Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi

Piotr Stachiewicz (1972), Odskok


Z Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Cykl: Ostatnia akcja "Parasola", Tygodnik Za i Przeciw, 12 odcinków od 30.01.1972.
Odcinek X[1]



Droga z Krakowa do Udorza w niczym nie przypominała stanu dzisiejszego. Wysypana szutrem wapiennym, wznosiła tu-many pyłu utrudniającego jazdę i zmniejszającego znacznie widoczność. Kolumna posuwała się z szybkością około 40-45 km na godzinę, a odległości między wozami zwiększyły się do kilkudziesięciu metrów. Bez przeszkód samochody dojechały do serpentyn ojcowskich, przed którymi stali pierwsi łącznicy od „Mohorta”, obracając w ręku okorowaną pałeczką z leszczyny, co było znakiem wolnej i bezpiecznej drogi. Odpowiedzią z samochodów było machanie białą chusteczką. Wjeżdżając na serpentyny kolumna wydatnie zwolniła tempo, nie tylko z powodu utrudnienia, ale i dlatego, że Chevroleta 3/4 t. jechała zygzakiem rozrzucając gwoździe dywersyjne mające przebijać opony samochodów ewentualnego pościgu. Na trzech poziomach serpentyn rozlokowane były trzy zespoły „Dominik Sabci”[2], dowodzone przez „Mohorta” (Jan Pieńkowski), wyposażone w broń maszynową, których zadaniem było zatrzymanie ewentualnego pościgu.

Przy wyjeździe z serpentyn kolumnę minęło parę ciężarówek z tzw. „policją granatową”. Przejazd przez Ojców i Skałę odbył się bez przeszkód. Kolumna skierowała się w stronę Wolbromia. W różnych odstępach drogi stali łącznicy z „Dominiki Wikci”[3] sygnalizujący wolny przejazd. Na rynku wolbromskim kolumna samochodów minęła załadowujących się na ciężarówki Niemców i spokojnie wyjechała z miasta w kierunku Łobzowa. Niespełna jeden kilometr za Łobzowem, we wsi Boża Wola, odchodziła w kierunku zachodnio-północnym szosa na Dzierżną Porębę. W odległości około jednego kilometra po skręceniu na drogę wiodącą do Dzierżnej Poręby i Udorza, kolumna samochodów zatrzymała się przy lokalnej drodze odchodzącej w kierunku majątku, w którym zorganizowany był punkt sanitarny, a dalej w kierunku wsi. Była godzina około 11.10 – odległość od miejsca akcji około 50 km. Zatrzymanie kolumny z punktu widzenia organizacji odskoku było zbędne. Rana „Mietka” (lekki postrzał) nie wymagała pozostawienia go na punkcie sanitarnym, w którym też i nie

został. W chwili, gdy chłopcy z „Zetą” wysiedli z samochodów, dr „Maks” udał się na wieś Dzierżna Poręba, gdzie w jednym gospodarstwie przebywała jego przyszła żona, „Alodia”. Trudno dziś ustalić czy „Rafał” zgodził się na zatrzymanie kolumny samochodów tylko po to, by umożliwić im spotkanie, czy z innych, ważniejszych powodów. Dr „Maks”, po poinformowaniu „Alodii” o wynikach akcji, udał się do majątku, w którym jednak nie zastał dyżurnego lekarza. Był natomiast lekarz przybyły z majątku p. Moes z Udorza p. M. Korzeniowski. Tymczasem do „Rafała” podjechał na rowerze „Granat” (Zygmunt Gardeła) wysłany z Wolbromia przez „Ponara” (Antoni Iglewski). „Rafał” przekazał „Granatowi” wiadomość o pozytywnym wyniku akcji, podziękował za ubezpieczenie szpitala i przekazał podziękowania dla „Ponara” i „Ziemi”.

Po powrocie dr „Maksa” okazało się, że Mercedes V 230 prowadzony przez „Strocha” nie chce zapalić, został więc wzięty na hol przez Chevroletę 4 t. Postój zespołu w Dzierżnej Porębie trwał nie krócej niż 20-25 minut i chyba nie dłużej niż 40 minut. Dla precyzyjnie przygotowanej akcji jest to czas ogromny. Kolumna ruszyła w dalszą drogę około godziny 11.50. Po przejechaniu niespełna 2 km spotkała stojące na skraju drogi puste auto policyjne. Za wsią Kąty kolumnę zaczęło mijać terenowe auto wojskowe, w którym siedziało 6 żandarmów z bronią gotową do strzału. Był to jeden z lotnych patroli „Motzugu” z Pilicy. Po minięciu ostatniego samochodu kolumny Niemcy zatrzymali się, z okrzykiem „Halt” wyskoczyli z wozu i zajęli stanowiska, ostrzeliwując kolumnę. „Rafał” kazał zatrzymać się, zająć stanowiska i odpowiedzieć ogniem. W tym starciu został zabity dowódca patrolu niemieckiego wraz z 3 żandarmami. „Rafał” dał rozkaz zwinięcia stanowisk i odjazdu. „Dietrich” na rozkaz „Jeremiego” miał wsiąść do Chevrolety 4 t. Stanął na tylne koło, podciągnął się i przerzucił nogę do, skrzyni stwierdzając, że właściwie nie ma jej gdzie postawić z uwagi na znajdujące się w skrzyni duże kamienie. Teraz pozostali przy życiu Niemcy zaczęli znów strzelać. Nasi odpowiedzieli w większości już z samochodów. „Dietrich” przekręcił nogę trzymaną na kole i obrócił się bokiem do kierunku strzałów, chcąc uruchomić swój pistolet zawieszony na pasku na szyi. W tym momencie dostał postrzał w brzuch i ostatkiem sił zwalił się do skrzyni wozu na kamienie.

„Dietrich” razem z dr „Maksem” ulokowany został w BMW a zespół ostrzeliwując nadal Niemców ustawił w poprzek drogi holowanego Mercedesa V 230 i podpalił go, po czym kolumna ruszyła w dalszą drogę kierując się do wsi Udorz, już tylko trzema wozami.

Ta wymiana strzałów z Niemcami słyszana była przez „Granata”, „Tadka” i jego drużynę ubezpieczającą punkt sanitarny w dworze w Dzierżnej Porębie. Pożegnawszy się na szosie z „Rafałem” „Granat” udał się na górę za dworem, gdzie w zbożu leżała grupa ubezpieczająca szpital. Przeszedł z całą grupą na cmentarz znajdujący się obok kościoła zaraz za dworem i wydał rozkaz zwinięcia do ubezpieczenia szpitala. Miał zamiar już odjeżdżać z powrotem do „Ponara” do Wolbromia, gdy usłyszeli strzały i wybuchy granatów. Wydał więc rozkaz „Tadkowi” ruszenia w kierunku strzałów, ale dopiero wtedy gdyby się powtórzyły (ponieważ potyczka była skończona, a następna w Udorzu była ok. 40 minut później: zespół „Tadka” nie ruszył w kierunku Udorza) po czym odjechał do Wolbromia.

Po wyjeździe do wsi kolumna zatrzymała się na szosie przy drodze wiodącej do majątku p. Moes. Dr „Maks” udał się do dworu do p. Brzozowskiej, zasięgnąć języka co do możliwości ulokowania gdzieś „Dietricha”. Sprawa zaczęła się przeciągać, „Rafał” pozostawił więc „Korczaka” wraz z częścią zespołu i Chevroletą 3/4 t., by ubezpieczał na szosie kierunek od strony Poręby Dzierżnej, sam zaś z pozostałym samochodem Chevrolet 5 t. i drugą częścią zespołu udał się w kierunku środka wsi w celu ubezpieczenia wjazdu od strony szosy Pilica Żarnowiec. BMW z rannym „Dietrichem” i „Bartkiem” stał przy drodze prowadzącej do majątku. Pobyt dr „Maksa” w dworze przeciągał się. W końcu postanowiono ukryć na razie „Dietricha” w lesie koło leśniczówki, a przewodnikiem do niej miała być p. Maria Brzozowska, Ustalono, że BMW prowadzone przez „Bartka” zabierze rannego „Dietricha” i p. Brzozowską, natomiast dr „Maks”" i osłona grupy w osobach „Akszaka” i „Reka” uda się w podanym kierunku piechotą. Chodziło o leśniczówkę położoną niedaleko skraju lasu Wymysłowskiego, około 2 km na południe od Udorza. Po ruszeniu BMW „Korczak” zwinął ubezpieczenie, załadował chłopców na Chevroletę 3/4 t. i dołączył do „Rafała”. Rafał dał rozkaz ruszenia, wszyscy wsiedli do samochodów, przy czym do szoferki Chevrolety 4 t., która miała jechać na czele, wsiadł spotkany w Udorzu łącznik „Zawiślaka”, „Hlawa” (Bronisław Czech).

Należy podkreślić, że „Hlawa” był tego dnia jedynym łącznikiem, który znalazł się na wyznaczonym mu posterunku, podczas gdy plan przewidywał trzech łączników. Czas trwania postoju w Udorzu zamykał się w granicach 15—30 minut.


Przypisy:

  1. Razem z artykułem zamieszczono zdjęcia z dodatkowymi informacjami: „Ziemia” - Leonard Wyjadłowski - dowódca „Dominiki-Olgi”. „Granat” - Zymunt Gardela - dowódca „Dominiki Wikci”.
  2. Obwód olkuski AK organizacyjnie obejmował tę część powiatu olkuskiego sprzed 1939 r., która włączona została w ramy ,,GG”. Obwód ten wspólnie z obwodami: miechowskim i pińczowskim wchodził w skład tzw. inspektoratu AK „Maria”, którego dowódcą był „Ponar”. Komendantem obwodu olkuskiego „Olga” był „Imielski” (Leonard Mleczko-Nowowiejski). Szefem dywersji obwodu „Olga” o kryptonimie „Dominika-Olga” był „Ziemia”. „Dominika-Olga” dzieliła się na trzy podobwody: południowy ,,Dominika-Sabcia” dowodzony przez „Mohorta”, środkowy: „Dominika-Wikcia” - dowodzony przez „Granata” i północny będący w organizacji „Dominika-Żelcia” - której dowódcą był „Orion”.
  3. Zmotoryzowana jednostka żandarmerii niemieckiej (tzw. Band Zug-Mot 63) stacjonująca w majątku Stanisława Arkuszewskiego w Pilicy o liczebności 65 ludzi wyposażona w 3 samochody terenowe z bronią maszynową ciężką, posiadająca ruchome stacje nadawczo-odbiorcze, dowodzona była przez leut. Kreske.

Skocz do: Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi