem: postawnym, wysokim, przystojnym, wyczulonym społecznie, znającym podstawowe niesprawiedliwości socjalne Polski międzywojennej, o dominującej umysłowości i charakterze predestynujących go do przywództwa, przede wszystkim intelektualnego.

We wrześniu 1939 r. nie bierze udziału w wojnie. Nie otrzymuje wezwania do wojska w Warszawie, w której przebywa do ostatnich dni sierpnia, wyrusza więc ostatnim odchodzącym z Warszawy do Łodzi pociągiem i dociera do rodzinnego majątku. Ogólne zamieszanie nie pozwala mu na ochotnicze przyłączenie się do oddziałów wojskowych, a później musi porzucić myśl o przedzieraniu się do walczącej Warszawy. Powodem tego jest niemal bezzwłoczne po wkroczeniu Niemców aresztowanie ojca Stanisława i wywiezienie go jeszcze we wrześniu 1939 r. do obozu koncentracyjnego w Oranienburgu, w którym zostaje zamordowany 7 marca 1940 r. Stanisław musi się zaopiekować matka i próbuje - jeszcze pełen złudzeń - wpłynąć na los ojca. Gdy mu sie to nie udaje, w październiku przybywa z powrotem do Warszawy, Warszawy pierwszego miesiąca okupacji i budowy zrębów wielostronnej konspiracji. Ponownie styka się Stanisław z Bolesławem Srockim, próbując nawiązać zerwane nici kontaktów młodzieżowych - redakcyjnych, szkolnych, społeczno-politycznych. Wspólnie dochodzą do wniosku, że najwłaściwszą drogą Stanisława w konspiracji nie jest walka zbrojna; lecz opór i przeciwdziałanie zarządzeniom okupanta, zmierzającym do zahamowania rozwoju młodzieży, do jej zdeprawowania moralnego i intelektualnego. Obaj nie mieli zacięcia ani ochoty do budowy wielkich konspiracyjnych organizacji młodzieżowych. Poszli w kierunku bardziej kameralnym; doboru określonego, dość ścisłego środowiska chłopców i dziewcząt, których walory umysłowe i zawiązki wysokiego poziomu intelektualnego stwarzały przesłanki do ukształtowania ich na przyszłych luminarzy powojennego życia umysłowego Polski. Grupy tej młodzieży zaczęły formować się już w1939 r., choć zorganizowaną formę i nazwę przyjęto dopiero w 1941 r. Była to nazwa zapożyczona z organizacji młodzieżowej sprzed I wojny światowej - „Przyszłość” (w skrócie nazywana „Pet”). Organizacja ta zaczęła wydawać własne pisemko na powielaczu, także pt. „Przyszłość”, którego redaktorem był Stanisław.

„Pet” podzielony był terytorialnie na okręg północny Warszawy, tzw. „Pet-żoliborski”, i okręg południowy, tzw. „Pet-mokotowski”. Przywódcą pierwszej grupy męskiej był „Jurek Żoliborski” („Jeremi”- Jerzy Zborowski, późniejszy zastępca dowódcy batalionu „Parasol”), przywódcą drugiej męskiej - kuzyn Stanisława, Andrzej Romocki (późniejszy dowódca II kompanii batalionu „Zośka”). Faktycznym kierownikiem, wychowawcą i ideologiem obu grup był Stanisław, choć inspirację i wiele pomysłów czerpał od Bolesława Srockiego. Główne zadania tej organizacji i kierunki działania - to praca nad wyrobieniem własnego charakteru, uformowaniem światopoglądu z przekonaniem o konieczności daleko idącej przebudowy ustroju społecznego i podstaw gospodarczych Polski powojennej, celowe, najszersze i najgłębsze przygotowanie do przyszłej pracy publicznej w wybranym przez siebie kierunku, wreszcie aktualny udział w walce o wolność. Dyskusje nad obszarem ziem zachodnich i północnych, które miałyby być przyłączone do Polski po wojnie, ich strukturą społeczną i ekonomiczną, profilem zagospodarowania, zakresem i zasięgiem przebudowy socjalnej, narodowościowej i demograficznej, oczywiście nie obejmowały ziem zachodnio-północnych PRL w ich dzisiejszym kształcie, ale bardzo zbliżonym.

W tę sferę działania „Petu” głównie zaangażowany jest Stanisław, mimo iż „Pet” równolegle bierze intensywny udział w akcjach małego sabotażu, prowadzonego przez „Wawer” na podstawie porozumienia z inicjatorem i kierownikiem tych akcji, Aleksandrem Kamińskim. Na tej płaszczyźnie następuje zbliżenie się i nawiązanie kontaktów z Szaroszeregowcami.

Nadchodzi schyłek roku 1942, podział Szarych Szeregów i wydzielenie Grup Szturmowych. Wzmaga się walka czynna. Młodzież „Petowska” nie chce pozostać na uboczu; rozumie to również Stanisław, „Pet” zostaje włączony w Grupy Szturmowe, w jeden z najbardziej aktywnych odcinków walki. Jest to wynik długich negocjacji Stanisława z Kwaterą Główną Szarych Szeregów, w wyniku których zapada decyzja włączenia, ale pod szeregiem warunków obwarowujących użycie tej młodzieży w walce. Nie po to ich chronił Stanisław, wkładał w ich wychowanie całe serce, by teraz mieli ginąć lub być narażeni na częstokroć zgubne skutki stałego obcowania z bronią. A więc więź „Petowska” ma istnieć nadal. I rzeczywiście istniała, choć z tendencją coraz większego rozluźniania się; układ organizacyjny przetrwa do późnej wiosny 1943 r. Równolegle z „Petem" Stanisław wchodzi w skład Kwatery Głównej Szarych Szeregów i w niedługim czasie otrzymuje stopień harcmistrza. Prawdopodobnie pod koniec 1943 r. rozpoczyna III turnus szkoły podchorążych[7].

Zostaje redaktorem pisma Grup Szturmowych pt: „Pismo Młodych”[8], później redaktorem pisma „Agencja Młodych”[9]. Jest także inspektorem KG Szarych Szeregów; pod jego bezpośrednią opieką pozostaje „Ul Zboże", czyli chorągiew lubelska, rozbita are-sztowaniami kadry instruktorskiej w roku 1943.

Nadchodzą dalsze zmiany organizacyjne. Warszawskie Grupy Szturmowe, włączone już w szeregi Armii Krajowej na zasadzie oddziałów wojskowych, dzielą się w sierpniu 1943 r. na dwa oddziały: „Zośka” i „Parasol” (pierwsze kryptonimy: „Agat” i „Pegaz”").

„Pet Żoliborski” wchodzi w skład kompanii „Parasol”, „Pet mokotowski” w skład „Zośki”. Stanisław mocno i boleśnie przeżywał podział „Petu” i włączenie go do dwóch oddziałów. Więź Stanisława z „Petowcami” - mimo że nadal intelektualnie silna - na co dzień słabnie coraz bardziej. Żyją innymi problemami, mają wspólną platformę porozumienia na płaszczyźnie humanistycznej, schodzącej coraz bardziej na plan drugi, ale nie istnieje ona w ogóle w sferze najbardziej absorbującej uwagę: działań wojskowych.

We wrześniu 1943 r. „Jurek Żoliborski” dowodzi zbrojną akcją na kata Pawiaka, Bürkla[10], w której pierwszym wykonawcą jest przyjaciel Stanisława, Bronisław Pietraszewicz. Mimo wszelkich oporów wewnętrznych, mimo nalegań Srockiego: pozostania przy dotychczasowej pracy, mimo obowiązków związanych z posiadaniem młodziutkiej żony i dopiero co urodzonego dziecka - zaczynają się w Stanisławie rodzić wątpliwości, czy obrana przez niego droga jest słuszna. Czy ma moralne prawo działać dalej na odcinku walki cywilnej, w chwili gdy jego młodsi koledzy i przyjaciele znajdują się w pierwszej linii walki zbrojnej. Nie bez znaczenia na pewno pozostaje tu przykład obu kuzynów Stanisława: Andrzeja i Janka Romockich, zaangażowanych w działania oddziału „Zośka”, biorących udział w akcjach dywersyjnych, intensywnie uczących się rzemiosła wojskowego, zdobywających doświadczenie bojowe, a w szczególności - przykład bliskiego Stanisławowi Janka.

Rozstrzyga wątpliwości i wyzwala decyzję przeprowadzona przez „Parasol” - pod dowództwem Bronisława Pietraszewicza „Lota” - w dniu l lutego 1944 r. akcja na Kutscherę.

Powierzenie dowództwa tej akcji Bronkowi, jego śmiertelne w niej ranienie, a wreszcie śmierć w dniu 4 lutego 1944 r. - w wyniku odniesionych postrzałów - wstrząsnęły Stanisławem Leopoldem głęboko i spowodowały niewzruszoną już decyzję przejścia do pierwszej linii frontu walki zbrojnej. Na przełomie lutego i marca 1944 r. obejmuje funkcję, pozostawioną przez Bronka: zostaje dowódcą pierwszego plutonu (a następnie pierwszej kompanii) oddziału „Parasol”[11], obierając sobie pseudonim „Rafał"[12].

Ma wtedy ukończone 26 lat, jest w pełni dojrzałym, choć nie oswojonym z walką mężczyzną, skupiającym w sobie szereg rozlicznych, choć nie wojskowych zalet. Już w czasie Powstania Warszawskiego, po śmierci „Rafała” na Starym Mieście, jego podkomendny i współuczestnik operacji specjalnej „Koppe”, znany „Parasolowy” twórca piosenek i wierszy, „Ziutek” (Józef Szczepański) napisze w wierszu jemu poświęconym:

Ty nie byłeś z krwi, kości żołnierzem,

Nie kochałeś się w łunach i wrzawie,

W karabinie, peemie, bagnecie.

Byłeś jednym z tych nielicznych na świecie,

Którzy walczą, a serce im krwawi,

Że nie o to się biją, w co wierzą!...

Droga życia „Rafała” skończyła się w niespełna pół roku po przyjściu do „Parasola”. Poległ w ataku, którego celem było odbicie Pałacu Radziwiłłów w nocy 25 sierpnia 1944 r. Pozostawił żonę, osierocił dziecko, opuścił żyjących jeszcze przyjaciół i „Petowców”. Takie były prawa tamtych lat. Podlegał ich działaniu „Rafał” i jego koledzy, choćby wspomniany wyżej „Ziutek”, który ciężko ranny l września 1944 r., w czasie ostatnich walk na pl. Krasińskich, przeniesiony kanałami do śródmieścia i powtórnie ranny w czasie bombardowania szpitali - zmarł 10 września.

Prezentując „Rafała” mamy na myśli nie tylko przedstawienie Czytelnikowi sylwetki dowódcy operacji specjalnej „Koppe” - jako człowieka operację tę organizującego i nią dowodzącego, ale również pokazanie jego drogi życia - jako przedstawiciela jednego z nurtów ideowych, które powodowały młodzieżą i kierowały ją na pierwszą linię zbrojnej walki o Niepodległą Polskę.


Przypisy:

  1. Do dziś nie fest rozstrzygnięty problem, na temat którego toczyła się od lat dyskusja: kompetencji generalnego gubernatora i sekretarza do spraw bezpieczeństwa oraz zakresu odpowiedzialności każdego z nich za polityką wobec Polaków, Część dyskutantów skłaniała się w kierunku obciążenia większą inicjatywą i większą odpowiedzialnością sekretarza do spraw bez-pieczeństwa, jako funkcjonariusza w tym zakresie pierwszoplanowego — przed generalnym gubernatorem — podległego wprost Heinrichowi Himmlerowi.
  2. AWIH sygn. 5-175, R-145, tzw. zbiory „Aleksandryjskie”. Meldunki miesięczne Dowództwa Okręgu Wojskowego (stanowiące zbiorcze zestawienie meldunków tzw. komendantur polowych Wehrmachtu, Wehrkreiskommando) z terenu Generalnej Guberni zawierają liczby, dotyczące wszelkiego rodzaju akcji, skierowanych przeciwko Niemcom lub własności niemieckiej, które przykładowo podajemy dla 10 miesięcy w roku 1943.
  3. Andrzej Romocki (lat 21) - dowódca drugiej kompanii „Rudy” batalionu ,,Zośka”. Odznaczony Krzyżem VM i dwukrotnie Krzyżem Walecznych, poległ 15 września 1944 r. w Powstaniu Warszawskim na ul. Solec.
  4. Jan Romocki (lat 19) - dowódca drużyny w plutonie o kryptonimie „Sad” drugiej kompanii „Rudy” batalionu „Zośka”. Odznaczony Krzyżem VM i Krzyżem Walecznych, poległ 18 sierpnia 1944 r. w Powstaniu Warszawskim na ul. Miodowej.
  5. Związek Polskiej Młodzieży Demokratycznej (ZPMD). Założony został w roku 1927. Nawiązywał do tradycji Zetu. W 1936 r. ulega podziałowi i przekształceniu.
  6. Do redakcji pisma „Naród i Państwo", będącego organem formalnie wtedy już nie istniejącego „Związku Naprawy Rzeczypospolitej” (lewicującego odłamu sanacji), wydawanego od lutego 1931, wprowadził w roku 1938 Stanisława Leopolda - Bolesław Srocki redaktor naczelny tego pisma, działający ówcześnie w tzw. Towarzystwie Straży Kresowej. Por. Bolesław Srocki: Akcja przeciwko Towarzystwu Straży Kresowej w prasie i sejmie, Warszawa 1921.
  7. Nie uzyskano dotąd wiarygodnego potwierdzenia ukończenia przez „Rafała” konspiracyjnej szkoły podchorążych. ZWZ-AK w Warszawie ogółem przeprowadziła 4 kursy szkoły podchorążych, z których ostatni, przebiegający w okresie: XI/43-V/44, nosił nazwą „Agrykola" i traktowany był jako podchorążówka Szarych Szeregów. Na tym kursie „Rafała” z pewnością nie było. Jako instruktor KG Szarych Szeregów „Rafał” mógł najprawdopodobniej ukończyć III kurs szkoły podchorążych AK w okresie III/43-X/43, którego uczestnikami była znaczna część członków KG Szarych Szeregów, a szefem kursu był „Piotr” „Piotr Pomian” (Eugeniusz Stasiecki). Stopień harcmistrza otrzymał „Rafał” 27 grudnia 1943 r.
  8. „Pismo Młodych”- zaczęto wydawać w r. 1943, a kontynuowano w r. 1944 pod nazwą „Brzask”. Było ono organem Grup Szturmowych. Wydawała je Kwatera Główna Szarych Szeregów. Nie jest sprawą rozstrzygniętą, czy „Rafał” pisywał do nich artykuły; brak dostatecznie przekonywających dokumentów.
  9. „Agencja Młodych”- pismo to zaczęto wydawać z chwilą objęcia oddziaływaniem harcerskim młodzieży, która nie znalazła się w Szarych Szeregach.
  10. Oberscharführer Franz Bürkl zginął z wyroku Kierownictwa Walki Podziemnej w akcji wykonanej przez zespół oddziału „Agat” w dniu 7 września 1943 r. na rogu ulic Marszałkowskiej i Litewskiej.
  11. W miesiąc później, w kwietniu 1944 r., nominację na dowódcę batalionu otrzymał dr inż. Adam Borys (kpt. „Pług”). Zmiana struktury kompanii o ówczesnym kryptonimie „Pegaz” - na strukturą batalionu „Parasol” - trwała do czerwca 1944 r. Tak więc formalnie „Parasol” w kwietniu 1944 r. był już oddziałem na etacie batalionu, choć wewnętrznie posługiwano się jeszcze przez trzy, cztery miesiące - a w niektórych przypadkach nawet do czasów Powstania Warszawskiego - nomenklaturą kompanii. Stąd - gdy mowa w tekście jest o pierwszym plutonie czy pierwszej kompanii - należy je traktować jako synonim.
  12. Wybór pseudonimu, jak to się często zdarzało, nie był przypadkowy. Poprzedziły go długie dyskusje w gronie rodziny i najbliższych przyjaciół. Stanisław Leopold szukał wzoru początkowo wśród postaci Sienkiewiczowskich; zależało mu jednak na tym, by postać stanowiła symbol nie tylko patriotyzmu, ale również posiadała walory społecznego zaangażowania. Po długich debatach - za namową B. Srockiego, który był wielbicielem Żeromskiego - wybrano „Rafała” (Olbromskiego).

Skocz do: Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi