Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi

Józef Baster, Publikowane wzmianki o Zamachu na Koppego


Z Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Spis treści

Fragment z tekstu: Stanisław Jankowski, Kulisy „Akcji Koppe”. W świetle niepublikowanych dokumentów, Dziennik Polski 13-14.07.1969.

(...) W tym czasie - dodaje kpt. „Rak” (Józef Baster) pełniący wówczas obowiązki szefa łączności krakowskiego Kedywu – mieliśmy już Koppego „rozpracowanego” bardzo dokładnie. Nasi wywiadowcy prowadzili stałe rozpoznanie. Jednemu z nich, Bazylemu Czykulakowi ps. „Mieczysław”, który pracował jako „wtyczka” Armii Krajowej w Kriminalpolizei, udało się nawiązać kontakt z szoferem Koppego i ustalić szereg niezwykle istotnych dla powodzenia akcji szczegółów. Ustalono, że samochód Koppego garażuje przy ul. Kościuszki 49. Okazało się też, że szofer na polecenie adiutanta lub samego generała zmienia tabliczkę z numerem wozu - czasem Koppe udaje się do pracy ze znakami „SS", innym znów razem ze znakiem „Ost”. Czykulak zdołał zanotować wszystkie numery tabliczek przechowywanych i wymienianych przez szofera. (...)


Fragment życiorysu Józefa Bastera (z połowy lat 70).

W maju 1944 z powodu zagrożenia szef „Jarema” musiał się zamelinować, a dowództwo objął „Zimowit” przyjmując pseudonim „Skała”.

Wobec porażek na froncie wschodnim Niemcy wzmagają terror. Mnożą się represje i aresztowania – „wpada” komendant Komendy Okręgu. Usiłowanie zorganizowania odbicia „Lutego”, przygotowanie drugiej akcji na Koppego powoduje dezorganizację pierwotnych zamierzeń. Akcje te włączają mnie i podległe mi łączniczki do poszczególnych zadań. Z uwagi na charakter i wagę tych akcji, łączność muszę utrzymywać osobiście. Ostre pogotowie Niemców, trzechosobowe patrole zwiększają niebezpieczeństwo dla łączniczek. Po przyjeździe batalionu „Parasol” z Warszawy do akcji na Koppego należało zamelinować ludzi, zmagazynować broń automatyczną i przygotować ją do dostarczenia w odpowiednim czasie. Ciężka broń przenoszona w pojedynczych sztukach poważnie zwiększała niebezpieczeństwo wpadki łączniczek. W tych okolicznościach uznałem za słuszniejsze dostarczać broń w walizkach osobiście, które przenosiłem do firmy Krach przy ul. Grodzkiej. Dopisywało mi szczęście zarówno wtedy, jak i w wielu innych wypadkach, kiedy dzięki pozornemu spokojowi i obojętności udało mi się przejść bezpiecznie koło myszkujących patroli.


Zdanie z relacji z połowy lat 70.

(...)W ramach akcji na Koppego, w czerwcu 1944 roku, otrzymałem zadanie zabezpieczenia łączności, punktów kontaktowych, magazynowych oraz melin dla żołnierzy z terenu Warszawy biorących w niej udział. (...)


Fragment wywiadu dla uczniów Technikum Geologicznego w 1980

- Czy brał pan udział w innych akcjach na terenie Krakowa?

W akcjach bojowych na terenie miasta nie brałem bezpośredniego udziału, jedynie w Samodzielnym Baonie Partyzanckim „Skała”. Przy akcjach innych byłem współorganizatorem. Tak np. w akcji na Koppego zakwaterowywałem żołnierzy batalionu „Parasol”, organizowałem miejsca kontaktowe i dostarczałem zamelinowaną dla nich broń, umożliwienie punktów kontaktowych przy odprawach, co nie było rzeczą prostą z uwagi na stan osobowy. Początkowo nasz oddział miał wykonać tę akcję. Miała to być akcja przy udziale strzelca wyborowego z ubezpieczeniem. Jednak Centrala z Warszawy zadecydowała, że musi to być akcja bojowa.


Wywiad - Marian Satała: Oficer wywiadu AK opowiada o zamachu na Koppego. W 38 rocznicę akcji „Parasola”; Echo Krakowa, 12.07.1982.

11 lipca 1944 r. dokonano W Krakowie zamachu na wyższego dowódcę SS i Policji „Wschód” sekretarza do spraw bezpieczeństwa w tzw. rządzie Generalnego Gubernatorstwa —Wilhelma Koppego. Niestety nieprzewidziany splot okoliczności sprawił, że zamach doskonale przygotowany, nie zakończył się sukcesem. Koppe ocalał, natomiast w czasie odwrotu z miejsca zamachu zginęło kilku uczestników, członków harcerskiego batalionu szturmowego „Parasol”. Dzisiaj, w 38 rocznicę, tamtych wydarzeń, rozmawiamy o zamachu z szefem łączności Kedywu krakowskiego, por. Józefem Basterem, współpracującym z „Parasolem” w akcji na Koppego.

Dlaczego postanowiono dokonać zamachu na Koppego, a nie na przykład na gubernatora Hansa Franka?

- Za prześladowania Polaków odpowiadał bezpośrednio Koppe. Był on w Krakowie odpowiednikiem Himmlera. Rzeszą rządził Hitler, jednak właśnie Himmler był motorem większości zbrodni. W Polsce podobną rolę spełniał Koppe. Podlegał on również gubernatorowi Frankowi, był jednak bezpośrednim podwładnym Himmlera. Okres urzędowania Koppego w Krakowie to nieustanne represje wobec Polaków, terror i brutalna walka z ruchem oporu, rozstrzeliwania uliczne, potajemne mordowanie szczególnie szanowanych przez Polaków ludzi. Zresztą, bezpośrednią przyczyną zamachu było to, że w marcu w ręce gestapo wpadł Sztab Okręgu Krakowskiego AK wraz z dowódcą Józefem Spychalskim „Lutym”. Wtedy w okolicach Krakowa skoncentrowane zostały wszystkie ważniejsze oddziały partyzanckie. Przygotowywano się na zbrojną akcję na więzienie przy ul. Montelupich. Niemcy byli jednak bardzo mocni. Krakowski Kedyw wysunął własną wersję odbicia „Lutego”. Zamach na Koppego miał być tylko środkiem, miał zmylić czujność Niemców. Zresztą jedna z wersji planu przewidywała wzięcie Koppego żywcem i wymianę na Spychalskiego.

Skąd więc w akcji warszawski oddział szturmowy „Parasol”?

- Tego, niestety, nie wiem. Od początku wojny walczyłem w ruchu oporu. Zajmowałem się obok innych czynności, łącznością, uważałem bowiem, że najważniejsze jest zabezpieczenie ludzi przed represjami wroga. Jak już powiedziałem, opracowaliśmy kilka wariantów zamachu na Koppego. Któryś z kolejnych przewidywał np. strzał do Koppego z narożnej kamienicy przy ul. Bernardyńskiej. Z wieżyczki tego domu widać było teren Wawelu i wsiadającego do auta Koppego. Wszystkie plany wysłaliśmy do KG AK w Warszawie, która miała podjąć decyzję, w jaki sposób zamach ma być wykonany. Tam postanowiono że musi „to być akcja zbrojna, do jej przeprowadzenia skierowano grupę już ostrzelaną w mieście, właśnie „Parasol". Myśmy już długo zajmowali się rozpracowaniem zamachu na Koppego. Ustaliliśmy trasy jego przejazdów (ciągle je zmieniał) ich czas. Na dobrą sprawę, mieliśmy też przygotowane do zamachu grupy zbrojne. Niestety, na nic się to nie zdało, zostaliśmy zobowiązani do współdziałania z „Parasolem”. Do mnie zgłosił się jego delegat celem ustalenia szczegółów współpracy. W porozumieniu z dowódcą Kedywu zapoznałem wywiad „Parasola” z naszymi przygotowaniami do zamachu, zorganizowałem dla warszawiaków kwatery.

Jak w Pana ocenie przebiegała sama akcja?

- Tak się nieszczęśliwie złożyło, że Koppe ocalał. Uratowało go to, że położył się na podłodze samochodu w czasie strzelaniny. W ogóle termin akcji był parę razy przekładany, gdyż Koppe ciągle zmieniał trasę przejazdu. Dopiero 11 lipca przejechał opracowaną przez nas drogą. Od pół do dziewiątej rano ludzie i samochody wywiadu Kedywu i „Parasola” byli na ustalonych wcześniej miejscach, dając sygnał w momencie przejazdu Koppego. Tu rozpoczął się pech zamachowców. Jeden z samochodów nie zapalił na czas, co spowodowało, że droga nie została całkowicie zablokowana. Samochód Koppego został ostrzelany już w momencie ominięcia przeszkody. Adiutanta zabito na miejscu, Koppe osunął się na podłogę wozu, członkowie „Parasola” sądzili że też zginął. Kierowca Koppego choć ranny w rękę z ogromną szybkością wyprowadził auto na ul. Kościuszki do niemieckich garażów. Dowódca akcji „Rafał” – Stanisław Leopold dał więc hasło do szybkiego odwrotu.

Podczas odwrotu „Parasol” poniósł wielkie straty...

- Tak, z Krakowa wszyscy wyjechali zdrowi i cali. Oczywiście hitlerowcy zorganizowali pościg, ale nie bardzo wiedzieli gdzie szukać zamachowców. Cała grupa spokojnie dojechała do wsi Udórz, gdzie doszło do potyczki z Niemcami. Zginęli tam „Ali” - Stanisław Huskowski i „Orlik” - Wojciech Czerwiński. „Rafał” został ciężko ranny. Później aresztowano jeszcze innych uczestników akcji, niektórzy zostali rozstrzelani, kilku zginęło w Powstaniu Warszawskim. Bez wątpienia była to jedna z najbardziej śmiałych akcji wykonanych przez bohaterska młodzież „Parasola”. Oni naprawdę nie znali strachu. To, że zamachu dokonała grupa warszawska uchroniło ludność Krakowa przed represjami.


Skocz do: Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi