Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi

Niedoszła przysięga


Z Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Rozdział w: Władysław Dudek, Wspomnienia okupacyjne, Cz. I.



1. Niedoszła przysięga


Wczesną jesienią 1941 roku byłem - w sensie formalnym - bezrobotnym, młodym technikiem-elektrykiem. O pracę w zawodzie było bardzo trudno. Jak wielu innych młodych ludzi, by żyć i pomagać rodzinie, trudniłem się handlem paskarskim. Było to zajęcie, które wiązało się z tysiącem różnych, nieprzewidywalnych przygód, czasem groźnych, czasem zabawnych, a niekiedy nawet tragicznych. Relacje z nich spisać by można w osobnej książce. Dość wspomnieć, że wiosną 1942 roku spędziłem - za handel papierosami, surowo wtedy zakazany - ponad siedem tygodni, początkowo w znanym wówczas więzieniu św. Michała przy ulicy Senackiej w Krakowie, a później w więzieniu przy ulicy Czarnieckiego w Podgórzu.

Ale już wiosną 1941, mój bliski kolega i przyjaciel Kazimierz Lorys zaproponował mi pewnego wieczoru wstąpienie do organizacji konspiracyjnej. Nieformalne flirty z konspiratorami miałem już wcześniej, ale to było coś nowego. Propozycja ze strony Kazka była nie do odrzucenia. Sprawa była na tyle dopięta, że w umówiony dzień, po południu, miałem przyjść do jego domu, przy ówczesnej ulicy Lednica Dolna (obecnie Lednicka) dla złożenia przysięgi. Odświętnie odziany i - nie da się ukryć - przejęty, zjawiłem się u niego o wyznaczonej porze. Kazek wprowadził mnie do pokoju. Na stole stał krucyfiks i dwa lichtarzyki ze świecami. Po chwili doszedł jeszcze nasz kolega Józef Sieczka. Nastrój w pokoju stał się podniosły, a u mnie - myślę, że również i u moich kolegów - dał się odczuć przyśpieszony rytm serca.

Po krótkiej chwili oczekiwania Kazek wprowadził do mieszkania, starszego nieco od nas, ale jeszcze młodego, obcego dla nas człowieka. Nie był to wieliczanin.

Przywitał się z nami, Kazek zapalił świece, a on przyciszonym głosem wskazał na powagę chwili, w której wobec Boga, decydujemy się na walkę na śmierć i życie z hitlerowskim okupantem. To nasz patriotyczny obowiązek - powiedział ale trzeba się liczyć z konsekwencjami, które graniczą z gotowością śmierci za Ojczyznę. Patetyczny ton tej wypowiedzi nie przeszkodził mi zauważyć, że powtarzały się w niej kilkakrotnie słowa Polska narodowa, naród polski, władza narodu itp. Na zakończenie ów nieznany mężczyzna przeczytał tekst roty przysięgi. Również i rota zawierała podobne sformułowania. Padło też chyba określenie Narodowa Organizacja Wojskowa.

Z każdym słowem przemawiającego rosło we mnie podniecenie. Tak się jakoś złożyło, że w rozmowie ze mną Kazek nie wymienił nazwy organizacji konspiracyjnej, do której mieliśmy wstąpić. Dla mnie oczywistym było, że ma to być wojskowa organizacja niepodległościowa, bez politycznego oblicza.

Gdy padło rytualne pytanie, czy gotowi jesteśmy złożyć przysięgę, ja, z absolutną determinacją oświadczyłem, że przysięgi złożyć nie mogę. Nastała chwila zdumienia ze strony moich kolegów i mającego odebrać przysięgę. Drżącym głosem wypowiedziałem kilka zdań, uzasadniających moją decyzję.

Dodać tu muszę krótkie wyjaśnienie. W końcowych latach gimnazjalnych i w pierwszych latach okupacji, zaczęły wyraźnie kształtować się nasze oblicza polityczne. Józek, już przed rokiem 1939 manifestował wyraziście swoją proendecką orientację. Podniecały go lokalne i państwowe wydarzenia inspirowane przez radykalne ugrupowania endeckie (np. marsz oddziału Adama Doboszyńskiego na Myślenice w dniu 23 czerwca 1936 roku, prasowe ataki narodowców na prezydenta Krakowa, Kaplickiego, burdy akademickie z Żydami i wiele innych). Kazek raczej nie ujawniał wyraźnych opcji politycznych, w dyskusjach zajmował pozycję obywatelską, patriotyczną, nastawioną na interesy i dobro kraju. Ja – w miarę dojrzewania – przyjmowałem postawę umiarkowanie prosocjalistyczną. Wychowałem się w robotniczej, wielickiej Kolonii Górniczej. Sąsiad nasz Stanisław Walosik, był umiarkowanym działaczem Polskiej Partii Socjalistycznej (PPS). Prenumerował on organ PPS-u „Naprzód”. Wypożyczał go mojemu Ojcu i stąd byłem częstym czytelnikiem wybranych artykułów i felietonów „Naprzodu”. Spora część ich autorów znalazła się w czasie wojny na emigracji w Londynie i w emigracyjnym Rządzie Polskim.

Kształtowała się we mnie dyskretnie postawa prosocjalistyczną. Raził mnie wprawdzie radykalizm niektórych działaczy PPS-u, filozofia walki klasowej, demagogiczna retoryka rewolucyjna i ateistyczne wystąpienia, ale z drugiej strony urzekała idea obrony interesów świata pracy, walka z dość powszechnym bezrobociem i biedą, troska o humanizację warunków pracy i życia, krytyka wypaczeń struktur świata kapitalistycznego i autentyczna wrogość wobec systemu komunistycznego.

W latach 1937/39 byłem parę razy w wielickim Domu Robotniczym przy ul. Zielonej (obecnie ul. Szpunara). Z życzliwym nastawieniem obserwowałem pochody 1-Majowe. Z tych przemyśleń wyrósł we mnie negatywny stosunek do nacjonalizmu, szowinizmu, antysemityzmu i różnych maści ksenofobii, manifestowanych głośno w środowiskach endeckich, zwłaszcza akademickich.

To też stało się zasadniczym powodem mojej odmowy złożenia przysięgi i wstąpienia w szeregi Narodowej Organizacji Wojskowej (NOW). Ostatecznie do złożenia w tym dniu przysięgi w ogóle nie doszło. Na szczęście nie spowodowało to trwałego rozdźwięku w naszej trójce. Kontakty z NOW uzyskał Kazek przez naszego kolegę ze Szkoły Przemysłowej w Krakowie.


Skocz do: Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi