Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi

Część II: Wyzwolenie


Z Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Włodzimierz Rozmus, W oddziałach Partyzanckich Skała. Część II: Wyzwolenie


W ferworze ciągłych potyczek i walk, w pewnym momencie oddział znalazł się na tzw. ziemi niczyjej, pomiędzy dwiema walczącymi armiami. Na granatowym niebie widać było łuny od wznieconych pożarów, a nad głowami ogniste smugi krzyżujących się pocisków. Dudnienie dział pogarszało sytuację w jakiej znalazł się oddział.

W tym czasie oddział „Błyskawica” i „Huragan” w dalszym ciągu przebywały na dotychczasowych kwaterach, natomiast 14 stycznia zameldowała się u kpt. „Powolnego” łączniczka „Lawa” od mjr. „Skały”. Przywiozła ona dla kpt. „Powolnego” nominację na z-cę dowódcy Baonu „Skała” i rozkaz natychmiastowego przerzucenia oddziałów w rejon Ojcowa, gdzie miały być podjęte koncentryczne ataki przeciw wycofującym się Niemcom. Zadanie to, według oceny kpt. „Powolnego”, było bardzo trudne z uwagi na konieczność przeskoczenia linii okopów. W tym celu „Powolny” wysłał nawet „Zielonego” i „Lawę” w kierunku na Kowary z zadaniem ustalenia obsady i najsłabszych punktów w linii obronnej Niemców. „Zielony” doskonale znał teren (pochodził z Zielenic) i jeszcze tej samej nocy dokładnie z „Lawą” rozeznał możliwości przeskoczenia okopów.

„Powolny” zaś z „Dewajtisem” udali się do „Błyskawicy” i „Grom-Skoku” w celu zapoznania z sytuacją i wydania odpowiednich rozkazów. Wychodząc spotkali dowódcę „Huraganu” - „Kubę”, który po otrzymaniu instrukcji wrócił natychmiast do oddziału w Kowarach.

Jednak napór wojsk radzieckich był tak szybki, że „Powolny” i „Dewajtis” nie zdążyli dotrzeć do oddziałów. Już o świcie 15 stycznia 1945 r. ubezpieczenie oddziału „Grom-Skok” zameldowało, że wprost „cała armia” posuwa się w stronę kwa-ter. Ustała całkowicie strzelanina. Cisza jaka zapanowała, wprost rozsadzała głowę. Chwile niepewności, Niemcy czy Ro-sjanie. Co robić jeżeli to Niemcy. Oddział przebywa prawie na otwartym terenie, na którym znajdują się zaledwie dwie wiejskie chałupy. A więc bez żadnych szans jeśli to są Niemcy. Tą przeraźliwą ciszę przerywa dowódca oddziału „Karp”, który wprost krzyczy z radości, że ujrzał przez lornetkę czerwone gwiazdy na czołgach.

Następuje odprężenie w oddziale. Cieszą się wszyscy, a najwięcej „Iwan”, że wreszcie po tylu latach niewoli spotkali sojusznicze wojska.

„Karp” wysyła patrol w celu nawiązania kontaktu i wyznacza właśnie „Iwana” i „Ponurego”. Po chwili wracają oni w towarzystwie majora Armii Czerwonej, który staje przed frontem oddziału i ze łzami w oczach, salutując powtarza kilka razy:

- Czołem Wam polskie partyzanty!

Przybywa za nim coraz więcej żołnierzy radzieckich, którzy również serdecznie witają i częstują papierosami i żywnością. Wśród wojska radzieckiego rozeszła się błyskawicznie wiadomość o spotkaniu polskich partyzantów. Czołgiści rzucają w ich stronę paczki papierosów niemieckich (chyba niedawno zdobytych). „Iwan” jest wprost rozrywany i cieszy się na równi z innymi, że wreszcie doczekał się swoich. Jak się okazało, była to 59 armia radziecka pod dowództwem gen. Korownikowa, późniejszego oswobodziciela Krakowa. Dowództwo radzieckie postanowiło, aby oddział nasz udał się do sztabu frontu, znajdującego się w odległości około 6 km. Po przejściu tego odcinka, przez cały czas pod ogniem artylerii niemieckiej, oddział stanął w pobliżu sztabu frontu, gdzie złożył broń. Dowódcy oddziału wydano „bumagę”, na której według posiadanych przez partyzantów papierów wpisano im nazwiska i miejsca zamieszkania. „Bumaga” ta upoważniała oddział do przedostania się do Krakowa bez żadnych przeszkód ze strony napotykanych patroli radzieckich oraz polecenie udzielenia i służenia nam pomocą. Nastąpiło pożegnanie. „Iwan” wycałował każdego z osobna i przydzielony do jednostki, udał się już w jej szeregach załatwiać dalsze porachunki z Niemcami.

Myśmy skierowali się w stronę Krakowa, do którego przybyliśmy, odbywając całą drogę pieszo, pod koniec stycznia 1945 r. Oddział „Huragan” i „Błyskawica” nie spotkały się z wojskami radzieckimi, więc sami się rozbroili i po przebraniu w cywilne ubrania, również skierowali się w kierunku Krakowa, do swoich miejsc zamieszkania.

Część partyzantów, którzy opuścili Baon wcześniej tj. pod Złotym Potokiem i w Prądniku Korzkiewskim przebywała w Krakowie. Tutaj z rozkazu por. „Spokojnego” podjęto w .dniach 16 i 17 stycznia 1945 r. akcję przecinania przewodów elektrycznych do betonowych bloków zlokalizowanych przez Niemców na skrzyżowaniach ulic. Bloki te po wysadzeniu miały utrudnić posuwanie się wojsk radzieckich.

Ostatnią akcję, jaką wykonał patrol dywersyjny Baonu „Skała” na terenie Krakowa było właśnie rozbrojenie bunkrów betonowych u wlotu ul. Grodzkiej na pl. Dominikańskim i Wszystkich. Świętych. Akcję tą przeprowadził patrol pod dowódz-twem „Andrzeja”, przecinając we włazie ulicznym, znajdujące się tam przewody. Tak zakończyła się historia oddziałów partyzanckich krakowskiego „Kedywu” oraz Samodzielnego Batalionu Partyzanckiego „Skała”.


Skocz do: Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi