Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi

Józef Baster, Wojenne przeżycia


Z Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Józef Baster ps. „Rak”
[w:] Wojenne i powojenne wspomnienia żołnierzy Kedywu i Baonu Partyzanckiego „Skała”, Tom I, Wyd. Skała, 1991



Przez cały okres okupacji hitlerowskiej brałem czynny udział w Ruchu Oporu. W momencie wybuchu II wojny światowej pracowałem w urzędzie skarbowym. Po powrocie Urzędu z ewakuacji wraz z pracującym również w skarbowości kolegą Janem Pańczakiewiczem rozpoczęliśmy rozmowy o możliwościach walki z okupantem. Jan Pańczakiewicz miał już kontakty z organizacją podziemną, z którą mnie również związał przysięgą, w listopadzie 1939 roku. Organizacja ta, w pierwszym okresie, miała kryptonim „OB” (Orła Białego), a po reorganizacji weszła w skład ZWZ (Związek Walki Zbrojnej) i przyjęła nazwę „ZO” (Związek Odwetu).

Otrzymałem funkcję oficera łączności w sztabie. Do moich obowiązków należała organizacja sieci służb łączności, punktów kontaktowych oraz skrzynek konspiracyjnych w celu utrzymania łączności jednostek sabotażowo-dywersyjnych na terenie miasta Krakowa z jednostkami ZO na terenie województw: krakowskiego, lwowskiego, rzeszowskiego, katowickiego.

5.VI.1940 r. zostałem aresztowany pod zarzutem udziału w konspiracji, jak się później okazało aresztowano również mojego ojca, matkę i braci: Feliksa i Jerzego, demolując w czasie rewizji urządzenia naszego mieszkania przy ulicy Garbarskiej 6. Po przeprowadzonym w drakońskiej formie przesłuchaniu zwolniono wszystkich, poza Feliksem, którego przewieziono do Oświęcimia, a następnie, w 1943 roku, do Neuengamme, gdzie zginął 3.V.1945 roku.

W następstwie poważnych wsyp na terenie Krakowa w latach 1940-1941 oraz w sztabie Okręgu ZWZ w 1942, KG ZWZ zerwała kontakty z Komendą Dywersji Okręgu Krakowskiego. Mimo to, Jan Pańczakiewicz, używający wówczas ps. „Sylwester”, Mieczysław Cieślik ps. „Bąk”, Czesław Skrobecki ps. „Czesław” i ja, podjęliśmy decyzję utrzymania w całości organizacji „ZO” jako nietkniętej dekonspiracją, zabezpieczając zagrożone aresztowaniem osoby. Równocześnie przeprowadziłem zatwierdzoną zmianę lokalu sztabowego z ulicy Pędzichów 5 na ulicę Starowiślną 33 (kryptonim „Trójka”), gdzie przetrwał do końca wojny. Funkcję szefa osamotnionej organizacji objął Jan Pańczakiewicz, który będąc poszukiwany przez gestapo, przebywał stale poza Krakowem, co utrudniało, należące do moich obowiązków, utrzymywanie z nim kontaktu.

W tym okresie zwiększono akcje sabotażowo-dywersyjne, a w szczególności, w celu zdobycia środków utrzymania nasilono działalność sabotażu gospodarczego, w którym, obok „Czesława”, brałem udział w znacznym stopniu. W związku z sabotażem gospodarczym została aresztowana cała grupa (13 osób), zajmująca się rozprowadzaniem fałszywych kart paliwowych. Wszystkich gestapo przekazało pod sąd wojenny. Osadzono ich w wiezieniu św. Michała, a tylko szefa, Ryszarda Barskiego ps. „Brzeski”, w więzieniu przy ulicy Wielickiej. Groziła im kara śmierci. Szansą uratowania oskarżonych była możliwość obciążenia całą winą Barskiego - w wypadku jego ucieczki przed rozprawą. Przygotowałem uwolnienie „Brzeskiego” przy współudziale jego żony. Przekupiony strażnik dał się namówić do przyprowadzenia „Brzeskiego” do domu (z którego ewakuowałem wcześniej wartościowe rzeczy) pod pretekstem rocznicy ślubu. Po uśpieniu środkiem nasennym strażnika odprowadziłem „Brzeskich” do uprzednio przygotowanej meliny w Łuczycach. Rozprawa odbyła się bez głównego oskarżonego, a sąd dał wiarę pozostałym, że nie orientowali się w działalności „Brzeskiego” i wszystkich zwolnił z sali rozpraw.

Brałem również udział w szeregu innych akcji sabotażowych. Osobiście dokonałem spalenia akt w Urzędzie Skarbowym przy ulicy Wiślnej, skażenia terenów kąpieliska dla Hitlerjugend w rejonie boiska sportowego przy parku Jordana, zorganizowałem na poczcie wyłapywanie donosów kierowanych do instytucji hitlerowskich oraz uprzedzanie zagrożonych z tego powodu osób. Ilość donosów sięgała kilku tysięcy sztuk, z których pomimo zniszczenia wielu w czasie okupacji ze względów bezpieczeństwa, przekazałem po wojnie ok. 500 sztuk w języku niemieckim do ZO ZBOWiD w Krakowie oraz około 2000 sztuk do ZG ZBOWiD.

Osobiście zajmowałem się wyszukiwaniem dla osób zagrożonych melin; przejściowo w Krakowie, a w dalszym okresie zabezpieczenia poza Krakowem.

W celu uzyskania informacji o sytuacji osób zatrzymanych przeć gestapo oraz treści ich zeznań nawiązałam kontakt z jedną z aresztowanych, Heleną Hoffmann, która wiadomości te przekazywała przez kominiarza. Wszystkie przekazane przez nią grypsy przesyłałem bezpośrednio do pierwotnego punktu kontaktowego KG ZWZ.

W październiku 1942 roku KG nawiązała, za moim pośrednictwem, kontakt z naszą organizacją i wówczas szefem ZO mianowała Stefana Dula ps. „Olszyna”, który przejął szeregi dywersji Okręgu Krakowskiego. Pod nowym dowództwem nadal pełniłem, w ramach sztabu ZO, a po nowej reorganizacji Komendy Dywersji Okręgu Krakowskiego AK („Kedyw”), funkcję szefa łączności, a ponadto zajmowałem się opieką nad zagrożonymi i ich rodzinami oraz prowadziłem kancelarię sztabową.

Zwiększająca się ilość zagrożonych zmuszała do organizacji oddziałów partyzanckich, z którymi również utrzymywałem bezpośredni lub pośredni kontakt. Często zachodziła konieczność przekazywania materiałów bojowych, odbieranie rannych z terenu i przekazywanie ich pod opiekę lekarską do szpitali.

W marcu 1943 roku szefem Kedywu został St. Tarnawski ps. „Witeź”, a następnie „Kmicic”. W tym to czasie szereg przygotowywanych akcji oraz zmiany organizacji oddziałów sabotażowo-dywersyjnych w terenie nasiliło jeszcze bardziej prace zabezpieczające całej organizacji łączności.

Od początku okupacji, dla ułatwienia wykonywania podjętych przeze mnie szerokich zadań, podjąłem się administrowania szeregu realności co dawało ni możliwość wykorzystywania zwalnianych lokali dla celów konspiracji, względnie ułatwiało szybką zmianę i ewakuację lokali zagrożonych. Później podjąłem pracę dodatkową w Sekcji Pomocy Więźniom, która ułatwiała niepodpadające kontakty telefoniczne z całym obsługiwanym terenem, a przez to szybką obsługę łączności i kontaktów.

We wrześniu został aresztowany mój ojciec i brat Zbigniew, którzy obsługiwali magazyn materiałów sabotażowo-dywersyjnych przy ulicy Starowiślnej 33, prowadząc sklep z artykułami gospodarczymi. Zostali wywiezieni do obozów koncentracyjnych (brat do Mathausen-Guzen z wyrokiem śmierci, a ojciec do Buchenwaldu).

Po zagrożeniu Szefa „Kmicica”, z dniem 1 maja 1944 roku, dowództwo przejął Jan Pańczakiewicz używający wtedy pseudonimu „Zimowit”. Ja, obok dotychczasowych funkcji, objąłem oficjalnie funkcję adiutanta szefa Kedywu.

W ramach akcji na Koppego, w czerwcu 1944 roku, otrzymałem zadanie zabezpieczenia łączności, punktów kontaktowych, magazynowych oraz melin dla żołnierzy z terenu Warszawy biorących w niej udział. W okrasie koncentracji jednostek dyspozycyjnych, dywersyjno-sabotażowych i partyzanckich podległych wtedy bezpośrednio szefowi Kedywu AK Kraków, objąłem funkcję kierownika i dowódcy grupy zaopatrzeniowo-łącznościowej utworzonej w ramach Sztabu Kedywu dla zapewnienia łączności oraz zaopatrzenie w potrzebny sprzęt, broń i amunicję, środki opatrunkowe, lekarstwa itp. Następnie, funkcje te pełniłem w nowo sformowanym „Baonie Szturmowym 299”, zwanym później „Samodzielnym Baonem Partyzanckim Skała”, w którym Jan Pańczakiewicz został dowódcą pod pseudonimem „Skała”.

W dniu 24 sierpnia zostałem oddelegowany do Krakowa ze specjalnymi zadaniami oraz w celu przekazania „Murzyna” -jednego z żołnierzy baonu - do patrolu „główek” oraz łączniczki „Dzidzi” do dyspozycji pozostającego w Krakowie łącznika Kedywu „Spokojnego”. 26 sierpnia zostałem aresztowany przez gestapo w wyniku aresztowania w dniu poprzednim „Murzyna”. Ujawnienie mojej funkcji - oficera łączności - oraz zadań jakie miał „Murzyn” spowodowało przesłuchiwania ze szczególnym bestialstwem, nie mogąc jednak nic ode mnie uzyskać wywieziono mnie do obozu koncentracyjnego we Flosenburgu, a moją matkę zabrano z domu i również zmaltretowano, po czym wywieziono do Ravensbrück, gdzie została zamordowana.

Ja, będąc już we Flosenburgu, a następnie podobozie w Legenfeldzie, snułem wraz a wywiezionym ze mną „Murzynem” plany ucieczki. Nie było to łatwe. Zdecydowaliśmy, że uciekniemy dzięki wycięciu krat w WC, w strzeżonej hali fabrycznej, w której pracowaliśmy jako więźniowie (prowadząc zresztą działalność sabotażową). Do akcji przyłączył się jeszcze jeden więzień. Trudności przedostania się do Krakowa z nad granicy szwajcarskiej, przez tereny niemieckie w pasiakach i bez dokumentów nożna sobie tylko wyobrazić. W dniu 26 października 1944 r. dotarłem z „Murzynem” do Woli Filipowskiej pod Krakowem, dokąd przyjechała moja ciotka i matka „Murzyna” z nie dość pewnymi dowodami osobistymi, zawiadomione przez jednego z mieszkańców tej miejscowości.

Tak znaleźliśmy się w Krakowie, ja, poważnie okaleczony, musiałem się leczyć. Tymczasowe schronienie znalazłem u swojego wujostwa przy ulicy Sobieskiego 1, którzy przez całą okupację brali udział w konspiracji i pomagali zagrożonym, a następnie schronienia mi udzieliła, również pracująca w konspiracji p. Wanda Chaburowa, mieszkająca przy ulicy Sobieskiego 3.

Natychmiast po przybyciu do Krakowa złożyłem meldunek o swoim powrocie do dowódcy Samodzielnego Baonu Partyzanckiego „Skała”, który powierzył mi pełnienie nadal uprzednich funkcji. Podjąłem je zaraz po wyleczeniu i pełniłem do końca okupacji, czyli 18.1.1945 roku.


Skocz do: Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi