Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi

Karolina Lanckorońska, Refleksja o przysiędze


Z Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Wspomnienie Karoliny Lanckorońskiej

Rok 1940 rozpoczął się dla mnie pod znakiem nowym. Drugiego stycznia złożyłam przysięgę wojskową, jako członek ZWZ - Związku Walki Zbrojnej. Od dawna pragnęłam należeć do organizacji wojskowej, lecz decyzja się opóźniała, bo związki tajne wyrastały spod ziemi jak grzyby po deszczu, ale wiele z nich nosiło wyraźne piętno partyjniactwa. Dopiero gdy mi się udało wreszcie stwierdzić, że jest organizacja wojskowa, która podlega Naczelnemu Dowództwu we Francji, rozpoczęłam starania o przyjęcie, uwieńczone złożeniem przysięgi na krucyfiks, 2 stycznia, na ręce pułkownika Władysława Żebrowskiego.

Od tego dnia przez półtrzecia roku wszystkie moje myśli i uczucia koncentrowały się wokoło treści tej przysięgi. Myślę, że kto pracował w konspiracji, jeśli nie było mu dane dokonać wielkich czynów, przyzna, że niejednemu z nas dała ona więcej niż my jej. Była nam ciągłym źródłem sił do przetrwania. Stałe niebezpieczeństwo wytwarza atmosferę, w której większość Polaków czuje się dobrze; za to nie odpowiadamy, odwaga nie jest zasługą. Poza tym każdy z nas zawdzięcza jej wzniosłe, wielkie chwile; dała nam też przyjaźnie zahartowane w ogniu. Ale konspiracja ma i drugą stronę. W założeniu swoim jest, a raczej powinna być, przedsięwzięciem krótkotrwałym. Po wysiłku przygotowawczym, wymagającym sprytu i ostrożności, powinien przyjść czyn, sukces, który daje odwaga. A tymczasem konspiracja Armii Krajowej trwała tyle lat! Tym samym wyrabiała w ludziach i wiele stron ujemnych. Próżność, jedno z największych niebezpieczeństw ludzkości, zawsze trafia na podatny grunt tam, gdzie się można czymś pochwalić, o czym nikt inny nie wie. Ta próżność, chełpliwa zresztą, sprowadziła na nas wiele nieszczęść. Poza tym inne niebezpieczeństwo - pochopnych sądów, tak dodatnich, jak ujemnych - było w tych warunkach bardzo duże, szczególnie przy krańcowym usposobieniu naszym, lubującym się w nominacjach na bohaterów lub na zdrajców. Przede wszystkim zaś wypaczały się charaktery słabsze i przyzwyczaiły do ciągłego kłamstwa, do ciągłej nieszczerości, do nieufności wzajemnej. Przyzwyczaiły się też - a to u młodych stanowi niebezpieczeństwo ogromne - do zupełnie nieregularnych zajęć, do utraty nieraz wielu tygodni na czekanie. Odpadał obowiązek stałego, zdyscyplinowanego wysiłku i ciągłości pracy, tej podstawy każdego charakteru, który w jakimkolwiek okresie życia nie chce się wypaczyć.

Tacy konspiratorzy w przyszłości zapewne więcej będą mówić o sobie od tamtych, którzy się poprzez te wszystkie lata tułali, bez nazwiska, bez imienia, bez dachu nad głową, szczuci przez wroga jednego i drugiego, dniami i nocami, często bez strawy i prawie bez odzieży, po lasach i po brudnych lochach piwnicznych, a dokonali czynów godnych homeryckiej epopei.

Ale wówczas, owego 2 stycznia 1940 roku, pojęcia o tym wszystkim nie miałam. Wiedziałam tylko, że jestem przyjęta i że będę pracować. [Karolina Lanckorońska, Wspomnienia wojenne]


Skocz do: Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi