Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi

Część II: Utworzenie Batalionu "Skała"


Z Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Włodzimierz Rozmus, W oddziałach Partyzanckich Skała. Część II: Baon „Skała" Samodzielny Batalion Partyzancki


Decyzja o utworzeniu większej jednostki bojowej zapadła jeszcze w czerwcu 1944 r. Trzonem jej miały być dość dobrze wyszkolone, nieźle uzbrojone i obyte w walkach oddziały partyzanckie krakowskiego „Kedywu”: „Błyskawica”, „Grom”, „Skok” i „Huragan”. Zasadniczym planowanym zadaniem dla tej jednostki było ewentualne uderzenie z zewnątrz na Kraków w ramach akcji „Burza”. Na wypadek powstania jednostka miała być dozbrojona z zrzutów i wspólnie z innymi Oddziałami Okręgu AK uderzyć klinowo na Kraków. Dla oddziałów „Kedywu” przewidziano rejon koncentracji w okolicy Kocmyrzowa, następnie przemieszczenie się w rejon Ojcowa i niepostrzeżone przejście w okolice Lasku Wolskiego. Stamtąd planowano natarcie na koszary w Cichym Kąciku, opanowanie Domu Akademickiego przy Błoniach, gdzie kwaterował oddział SS - Totenkopf , wdarcie się do centrum w obszarze ulic Krupniczej i Pierackiego oraz dotarcie do Teatru dni. J. Słowackiego.

Dla realizacji tego zamierzenia już wówczas mjr „Skała” postanowił sformować samodzielny oddział pod nazwą „Batalion Szturmowy nr 299” w nawiązaniu do liczbowego kryptonimu krakowskiego „Kedywu”. 10 sierpnia 1944 r. rozkazem operacyjnym Nr l płk. Edwarda Godlewskiego - „Gardy” zmieniono nazwę oddziału na Samodzielny Baon Partyzancki „Skała”. Na rejon koncentracji wyznaczono następujące miejscowości:

- Glewiec dla l kompanii „Huragan”,

- Biórków dla 2 kompanii „Błyskawica”,

- Goszcza dla 3 kompanii „Grom-Skok”.

Partyzanci, znając oczywiście tylko ogólny zamiar, cieszyli się faktem, że to im właśnie przypadnie między innymi udział w wyzwoleniu podwawelskiego grodu, dla większości rodzinnego miasta. O stratach i ryzyku życia w przyszłych starciach chyba nikt z nas nie myślał.

Realizując powyższe zamierzenia i wykonując otrzymane rozkazy już 30 lipca zameldował się w rejonie koncentracji „Skok”' i zaraz po nim w nocy na l sierpnia „Grom”. Z uwagi na najbardziej zagrożony teren, bo leżący tuż koło linii kolejowej Kraków-Warszawa, mjr „Skała” skierował właśnie te dwa pierwsze oddziały z zadaniem osłony od tej strony sztabu i całego rejonu koncentracji, a szczególnie licznie zgłaszających się bez broni ochotników.

Również dowódca grup dywersyjnych por. „Czesław” otrzymał w drugiej połowie lipca rozkaz od szefa „Kedywu” mjr „Skały” wyprowadzenia z Krakowa ostatniej już grupy żołnierzy „Kedywu” i doprowadzenia ich na koncentrację do Wronina i Biórkowa k. Kocmyrzowa. „Czesław” wyznaczył zbiórkę grupy liczącej ponad 30 osób na stacji kolejowej Grzegórzki, która po załadowaniu się do pociągu dojechała do Kocmyrzowa. Tu miała czekać na nich łączniczka „Bobo” z furmanką - środkiem transportu dla wyposażenia. Po wyjściu z pociągu, bacznie rozglądając się, „Czesław” nigdzie nie zauważył łączniczki. Przed stacją stało kilka furmanek, a na peronie kręcił się tłum pasażerów, przeważnie handlarzy, oczekujący na połączenie z pociągiem wąskotorowym. Czas niemiłosiernie się przedłużał i sytuacja stawała się niebezpieczna, bowiem liczna grupa młodych ludzi z ukrytą bronią rzucała się wszystkim w oczy. Odjechały również wszystkie furmanki, za wyjątkiem jednej z młodym furmanem. „Czesław” podszedł do niej i zapytał furmana czy nie widział młodej, czarnej dziewczyny. Woźnica odpowiedział, że właśnie przyjechał z nią, ale jeszcze przed przyjazdem pociągu z Krakowa poszła na peron i dotychczas nie wróciła. „Czesław” rozpoczął natychmiast rozpytywać o nią kobiety znajdujące się na peronie. Jedna z nich powiedziała, iż zawiadowca stacji w czerwonej czapce aresztował właśnie młodą dziewczynę i zabrał ją do pomieszczeń stacyjnych. „Czesław” podjął natychmiastową decyzję załadowania sprzętu na furmankę i forsownym marszem udał się z grupą do najbliższego lasu. Wówczas wybrał najbardziej zaufanych i najlepszych swoich dywersantów z Krakowa: Antoniego Szczyrka - „Stefana”, Edwarda Czarneckiego - „Murzyna”, Stanisława Bieniarza - „Jadzię” oraz cichociemnego Zbigniewa Waruszyńskiego - „Dewajtisa”, a następnie ile tylko konie mogły wyskoczyć ruszyli z powrotem na stację kolejową w Kocmyrzowie. Była ona już prawie pusta. „Czesław” wyznacza „Dewajtisa” jako ubezpieczenie zewnętrzne z zadaniem zebrania wszystkich ludzi w poczekalni. „Jadzia” natomiast zamyka do jednego pomieszczenia kolejarzy i pilnuje ich do zakończenia akcji. „Murzyn” i „Stefan” na czele z „Czesławem” biegną na drugie piętro do mieszkania zawiadowcy, ale tu go nie znajdują. Tymczasem uwięzieni kolejarze pokazują obite blachą drzwi do jakiegoś pomieszczenia. Drzwi do niego są zamknięte od wewnątrz. Na wezwanie i polecenie otwarcia drzwi, nikt nie odpowiada. Powtórnemu wezwaniu towarzyszy również cisza. „Czesław” rozpędza się i uderzeniem z całej siły wywala drzwi. Wpadł z bronią w ręce do obszernego pokoju. Uwalnia aresztowaną łączniczkę i przekazuje ją „Murzynowi” z poleceniem umieszczenia na furmance, a sam szybko rozprawia się z zawiadowcą stacji, w przekonaniu zresztą, że jest to Niemiec. Nie mógł bowiem wyobrazić sobie, aby Polak mógł aresztować młodą dziewczynę, Polkę. „Stefan” natomiast przerwał wszystkie połączenia telefoniczne i zagroził kolejarzom, aby w ciągu najbliższej godziny nie wychodzili z pomieszczenia pod groźbą zastrzelenia. Wszyscy wskoczyli na czekającą na nich furmankę i już razem z uszczęśliwioną łączniczką wyruszyli do lasu, gdzie czekała reszta grupy.

Późnym wieczorem „Czesław” na czele grupy dotarł do Biórkowa, gdzie mjr „Skała” po wysłuchaniu raportu „Czesława” udzielił mu pochwały. Wkrótce po okolicy rozeszła się wiadomość podawana z ust do ust, że partyzanci przybyli z lasu i od-bili w biały dzień swoją łączniczkę, aresztowaną przez znienawidzonego zawiadowcę stacji.

Grupa „Czesława” przyniosła na koncentrację 6 pistoletów maszynowych Sten, 14 pistoletów i 30 granatów.

We Wroninie powstał na czas organizacji Baonu ścisły sztab „Kedywu”, w skład którego weszli: mjr „Skała”, kpt. „Powolny”, por. „Spokojny” i ppor. „Rak”. Ich zadaniem było ustalenie organizacji Baonu, rozdzielenie do poszczególnych kompanii zmobilizowanych ochotników, zaopatrzenie i wyposażenie poszczególnych kompanii, wyznaczenie dowódców pododdziałów i załatwienie wielu jeszcze spraw związanych z organizacją tak dużej jednostki.

Właśnie załatwiając koce, papierosy i inne jeszcze wyposażenie dla Baonu patrol w składzie: „Wierzba”, „Dewajtis” i „Zawała” natknęli się w majątku Biórków Wielki na Niemców. „Wierzbie” i „Dewajtisowi” udało się zbiec, natomiast „Zawała”, pilnujący przewożonego na furmance wyposażenia szansy takiej nie miał. Został on momentalnie otoczony, a nie posiadając przy sobie broni pomyślał, że to chyba już koniec z nim.

- Ty jesteś „polskim bandytą”, partyzantem – wrzeszczał najstarszy z Niemców.

„Zawała” zaprzeczał i powoływał się, że jest z Polanowic, dobrze zna go tamtejszy rządca, pan Kobasa, który współpracował z Baonem, a syn jego ps. „Grzmot” przebywał w oddziale.

Niemcy posłali po Kobasę, a w międzyczasie w dalszym ciągu indagowali „Zawałę”", nie żałując potężnych razów, jakie na niego spadały.

Wkrótce zjawił się Kobasa i zeznał, że faktycznie „Zawała” zatrzymał się u niego i przebywał w Polanowicach dwa dni. Nie chcąc narażać Kobasy, „Zawała” przerwał i oświadczył Niemcom, że faktycznie jest partyzantem i „choćbyście mnie krajali to i tak nic więcej nie powiem”. Posypały się dalsze razy oraz pytania o oddział, dowódców, liczebność itd.

- Dość - przerwał w pewnym momencie Niemiec i zapytał:

- Co zrobisz jak będziesz wolny?

- Wrócę do oddziału - odparł „Zawała”.

Nastąpiła konsternacja i dalsza narada. Posypały się dalsze pytania:

- Jak nazywa się wasz oddział, dowódca?

- Nie powiem, to tajemnica wojskowa.

- Obiecaj więc, że po powrocie do oddziału namówisz dowódcę do skontaktowania się z naszą placówką w Skrzeszowicach.

- Przekażę to dowódcy.

- Jesteś wolny!

- Skoro tak, to oddajcie wóz i dokumenty.

Po namyśle Niemcy oddali tylko parę paczek papierosów na drogę. „Zawała” wyszedł z dworu nie wierząc jeszcze, że jest naprawdę wolny. Który to już raz udało się „Zawale” wybrnąć cało z opresji, to tylko on jeden wiedział. Podziwialiśmy go zawsze i zazdrościliśmy tupetu i niesamowitej wręcz odwagi.

Był doświadczonym dywersantem, zdecydowanym na wszystko. Podejmował się każdej akcji, nawet takiej, która teoretycznie wydawała się niewykonalna. Zaraz po ogłoszeniu koncentracji oddziałów w rejonie Biórkowa, to on właśnie z rozkazu „Skały” otrzymał zadanie, aby wspólnie z „Waligórą” ubezpieczyć od strony szosy Kraków-Proszowice sztab formującego się Baonu. Dzięki kontaktom jakie nawiązał na poczcie w Kocmyrzowie informowany był o każdym wyjeździe samochodu czy podwody w kierunku Biórkowa i zadanie to wykonał na piątkę. Kaziu „Zawała” był również przewidywany przez „Powolnego” do czteroosobowego zespołu w składzie: „Powolny”, „Dewajtis” i „Żnin”, do udziału w zamachu na Koppego po nieudanej akcji przeprowadzonej 11 lipca 1944 r. przez warszawski „Parasol”.

„Powolny” przygotowywał tę akcję już od dłuższego czasu i zakładał, że zostanie ona przeprowadzona z mieszkania „Żnina” przy al. Mickiewicza 15, które znajdowało się niemal naprzeciw Akademii Górniczej - siedziby w okresie okupacji rządu Generalnego Gubernatorstwa.

„Zawała" właśnie miał wykonać główne zadanie. Polegało ono na przeprowadzeniu ataku na nadjeżdżający opancerzony mercedes Koppego przy pomocy angielskiego przeciwpancernego granatu. W tym czasie „Powolny” miał ostrzelać samochód Koppego, a „Spokojny” eskortę, zaś „Żnin” miał zamknąć masywną bramę wejściową tak, by pozyskać czas na odskok przez piwnicę i przejście w schronach przeciwlotniczych.

Do zamachu jednak nie doszło, bowiem dnia 28 lipca wydano rozkaz koncentracji oddziałów. 7 sierpnia przybył z Podhala „Huragan”, a dzień później zgłosiła się jako ostatnia „Błyskawica”. 10 sierpnia 1944 r. zakończono wszystkie sprawy związane z organizacją Baonu „Skała”.

Obsadę kadrową i organizację Samodzielnego Batalionu Partyzanckiego „Skała" przedstawia poniższe zestawienie:

Dowództwo Batalionu:

d-ca: mjr Jan Panczakiewicz - „Skała”

adiutant d-cy: por. Henryk Januszkiewicz - „Spokojny”

oficer łączności: ppor. Józef Baster - „Rak”

kwatermistrz: rotmistrz Emanuel Muchanow - „Chan”

oficer żywnościowy: por. Stanisław Goszczyński - „R” oraz plut. Jan Wilczek - „Karnik”

B.I.P.: por. Zygmunt Kmita - „Piotr” i kpr. Witold Kalisiak - „Wilk”

służba medyczna: dr Stefan Szuman - „Flis” i dr N.N. - „Jarema”

szef kancelarii: st. sierż. Jan Lewandowski - „Sokrates”

szef żandarmerii: podchor. N.N. - „Szelest”

kapelan: ks. Ludwik Mucha - „Pyrka” (były partyzant oddziału mjr. „Hubala”).

Pluton specjalny Batalionu:

d-ca: por. Zygmunt Kawecki - „Mars”

z-ca d-cy: ppor. Zbigniew Czyżewicz - „Miś II” (do IX 1944 r.)

z-ca d-cy: podchor. Kazimierz Lorys - „Zawała” (od IX 1944 r.)

N. N. - „Cicha Woda”, Zygmunt Lis - „Elkazet”, Ryszard Winek - „Feluś”, Stanisław Majewski - „Maj”, Jan Kachel – „Motyl”, Tadeusz Kędzielski - „Robert”, Włodzimierz Radecki - „Rózga”, Celestyn Nagieć - „Sas”.

Zwiad konny Batalionu:

d-ca: ppor. Czesław Ciepiela - „Karp”

z-ca d-cy: plut. Jan Kałucki - „Zając”

Kazimierz Stelmach - „Cień”, Zbigniew Basiński - „Czort”, Jerzy Baster - „Gala”, Kazimierz Hromniak - „Leśnik”, Franciszek Piaskowik - „Lew”, Zygmunt Białek - „Kniaź”, N.N. - „Miś”, Kazimierz Meres - „Ryś”, Julian Dobrzański - „Sas”, Feliks Skrochowski - „Sulima”, Witold Leśniak - „Wilk”, Ryszard Strużyński - „Zielony".

Zwiad rowerowy Batalionu:

d-ca: podchor. Zbigniew Tadus - „Garbaty”

z-ca d-cy: podchor. Krzysztof Kulesza - „Grot”

Alfred Reder - „Fred”, Roman Artymowski - „Olgierd”, Ryszard Swytnowski - „Ryś III”

Pluton łączności Batalionu:

d-ca: ppor. Józef Baster - „Rak”

Irena Sokołowska - „Bobo”, Zofia Sokołowska - „Dzidzia”, Zofia Jasińska - „Ina”, Antonina Biermańska - „Kora”, Ewa Kolesińska - „Kozaczek”, Stanisława Muchanow - „Kropka”, Maria Rusek - „Lawa”, Aleksandra Służewska - „Oma”, Dorota Girtler - „Stasia”, Włodzimierz Kobasa - „Grzmot” (łącznik konny), Bogusław Muniak - „Jacek” (łącznik ze 106 DP AK)

Sanitariat Batalionu:

Zofia Napora - „Ewa”, Milada Kobasa - „Iskra”, Maria Napora - „Janina”, Danuta Wolska - „Leśna”, Maria Goszczyńska - „Maria”, Anita Rąpała - „Żmijka”.

1 kompania „Huragan”:

d-ca: kpt. Mieczysław Cieślik - „Koral”

szef: ppor. Bogusław Fiszer - „Bolek”

podof. broni: kpr. Władysław Dudek - „Lenard”

podof. żywn.: kpr. Tadeusz Krzywdziak - „Zapalczywy”

sanitariuszki: Parys Lewicka - „Maria” i Klementyna Zienkiewicz - „Fiołek”

Pluton I:

d-ca: ppor. Zbigniew Kwapień - „Kuba”

  1. drużyna: kpr. Wiesław Błaszczyk - „Wir”
  2. drużyna: podchor. Bronisław Molin - „Bronek”
  3. drużyna: kpr. Tadeusz Augustynek - „Kryjak”

Pluton II:

d-ca: ppor. Stanisław Woźniak - „Grażyna”

  1. drużyna: podchor. Bogdan Michorowski - „Boh”
  2. drużyna: podchor. Jan Fiszer - „Łęczyc”
  3. drużyna: kpr. Jan Ziółkowski - „Pieg”

Pluton III:

d-ca: ppor. N.N. - „Miś”

  1. drużyna: kpr. Stefan Hojda - „Śruba”
  2. drużyna: podchor. Andrzej Czarnota - „Jastrząb”
  3. drużyna: kpr. Michał Czarnota - „Mrówka”

Stan osobowy kompanii „Huragan”:

Tadeusz Widomski - „Apacz”, Janusz Tyrała - „Arab”, Adam Krzysiak - „Bez”, Stanisław Malinowski - „Braciszek”, Tadeusz Bystrzycki - „Bystry”, Lesław Bajorek - „Czarny”, Ryszard Winek - „Feluś”, Zbigniew Czabanowski -„Hrechorowicz”, Julian Zdebski - „Jankiel”, Jarosław Beranek - „Jar”, Jan Smykal - „Kamień”, Alojzy Barchański - „Kłos”, Stefan Włodek - „Kot”, Jan Żmuda - „Kuda”, Ludwik Kapa - „Kulig”, Bolesław Kolarz - „Lauda”, Józef Donatowicz - „Lis”, Leszek Wasylkowski - „Maciej”, Stanisław Grzywacz - „Maharadża”, Stanisław Majewski - „Maj”, Władysław Ptak -„Mały”, Stanisław Wójcik - „Mały”, Erazm Smykal - „Mikołaj”, Zbigniew Kostecki - „Mirek”, Jerzy Przystaw - „Muzyk”, Józef Fiszer - „Myśliński”, N.N. - „Orlik”, Feliks Chuchro - „Oset”, Jan Ogonek - „Pączek”, Józef Zajdel - „Podkowa” Karol Chytry - „Puchacz II”, Tadeusz Kędzielski - „Robert”, Józef Będkowski - „Sarna II”, Roman Lunk - „Śrubka”, Jerzy Josse - „Szary”, Kazimierz Leżański - „Szpak”, Jan Flak - „Stokowski”, Trębacz - „Tarzan”, Janusz Horak - „Turek”, Zbigniew Marszałek - „Ursus”, Adam Wilczyński - „Wilk”, Józef Stokłosa - „Wrona”, Eugeniusz Ptak - „X”, Władysław Bajer -„Zemsta”, Józef Kiełkowski - „Zwierz”, Zygmunt Kociemba - „Zyga”, Kazimierz Zapiór - „Żaba”.

2 kompania „Błyskawica":

d-ca: kpt. Ryszard Nuszkiewicz - „Powolny”

szef: sierż. Józef Borkowski - „Kruk”

podof. broni: plut. Franciszek Wójcik - „Wiarus”

podof. żywn.: plut. Julian Litner — „Wąsik”

d-ca pocztu: podchor. Jan Kobiela - „Przystup”

sanitariuszki: Irena Pawlas -„Rezeda” i Irena Gajewska-Malinowska - „Ania”

Pluton I:

d-ca: por. Skrobecki Czesław - „Czesław” (do 14 VIII 44 r.)

d-ca: ppor. Zbigniew Waruszyński - „Dewajtis” (od 15 VIII 1944 r.)

  1. drużyna: kpr. Czarnecki Edward - „Murzyn”
  2. drużyna: podchor. Jura Stefan - „Słowik”
  3. drużyna: podchor. Marian Spyt - „Rybka”

Pluton II:

d-ca: ppor. Tadeusz Suder - „Danusia”

z-ca d-cy: ppor. Jan Turek - „Aga”

  1. drużyna: podchor. Stanisław Pluciński - „Żbik”
  2. drużyna: podchor. Marian Pogan - „Rzeżucha”

3 drużyna: podchor. Mieczysław Madej - „Gołąb”

Pluton III:

d-ca: ppor. Czesław Szygalski - „Miś”

  1. drużyna: kpr. Stanisław Kodura - „Drozd”
  2. drużyna: podchor. Adam Powojowski - „Orzeł”
  3. drużyna: plut. Józef Szwalbic - „Puchacz”

Stan osobowy kompanii „Błyskawica":

Zygmunt Zdebski - „Alf”, Andrzej Rozmarynowicz - „Andrzej”, Jan Iwanik - „As”, Stefan Janik - „Bartosz”, Jan Sikora -„Barycz”, Tadeusz Gałka - „Blondyn”, Mieczysław Czopek - „Bystry”, N.N. - „Chmura”, Leszek Buprek - „Czarny I”, Jerzy Bigaj - „Czarny II”, Jan Szczech - „Czarny III”, Mieczysław Nowak - „Dąb”, N.N. - „Dzidek”, Jan Kordula - „Dziki”, Godlewski Edward - „Garda”, N.N - „Gałązka”, N.N. - „Góral”, Antoni Prochownik - „Grad”, Wit Garbarz - „Grot”, Wilhelm Neuberg - „Harpun”, N.N. - „Herod”, Tadeusz Zdziobek - „Ibis”, Konrad Polucz - „Iskra”, Bieniarz Stanisław - „Jadzia", Stanisław Kubis - „Janka”, Adam Gruszka - „Jeleń”, Jan Suchodolski - „Janina”, Lech Rozcieszewski - „Janosik”, N.N.- „Jaskółka”, Bolesław Podbiera - „Jastrząb”, N.N. - „Jurek”, N.N. - „Kanarek”, Zdzisław Dwernicki - „Kawka”, Wiktor Kęskiewicz - „Kędziorek”, Bolesław Sikora - „Kita”, Adolf Madejski - „Klon”, Alojzy Borkowski - „Kłos”, Mieczysław Kozub - „Kos”, Józef Wójcicki - „Kot”, Krzysztof Śliwiński - „Kmicic”, Tadeusz Kornecki - „Krak”, Zdzisław Maleciński – „Krępy”, Marcin Marczyk - „Kruczek”, Władysław Sobociński - „Ksawery”, Józef Kozera - „Kwadrat”, Jerzy Zyguła -„Lampart”, Eugeniusz Kruk - „Lech”, Wojciech Borelowski - „Lelewel”, Kazimierz Ludyga - „Leonidas”, Kazimierz Gołąb -„Lis”, Jan Szot - „Lipka”, Ludwik Wagner - „Lumpek”, Zdzisław Wojtusiak - „Łazik”, Marian Miklaszewski - „Mały”, Władysław Czajka - „Monte”, Dominik Kościelny - „Pchełka”, N.N. - „Pingwin”, Jerzy Schreder - „Pokorny”, Feliks Kocik -„Pokrzywka”, Włodzimierz Szewczyk - „Prochowiec”, Tadeusz Marchewka - „Pszczoła”, Józef Szwalbic - „Puchacz”, N.N. - „Robinson”, Ludwik Pająkowski - „Ryś”, Hieronim Kubacki - „Sarna”, Władysław Marek - „Sęp”, Julian Rudek - „Slogan”, Antoni Pulchnik - „Słowik II”, Adam Czapkiewicz - „Śmiały”, Tadeusz Sikora - „Śmigły”, N.N. - „Sokół”, Szymon Janus - „Sroka”, Franciszek Świder - „Śrubka”, Antoni Szczyrek - „Stefan”, Barszowski Stefan - „Stefi”, Stanisław Kozera - „Szczygieł”, Kazimierz Leżański - „Szpak”, Antoni Pułka - „Szpasik”, Tadeusz Niewidek - „Wadon”, N.N. -„Wardorf”, Ryszard Mordel - „Wicher”, Tadeusz Leżański - „Wilk”, N.N. - „Wisła”, Józef Leżański - „Wrona”, Kazimierz Stelmachowski - „Wróbel”, Józef Bobek - „Zawisza”, Zbigniew Nartowski - „Żaba”, Zbigniew Zawiła - „Żbik”, Stanisław Maćkowski - „Żnin”.

3 kompania „Grom-Skok”:

d-ca: ppor. Maksymilian Klinicki - „Wierzba”

szef: sierż. Stanisław Purtak - „Belfort”

podof. broni: sierż. Józef Dąbkowski - „Waligóra”

podof. żywn.: plut. Bolesław Niewiara - „Kruk”

sanitariuszki: Łucja Marecka - „Lucyna”, Teresa Wójcik - „Tereska”, Helena Haber - „Helena”

Pluton I:

d-ca: por. Witold Milewski - „Herburt”

  1. drużyna: podchor. Włodzimierz Rozmus - „Buńko”
  2. drużyna: podchor. Bolesław Gąsiorek - „Ponury”
  3. drużyna: podchor. Józef Bieniasz - „Kat”

Pluton II:

d-ca: por. Aleksander Migdał - „Szczerba”

  1. drużyna: podchor. Wiesław Zapałowicz - „Miś”
  2. drużyna: podchor. Zdzisław Jabłoński - „Szczupak”
  3. drużyna: kpr. Tadeusz Królikowski - „Murzyn”

Pluton III:

d-ca: podchor. Zbigniew Gawlik - „Żmija”

  1. drużyna: podchor. Franciszek Skrochowski - „Aga”
  2. drużyna: podchor. Edward Nowacki - „Soroka”
  3. drużyna: podchor. Zdzisław Meres - „Orlik”

Stan osobowy kompanii „Grom-Skok”:

Auguste Jouin -„August”, Władysław Sala - „Berlińczyk”, Adam Olesiński - „Biały”, Jerzy Gara - „Błysk”, Zbigniew Starzyński - „Bosman”, N.N. - „Bugaj”, Franciszek Drozdowicz - „Brzytewka”, Zygmunt Cholewka - „But”, Zbigniew Cholewka - „Byk”, Stanisław Sokołowski - „Celt”, Andrzej Wiechliński - „Cyrus”, Adolf Tatarczuch - „Czarny”, Zbigniew Gertych - „Dąbrowa”, Tadeusz Kociołek - „Fetniak”, N.N. - „Gregorczyk”, January Klaja - „Grunwald”, N.N. - „Iwan” (jeniec radziecki), Józef Grodzicki - „Jaksa”, Aleksander Romanowski - „Jaskółka”, Władysław Harmatys-Wojtarowicz -„Jastrun”, Jan Herian - „Jastrząb”, Jerzy Lasota - „Jerzy”, Jerzy Idzik - „Jeż”, Wojciech Niedziałek - „Judasz”, Paweł Magura - „Koliber”, Marian Rusek - „Kawa”, N.N. - „Kijak”, Stanisław Zaczkiewicz - „Kirus”, N.N. - „Kobus”, Konrad Mitzschke - „Konar”, Witold Mally - „Korab”, Andrzej Frycz - „Korsarz”, Józef Janusz - „Krakus”, Tadeusz Janiak -„Kropka”, Leon Klaja - „Lach”, Stanisław Popławski - „Lis I”, Stanisław Sowiński - „Lis II”, Zdzisław Michalski - „Lisek”, Karol Szymoniak - „Lolek”, N.N. - „Łysy”, Józef Papuga - „Maciek”, Jerzy Tracz - „Mały”, Lechosław Sroka - „Mewa”, Juliusz Wolski - „Młotek”, Alojzy Królikowski - „Mops”, Bolesław Dyrda - „Mruk”, N.N. - „Mściciel”, Zygmunt Nikiel -„Muniu”, Józef Dubicki - „Niedźwiedź”, Edward Zemlak - „Niezłomny”, Wieńczysław Kogut - „Orlot”, Wiesław Wańkowski - „Piach”, Kazimierz Kardasiński - „Pik”, N.N. - „Piorun”, Stanisław Tippe - „Pliszka”, Henryk Pleciński -„Poradoń”, Marian Sosin - „Roland”, Jan Kozdroń - „Rolf”, Marian Kaczor - „Rudawa”, Kazimierz Sułkowski - „Rudy”, Tadeusz Żbik – „Ryś", Ryszard Kordek - „Ryś II”, Czesław Nogieć - „Sas III”, Zygmunt Mosser - „Serduszko”, Zygmunt Boupre - „Sikorka”, Franciszek Snicki - „Smok”, Edward Słówko - „Sokół”, Zbi-gniew Melanowski - „Sokół II”, Stanisław Fabian - „Sowa”, N.N. - „Sowa II”, Roman Nowak - „Szczygieł”, Franciszek Wantach - „Szypuła”, Leonard Wroderski -„Szydło”, Ryszard Wańkowski - „Tatar”, Julian Załęga - „Tornado”, Stanisław Milówka - „Wałek”, Cyprin Dultz - „Wąsal”, Włodzimierz Frankowski - „Wilk”, Adam Milówka - „Wilk II”, Zbigniew Kaczmarczyk - „Włodek”, Henryk Dzięgielewski - „Wodnik”, N.N. - „Wróbel”, Roman Hofman - „Wyrwa”, Zbigniew Kulig - „Zbójnik”, Kazimierz Kowalski - „Znicz”, Tadeusz Regulicki - „Żagiel”, Zbigniew Kurz - „Żubr”.

Stan ilościowy Baonu po jego zorganizowaniu wynosił ponad 500 ludzi w tym 28 oficerów. Natomiast autorowi niniejszych wspomnień udało się ustalić tylko 343 nazwiska i pseudonimy.

Odstąpienie od zamiaru zdobywania Krakowa, pacyfikacja Rzeczypospolitej Kazimiersko-Proszowickiej oraz wzrastające zagrożenie ze strony Niemców dla tak dużego ale i niedozbrojonego oddziału zmusiło do zmiany planów. Mając to na uwadze dowódca mjr „Skała” zdecydował się na zmianę miejsca postoju i w nocy z 15 na 16 sierpnia 1944 r. Baon wyruszył na pomoc, kierując się przez Biórków, Polekarcice, Przesławice, Przemęczany, Rzędówkę do Dziemierzyc. Dla prowadzenia dalszej działalności sabotażowo-dywersyjnej na terenie Krakowa oddelegowany został dotychczasowy dowódca I plutonu, a zarazem z-ca dowódcy kompanii por. „Czesław”. Równocześnie został on mianowany oficerem do specjalnych zadań dowódcy Baonu i szefa „Kedywu” mjr. „Skały”. Do pracy w Krakowie odeszło z Baonu wybranych przez „Czesława” kilku partyzantów, między innymi: „Murzyn”, „Stefan”, „Jadzia”, „Janka” i „Iskra”.

Ale przedtem jeszcze, 3 sierpnia, kompania „Grom-Skok” stoczyła bitwę z liczącym ponad 60 żołnierzy oddziałem niemieckim pod Goszczą.

Na zakolu jaki tworzył w pobliżu Goszczy tor kolejowy Kraków-Warszawa zatrzymał się pociąg osobowy i wysiadło z niego ponad 60 Niemców z placówki w Słomnikach, uzbrojonych w broń maszynową. Przybyli oni, jak się później okazało, aby rozprawić się z partyzantami za porażkę jaką ponieśli l sierpnia w tym samym prawie miejscu. Pełniący służbę wartownik zauważył ich i aby zaalarmować kompanię wystrzelił kilka razy z karabinu. Niemcy natomiast zajęli stanowiska za nasypem kolejowym i otworzyli wprost na stodołę, w której znajdowali się partyzanci, huraganowy ogień z karabinów maszynowych i innej broni. Jednocześnie część ich oderwała się od głównej grupy i za zasłoną nasypu przedzierała się z zamiarem okrążenia kompanii. „Wierzba” przejrzał ich plan i skierował przeciwko nim I pluton z zadaniem niedopuszczenia do okrążenia. Polecił również wycofanie pod osłoną paru doświadczonych partyzantów, wszystkich nieuzbrojonych jeszcze ochotników do Polanowic. Niemcom nie udało się zaskoczyć partyzantów, bitwa trwała już przeszło 2 godziny i nie zrobili oni żadnych postępów. „Wierzba” natomiast po uprzednim sprawdzeniu, czy nieuzbrojeni ochotnicy zostali wycofani w bezpieczne miejsce, dał rozkaz do opuszczenia zajmowanych stanowisk i wycofania kompanii do Wronina, gdzie w tym czasie kwaterował sztab Baonu. W potyczce „Belfort” został niegroźnie dla życia ranny w szyję. Niemcy ponieśli straty: 2 zabitych i kilku rannych.

Parę dni później patrol rozpoznawczy w składzie „Judasz” i „Orlik” natknął się na drodze wiodącej z Kocmyrzowa do Proszowic na niemiecki samochód osobowy. „Orlik” nie namyślając się puścił za nim serię. Samochód natychmiast zatrzymał się, wysiedli z niego cywilni urzędnicy niemieccy i oddali dwa pistolety. Samochód przeszedł na własność Baonu.

17 sierpnia na polecenie dowódcy kompanii „Błyskawica” ruszył patrol w składzie: „Barycz”, „Monika”, „Leonidas”, „Kmicic”, „Szczygieł” i „Lis” do Racławic z zadaniem zarekwirowania w miejscowej mleczarni produktów żywnościowych. Kiedy patrol znalazł się w mleczarni nadjechał właśnie samochód z Niemcami. Widząc partyzantów natychmiast zawrócili, a dwie beczki masła i dwa wozy uformowanego w kręgi sera zamiast do okupanta trafiły do oddziału.

W czasie postoju Baonu w Dziemięrzycach przypadkowo trafiono na ślad niemieckich konfidentów. Rozpoznał ich „Lolek” i „Rolf”. Znali ich osobiście. Konfidentami byli kpr. „Tatra” (Alfred Malina) i „Synek”. „Tatra” był volksdeutschem i pracował jako kierowca w Gestapo, natomiast „Synek” był zatrudniony w warsztatach samochodowych w Podgórzu paradując niejednokrotnie w mundurze Hitlerjugend. W swojej firmie zadenuncjował komórkę AK, w wyniku czego aresztowano a następnie rozstrzelano kilka osób. „Lolkowi” i „Rolfowi” udało się wtenczas zbiec do oddziału partyzanckiego. Sąd polowy skazał zdrajców na karę śmierci.

Mijało właśnie 15 dni od daty, kiedy Niemcy zmasowanymi siłami uderzyli na Skalbmierz i po ciężkich walkach objęli kontrolę nad terenami Rzeczypospolitej Kazimiersko-Proszowickiej. Jak nigdy dotąd Niemcy patrolowali na motocyklach, pieszo lub konno każdy ważniejszy szlak, drogę, a nawet i ścieżki oraz zaglądali do każdej prawie chałupy w poszukiwaniu partyzantów. Tak zmasowanej ilości wojska i policji niemieckiej przez okres długich lat okupacyjnych mieszkańcy tych okolic nie oglądali. Zdawało się, że nawet przysłowiowa mysz kościelna nie byłaby w stanie prześlizgnąć się przez gęstą sieć patroli niemieckich. Jakież więc było zdziwienie okupanta, gdy 20 sierpnia patrol konny w składzie „Zając”, „Ryś” i „Sas” przedostał się niepostrzeżony na te tereny i urządził zasadzkę pod samymi Działoszycami na jeden z patroli motocyklowych. W późnych godzinach popołudniowych wymieniona trójka podjechała pod Działoszyce i ukrywszy konie w przydrożnej chałupie zajęła stanowiska w krzakach przylegających do drogi. Przed zmrokiem, kiedy chłopcy zniechęceni zbyt długim oczekiwaniem, mieli zmienić miejsce zasadzki na inne, usłyszeli warkot motoru od strony Działoszyc. „Sas” szybko odbezpieczył granat i rzucił w nadjeżdżający motocykl z przyczepą. Motocyklem jechało trzech Niemców. „Zając” wyskoczył natychmiast na drogę i posłał serię z automatu. Rozbity motocykl ląduje w przydrożnym rowie. Dwóch ciężko rannych Niemców jęcząc z bólu leży w rowie, natomiast trzeci nawet nie draśnięty odskoczył błyskawicznie za chałupę i uciekł w stronę Działoszyc. Odłamek granatu poranił również „Zająca” w nogę. Partyzanci znaleźli się w trudnej sytuacji, bowiem w odległych zaledwie o półtora kilometra Działoszycach, stała w pogotowiu zmechanizowana jednostka niemiecka. Na odgłos strzałów wysłała silny patrol składający się z trzech motocykli z przyczepami. Nie tracąc czasu „Ryś” przyprowadził konie i prawie w ostatniej chwili partyzanci odskoczyli galopem w pola i skryli się wśród zapadających ciemności. W tej akcji zdobyto 2 karabiny i 3 granaty. Z braku czasu i grożącego niebezpieczeństwa patrol nie zdążył zdemontować karabinu maszynowego umieszczonego na przyczepie motocykla. Po przyjeździe do Baonu, okazało się, że rana „Zająca” nie jest groźna. Odłamek granatu przeciął mu mięsień na udzie i po tygodniu kuracji był zdrowy jak ryba.

Z Dziemierzyc Baon wyruszył przez Klonów, Kalinę Wielką, Giebułtów, Boczkowice i 20 sierpnia zakwaterował się w miejscowości Sadki, w rejonie lasów koło Książa Wielkiego. W drodze do Sadek patrol kompanii „Grom-Skok” w składzie: „Waligóra”, „Mruk”, „Murzyn”, „Mały” i „Żubr” oraz sanitariuszka „Helena” pojechali zdobytym pod Sielcem samochodem inną drogą i w okolicy wsi Góry Miechowskie włączyli się do walki toczonej przez oddział Stanisława Jazdowskiego - „Żbika” ze 106 DP AK. „Żbik” zaatakował trzy samochody załadowane wojskiem niemieckim. Niemcy stracili w tym boju 10 zabitych i 2 samochody; z Polaków zginął dowódca oddziału „Żbik”. Patrol Baonu „Skała” zdobył w tej walce 2 karabiny, 4 pistolety i 4 granaty.

W drugim dniu pobytu na kwaterach w Sadkach 21 sierpnia terenówka powiadomiła dowództwo Baonu, że specjalne oddziały pacyfikacyjne jednostki SS-Galizien pacyfikują wieś Zaryszyn i znęcają się nad miejscową ludnością. Nastąpił natychmiastowy alarm i wymarsz w kierunku Zaryszyna. W międzyczasie Niemcy zapalili kilka chat wiejskich. Mjr „Skała” przynaglał poszczególne kompanie do pośpiechu. Do podchodzących do wsi partyzantów na odległości 3 kilometrów Niemcy otworzyli silny ogień z broni maszynowej i granatników. Rozpoczęła się obustronna strzelanina. Tempo natarcia partyzantów wzrosło. Widząc to Niemcy wskakują na furmanki i galopem, w popłochu, uciekają ze wsi. Oddział nie poniósł żadnych strat. Niemcy natomiast pozostawili furmankę z zabitym koniem oraz trzech poległych żołnierzy. Kilku rannych okupanci zdążyli jeszcze zabrać na furmanki.

Po tej akcji mjr „Skała” postanowił opuścić wieś Sadki i przejść z Baonem do pobliskich lasów w dobrach Książa Wielkiego. Tutaj zbudowano własnym sumptem szałasy, wykorzystując leśny budulec, każdą rozpadlinę czy wykop leśny. Z uwagi na bliskość szosy Kraków-Warszawa Baon ubezpieczał się silnymi placówkami ze wszystkich stron. Z lasu wychodziły silne patrole pod dowództwem „Zawały” na pobliskie pola koło Zaryszyna dla odebrania spodziewanego zrzutu broni. Mimo przyznania pierwszeństwa dla Baonu „Skała” żadnego zrzutu nie było.

Ze względu na bezpieczeństwo Baonu zachodni odcinek lasu od strony szosy Kraków-Warszawa był szczególnie mocno obstawiony placówkami stałymi. Natomiast las od strony wsi Droblin, Sadki, Zaryszyn ubezpieczony był przez ruchome patrole, piesze i konne.

A oto przygoda, jaka przytrafiła się w czasie patrolu konnego „Rysiowi” i „Gali”. Wyjechali oni z zadaniem dotarcia do Wisi Moczydło i nawiązania kontaktu z oddziałem partyzanckim, który przybył do tej miejscowości we wczesnych godzinach nocnych poprzedniego dnia. „Ryś” i „Gala” ubrani byli w niemieckie bluzy i czapki tzw. „bergmyce”. Dojeżdżają do pierwszej z brzegu chałupy i pukają do drzwi. Otwiera im zaspany gospodarz. Pytają, czy we wsi jest jakieś wojsko? Chłop odpowiada, że tak, są jacyś wojacy i to niedaleko, bo w trzeciej chałupie, a u niego śpi trzech oficerów. Nie chcąc budzić o tak wczesnej porze „władzy”, podjeżdżają do wskazanej przez gospodarza chałupy i przez otwartą bramę wjeżdżają do zagrody. Na podwórku stoją ustawione w kozły karabiny, a nieco dalej pod rozłożystym drzewem polowa kuchnia, z której unosi się przyjemny zapach grochówki. Kilkunastu żołnierzy rozebranych do pasa, myje się pod studnią. „Gala” i „Ryś” zadowoleni, że trafili w sam raz na smaczną grochówkę, przybliżają się do myjącej się grupy.

- Hej! Koledzy – krzyczy z konia „Ryś” – chcieliśmy mówić z waszym dowódcą.

W myjącej się grupie nastąpiła konsternacja. Ktoś z zagadniętych odezwał się:

- Was? Was?

„Ryś” i „Gala” popatrzyli zdziwieni na siebie, chyba nie mogli się obaj przesłyszeć. Zagadnięty wyraźnie odezwał się w języku niemieckim. Nie czekając więc na odpowiedź, podcięli konie i galopem opuścili niegościnną zagrodę. Rozebrani Niemcy szybko poderwali z kozłów karabiny i wyskoczyli na drogę, ale po partyzantach ani znaku, a unoszące się tumany kurzu świadczyły dobitnie, że nie była to żadna zjawa ani sen, lecz autentyczni partyzanci.

Zaraz też Niemcy zarządzili alarm i w przeciągu niespełna godziny od pojawienia się partyzantów odmaszerowali w kierunku Jędrzejowa. Jak się później okazało, Niemcy w sile kompanii zajęli wieś Moczydło i mieli tam przebywać na odpoczynku około tygodnia. Wystraszeni przez partyzantów postanowili nie ryzykować i odmaszerowali w bardziej bezpieczne miejsce.

Natomiast na placówkę stałą wjechały w dniu 28 sierpnia nie spodziewając się partyzantów dwa niemieckie samochody. Dowódcą tej placówki był „Soroka” i miał zadanie obserwować przedpole pomiędzy lasem a wsią Moczydło oraz ruch nieprzyjaciela na szosie Kraków-Warszawa. Placówka została zlokalizowana na skraju lasu z widokiem na szosę i przedpole, które stanowiło rżysko ograniczone pagórkami. W skład placówki wchodzili jeszcze: „Ryś”, „Lach”, „Zbójnik” i „Jaskółka”. Około godz. 11.00 wysunięty do przodu „Lach” zameldował, że z szosy zboczyły dwa auta terenowe i posuwają się w stronę stanowisk placówki. „Soroka” zarządził wzmożenie obserwacji i pełną gotowość. Sam zaś z „Rysiem” wysunął się do przodu i zajął dogodne stanowisko. Auta natomiast w odległości około 300 m od stanowisk partyzantów niespodziewanie skręciły w prawo i skryły się za pagórkiem.

- Czyżby nas zauważyli? - zapytał „Ryś”.

- Chyba nie - odparł „Soroka” - przecież jesteśmy dobrze zamaskowani. Szkoda, że taka okazja umknęła prawie sprzed nosa.

Po upływie jednak niecałej godziny ponownie dał się słyszeć warkot samochodów. Potwierdził to natychmiast będący na czujce „Lach”.

- Widzę dwa samochody jadące w kierunku placówki - zameldował.

- Za chwilę spoza pagórka wyłonił się samochód i zaraz za nim drugi. Tym razem nie przepuścimy ich - pomyślał „Soroka” - i kiedy zbliżyły się one na odległość około 200 m poderwał się z „Rysiem” do ataku. „Ryś” pierwszy otworzył ogień ze „Stena”, ale z tej odległości serie nie były celne. Wykorzystując to Niemcy wyskoczyli z samochodu i ostrzeliwując się gęsto zaczęli uciekać w kierunku drugiego samochodu. Kierowca tego wozu widząc, że wpadli w pułapkę, natychmiast wycofał samochód za zbawczy pagórek i po zabraniu uciekających trzech kamratów błyskawicznie, na pełnym gazie odje-chał w kierunku wsi Moczydło. Jak się okazało, była to specjalna grupa Wehrmachtu, która miała wytyczać okopy i pas umocnień w związku ze zbliżającym się frontem radzieckim.

W akcji tej zdobyto w idealnym stanie wojskowy samochód ciężarowy „Horch”, 2 karabiny pozostawione w samochodzie, pistolet P-38, 6 granatów zaczepnych trzonowych, nowy mundur i cenne mapy terenu, na którym były oznaczone przyszłe umocnienia niemieckie oraz sprzęt mierniczy, jak teodolity itp.


Skocz do: Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi