Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi

Jacek Trznadel, Film Andrzeja Wajdy. Między fikcją a kiczem


Z Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Recenzja ściągnięta z internetu. Fragmenty dotyczące okupacyjnego Krakowa.



(…) Jedynie prawda jest ciekawa. Nigdy nie posiadamy pełnej wiedzy o sytuacji historycznej. Jest obszar znany, potwierdzony opisem czy dokumentem, i fragment nieznany. Ukazując artystycznie takie zdarzenia, nie możemy zmieniać faktów znanych i potwierdzonych. Oczywiście, gdy chcemy realistycznie ukazać jakiś fakt historyczny. Zachowujemy natomiast swobodę ukazania takiego fragmentu, który jest nieznany, pod warunkiem, że nie narusza znanej nam reszty prawdy. Ta część nieznana może zostać wypełniona dzięki naszej życiowej i artystycznej wyobraźni. Ta zasada została w filmie Wajdy wielokrotnie silnie naruszona. Spróbuję powiedzieć kilka słów o niektórych scenach, tak jak ukazywały się one na taśmie filmowej. Sceneria faktów ukazywanych w filmie nie wywoływała we mnie najczęściej wrażenia, że przenoszę się tę, oddaloną już epokę. Oddaloną jednak nie na tyle, żeby nie sięgała tam pamięć niektórych świadków.(…) I czasem, jeśli to nie był widok krakowskiego rynku, nie wiedziałem w ogóle, co Wajda chciał przedstawić i powiedzieć .

(…)

Jeśli wbrew faktom początek okupacji wschodniej Polski przez Sowiety, 1939-1941 – jest tu łagodną opowiastką, to jakby dla symetrii – działania antypolskie drugiego, niemieckiego okupanta Polski, ukazane są z dużą brutalnością. Bo przenosimy się już do Krakowa. Scena aresztowania profesorów UJ, w krakowskim Collegium Maius, 6 listopada 1939, została ukazana z przesadną groteską. Ewakuacja wielkiej sali i załadowanie aresztowanych odbywa się w kilkanaście sekund! Kłąb ciał, popychanej przez żandarmów masy, uczonych spadających ze schodów. O tym wywiezieniu pisał prof. Kazimierz Wyka, który spóźnił się na to zebranie, a woźny brutalnie go zatrzymał i ocalił. Taki obraz filmowy, pozostawiony bez komentarza, dezinformuje, bo profesorowie UJ już po kilku miesiącach (luty-marzec 1940) zostali uwolnieni. Bez tego, scena z przesłaną z Sachsenhausen urną z prochami uczonego (marzec 1940), zdaje się nie znającemu historii widzowi ukazaniem symbolicznego losu wszystkich uczonych. Tak nie było. Tam zginęło kilku starszych wiekiem luminarzy nauki polskiej, jak prof. Chrzanowski, prof. Estreicher. Odpowiedzią na te niemieckie represje było konspiracyjne, tajne nauczanie uniwersyteckie w Krakowie. Pamiętam w mieszkaniu mojej ciotki tajne wykłady wydziału historii i głos prowadzącego zajęcia prof. Konopczyńskiego. Bardzo blisko ocieraliśmy się o te sprawy. Ale profesorowie z obozów sowieckich zginęli prawie wszyscy. O tym Wajda nie mówi. A jeżeli już trzeba było coś porównać, to fakty podobne – rozstrzeliwanie w Palmirach, tam nikt nie ocalał, tam zginął kwiat inteligencji polskiej, tam zginęli byli członkowie rządu, wybitni Polacy, jak na przykład Rataj, Niedziałkowski, tam zastrzelono Kusocińskiego. Ale Wajda chciał już tak koniecznie nawiązywać do Krakowa. Ale jednocześnie ten spokojny Rynek Główny i Kościół Mariacki z roku 1943? Chodziliśmy wszędzie ze strachem, wciąż groziły łapanki. A w kościele Ojciec miał skrytkę, z której roznosił prasę akowską, pod grozą Auschwitz. Tej grozy okupacyjnego Krakowa u Wajdy nie widać.

(…)

A ten Kraków okupacyjny to też nie była sielanka Rynku z 1943 roku u Wajdy, spokojniutko, jak co dzień. Atmosfera okupacji niemieckiej nie była taka! Byliśmy wciąż zagrożeni. Pamiętam. W nocy słyszałem bicie kolbami w wejściową bramę, to znów uciekałem ogrodami przed łapanką. Porażający efekt 13 kwietnia osłabia Wajda psychologizacją, że kobiety nie chcą uwierzyć! To ważny szczegół. Nie ma jednak ukazanego wstrząsu tych, co w Katyń uwierzyli. Był w tych dniach zapewne większy nakład „Gońca Krakowskiego”! Zawsze będę pamiętał tę czołówkę w gazecie, rzuconej na ulicy i moknącej na deszczu. Podniosłem.

W „Parteitag” Rynek opływał na domach czerwono czarnymi sztandarami ze swastykami (opisał ten widok, gdy oglądali go z Miłoszem, Jerzy Andrzejewski), żandarmi zawsze stali przed Wawelem (przechodziłem tam co dzień). Łapanki! Wyskoczyć z tramwaju czy nie!? U ciotki słuchanie radia Londyn (bum, bum, bum buum!) i lęk, że usłyszą. Nie tak to wyglądało jak w filmie. Chwila ogłoszenia przez Niemców rewelacji katyńskiej służy Wajdzie ukazaniu dramatu kilku kobiet oczekujących swoich mężów. Ale przede wszystkim demaskowaniu niemieckiej propagandy. Ten wrzask niemieckiego propagandysty wobec rodziny generała! Ale nie ma wieści o zamordowania „w dukcie Katynia” gen Sikorskiego, jak głosiły niemieckie gazety: „Zginął za Katyń”!

A ten Kraków Wajdy tuż po wojnie? Ostateczne zwycięstwo zdrajców polskich z ZSSR! Nagle Kraków wolny! Kraków nie był w zasadzie broniony. Mimo wszystko zajęcie Krakowa odbyło się wśród szczęku broni maszynowej i huku bomb, a przedtem wysadzono mosty na Wiśle, przez jeden z nich zdołał tuż przedtem uciec Józef Mackiewicz, katyński świadek. Pamiętam tę detonację. I pamiętam na ulicy trupy pojedynczych żołnierzy Wehrmachtu, których kilka godzin wcześniej widziałem jeszcze cofających się z panzerfaustami w ręku. Jest oczywiście u Wajdy obowiązująca scena zrzucania swastyk z murów. Ale nie ma – ukrywającego się koło Rakowickiego Cmentarza i ściganego listem gończym Ferdynanda Goetla, drugiego katyńskiego świadka.

W Warszawie były tylko ruiny, ale Kraków, gdyby chcieć to pokazać, był silnie związany ze sprawą katyńską. Prokurator Martini przesłuchiwał już w 1945 r. wybitnych polskich pisarzy z powodu dwu listów gończych za pisarzami, świadkami Katynia: Janem Emilem Skiwskim i Ferdynandem Goetlem. Nikt z przesłuchiwanych pisarzy nie ośmielił się wtedy powiedzieć, że Katyń to zbrodnia rosyjska. Jako przesłuchiwany zdobył się na odwagę jedynie prezes Polskiego Czerwonego Krzyża Kazimierz Skarżyński, który przesłuchującemu go sędziemu śledczemu Szwarcowi powiedział prosto w oczy: to zrobili Rosjanie, tego się nie da skreślić. Jego była prawda. A w tym czasie Goetel ukrywał się jeszcze w Krakowie w klasztorze, nim uszedł na Zachód. Do mieszkania Goetla przyszedł z patrolem Adam Ważyk, bo potrafiłby go rozpoznać. Jednak z tego ważnego krakowskiego, tuż powojennego, wątku, w filmie Wajdy nie ma ani śladu. Niedługo potem była sprawa zabójstwa prokuratora Martiniego, przed którym zeznawali ci najwięksi polscy pisarze. Ten Kraków był o wiele bardziej potrząsany historią. Już w tym czasie trwały przygotowania do ewentualnego polskiego udziału w oskarżeniu Niemców o Katyń w Norymberdze.

W Krakowie, wolnym już od Niemców, dzieją się w filmie różne „katyńskie” wątki. Pierwszy, to postępowanie NKWD i polskiego nowego bezpieczeństwa wobec naukowców z Zakładu Medycyny Sądowej, U Wajdy, w 1945 r. zajmują się oni nadal badaniem dokumentów katyńskich, chowają je, boją się rewizji. To anachronizm, dokumenty katyńskie już rok wcześniej wyjechały w skrzyniach z Krakowa, najpierw do Wrocławia, a potem pod Drezno, gdzie być może zostały spalone w Radebeul. Nieprawdziwa więc jest także cała scena, w której ten oficer Jerzy prosi członka komisji o wyjęte z grobu przedmioty, należące do jego dowódcy, by je przekazać rodzinie. Wielu członków komisji Polskiego Czerwonego Krzyża było aresztowanych i przetrzymywanych. Te represje należało pokazać. Niektórzy cudem ocalili życie, jak na przykład doktor Marian Wodziński, tylko dlatego, że uciekli. Nie można jednak zmieniać faktów historycznych tak bezceremonialnie.

Bardzo istotnym wątkiem akcji w Krakowie, po wojnie, jest wpleciony w losy innych osób wątek oficera ludowego wojska, berlingowca, Jerzego, jakoś ocalonego od masakry katyńskiej. Był w Kozielsku. Ten ocalony od rozstrzelania polski oficer ma niedopowiedzianą przeszłość. Mówi, że „spóźnił się” do Andersa. Ale co to znaczy? Kłamie? Był może osobno więziony? Nie był w Griazowcu, ani w Małachówce? Dlaczego więc awansował? Wiemy, kto nie wyszedł z Andersem do Iranu – Zygmunt Berling. Zdezerterował, za co otrzymał wyrok śmierci sądu wojskowego. A spóźnili się ci, którzy przebywali w oddalonych o tysiące kilometrów łagrach. Tak więc powiedzenie oficera, który mówi, że przypadkowo ocalał od rozstrzelania, nic konkretnego po prostu tu nie znaczy. Po co był Wajdzie potrzebny taki sensacyjny wątek, dosyć nieprawdopodobny?

(…)

Wyeksponowana, ale nieprawdziwa, jest postać tego młodego partyzanta Tadzia z kieleckiego, bratanka jednej z bohaterek. Chyba nie o Katyń tu chodziło, ale o podkreślenie przez Wajdę znaczenia wcześniejszej swojej twórczości, w tym wypadku „Popiołu i diamentu , gdzie młody partyzant wykonuje wyrok na „niewinnym” sekretarzu Szczuce, a następnie ucieka – to był ten straszliwy bieg Cybulskiego! I ginie zastrzelony, na śmietniku („śmietniku historii”), słyszymy to słynne zdanie, z fałszywym podtekstem, wypowiedziane przez prostego, nieświadomego milicjanta: – Człowieku po coś uciekał? – Ta scena ukazuje niemiłą dwuznaczność „Popiołu i diamentu”. Zostaje w filmie „Katyń” jakby powtórzona, żeby uzasadnić rację dawnego filmu. W Krakowie ten młody chłopak z AK to paszkwil na bohaterskich, choć nieszczęsnych młodych partyzantów. Ten chłopak nosi się z pistoletem na wierzchu, jak z torebką czekoladek, u fotografa jedna z bohaterek zakrywa mu kurtką tę broń. Przecież to głupiec, a nie partyzant. On na ulicy, na oczach wszystkich, zrywa plakat z napisem „AK zapluty karzeł reakcji” (nie rozumiem, dlaczego aktor, grający tę rolę, nie zbuntował się tu przeciw reżyserowi). Potem chłopak ucieka na dachy, żeby było egzotycznie, tak jak we francuskim filmie „Huzar na dachu”.(…)

(…)

A ja pamiętam choćby Kraków z czasu przestawionego przez Wajdę. Kocioł UB założony w mieszkaniu mojej ciotki na cały tydzień. Krwawo zakończona manifestacja 3-cio Majowa w 1946 roku. W Rynku ludzie niosą obok mnie samochód z Mikołajczykiem na ramionach. Całkowita przegrana komunistów w referendum 1946 w Krakowie (partyjni przywódcy mówili wtedy, że trzeba by deportować na inny teren część ludności Krakowa). A „w temacie” katyńskim: aresztowania członków komisji dra Robla za pracę nad dokumentami katyńskimi; ukrywanie się w Krakowie, ściganego listem gończym świadka katyńskiego, Ferdynanda Goetla; przesłuchania pisarzy (przychodzili, by otrzymać „lojalkę”) przez prokuratora Martiniego, zamordowanie go w niejasnych okolicznościach, na pewno nie dla rabunku, jak twierdzi się i dzisiaj. Z tego krakowskiego, patriotycznego i katyńskiego materiału wziął Wajda tylko sprawę walki o datę na cmentarnej płycie. To ważne, ale wyimkowe.


Skocz do: Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi