Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi

Andrzej Paczkowski, (Polityka III Rzeszy na ziemiach polskich)


Z Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

[w:] Andrzej Paczkowski, Pół wieku dziejów Polski, PWN 2005


Polityka okupantów - III Rzesza (s.23- 33)

Jeśli polityka Moskwy była jednolita wobec wszystkich inkorporowanych ziem Rzeczypospolitej (choć zapewne dałoby się wyróżnić jakieś lokalne odchylenia), to plany III Rzeszy co do losów terytoriów, które okupowała, były zarówno bardziej złożone, jak i długofalowe. Z góry przyjęto całkowitą i możliwie rychłą germanizację ziem, które wcielono do Niemiec, a których posiadanie uważano za oczywiste nawet w wypadku dojścia do porozumienia z Francją i Wielką Brytanią. Toteż ludność ziem wcielonych stała się pierwszym obiektem terroru. Jego początek przebiegał równolegle z posuwaniem się na wschód linii frontu, a faza szczytowa przypadła na pierwsze tygodnie po inkorporacji. Specjalnie przygotowane jednostki przeprowadziły akcję pn. Unternehmen Tannenberg, w wyniku której zabitych na miejscu lub zakatowanych w więzieniach zostało ok. 16 tys. osób. Uderzono przede wszystkim w inteligencję, działaczy społecznych i większą własność. Te same grupy społeczne - a także wszyscy Żydzi - stały się głównymi, ale nie jedynymi, ofiarami deportacji. Do wiosny 1940 r., wydziedziczając ze wszystkiego (co „zalegalizowano" rozporządzeniem dopiero 17 IX 1940, a więc prawie rok po rozpoczęciu wywózek), deportowano do GG ok. 400 tys. osób, głównie z Pomorza i Wielkopolski.

Akcja wywłaszczeń i wysiedleń trwała, ze zmiennym nasileniem, przez dłuższy jeszcze czas, przy czym znaczną część deportowanych kierowano jako robotników przymusowych w głąb Rzeszy. Wielu chłopów pozbawionych ziemi pozostawiono na miejscu jako parobków u niemieckich osadników, którzy napływali stopniowo nie tyle z głębi Rzeszy, ile ze skupisk niemieckich na Łotwie, w Estonii, z Wołynia czy Mołdawii. Likwidacji uległy wszystkie polskie instytucje i organizacje, łącznie z gospodarczymi, oraz szkolnictwo wszystkich stopni. Uniemożliwiono Polakom nawet wyznawanie we własnym języku wiary: z 681 księży diecezji poznańskiej 461 zesłano do obozów koncentracyjnych, a niemal wszystkich pozostałych deportowano do GG; w Kraju Warty (Warthegau) z ponad 800 kościołów katolickich pozostawiono 30 polskich (i 15 niemieckich).

Pewnym odstępstwem od germanizacji ziemi przez usunięcie z niej Polaków była podjęta - w drugiej fazie wojny, tj. po ataku na ZSRR - akcja wpisywania na „niemiecką listę narodowościową" (Deutsche Volksliste - DVL). Wedle niektórych szacunków trafiło na nie, zarówno dobrowolnie, jak i pod naciskiem, ok. 2 mln Polaków. Część z nich była kandydatami na zniemczenie, inni mieli być tylko „mięsem armatnim" dla Wehrmachtu. Zbliżony charakter miał rabunek - odpowiadających „kryteriom rasowym" - polskich dzieci. Wedle szacunków Czesława Madajczyka poddano w ten sposób germanizacji kilkadziesiąt tysięcy dzieci zarówno z ziem wcielonych do Rzeszy, jak z GG. W polityce wobec terytoriów wcielonych istniały pewne, dość wyraźne, różnice: najokrutniej traktowano Polaków na Pomorzu, słabszy był terror na Śląsku, na północnym Mazowszu zaś (włączonym do Prus Wschodnich) stosunki bardziej przypominały istniejące w GG.

Ziemie, które znalazły się w granicach Generalgouvernement, o zdecydowanej przewadze żywiołu polskiego, który tylko w miastach i miasteczkach uzupełniany był ludnością żydowską, a na południowym wschodzie ukraińską, przewidywane były do stopniowego zniemczenia. Choć jego tryb i tempo trudne były do sprecyzowania, oczywiste było dążenie do przekształcenia Polaków w warstwę niewolniczą o liczebności określonej „zapotrzebowaniem" oraz powolne wyniszczenie lub/i deportowanie „zbędnych" na wschodnie tereny przyszłej Wielkiej Rzeszy. Zakładano też stopniową kolonizację regionów, z których zamierzano usunąć ludność polską (eksperyment taki podjęto, bez powodzenia, na Zamojszczyźnie). Na czas wojny wszakże ów Generalny Plan Wschód musiał być zawieszony.

Po masowych morderstwach dokonywanych we wrześniu 1939 r. na zapleczu szybko przesuwającego się frontu, systematyczny terror rozpoczął się wkrótce po ustanowieniu cywilnej administracji i utworzeniu CC. Najpierw było to uderzenie o charakterze właściwie symbolu: 6 listopada aresztowano i wywieziono do obozów koncentracyjnych 183 pracowników naukowych krakowskich wyższych uczelni (w tym 34 członków PAU). Inteligencja polska stała się wrogiem numer jeden. Inny akt terroru, mający zastraszyć ludność, dokonany został 27 grudnia w podwarszawskim Wawrze, gdzie w odwet za zabójstwo dwóch żołnierzy niemieckich rozstrzelano jako zakładników 106 Polaków. Późną wiosną 1940 r. przeprowadzono zakrojoną na szeroką skalę Ausserordentliche Befriedungsaktion (znaną jako akcja AB), w wyniku której aresztowano ok. 3,5 tys. działaczy politycznych i społecznych, w większości rozstrzelanych w ciągu następnych tygodni (zamordowano m.in. Macieja Rataja i Mieczysława Niedziałkowskiego). Nie można wykluczyć, że akcja ta skoordynowana była z decyzjami Stalina o rozstrzelaniu polskich oficerów, wśród których większość stanowili oficerowie rezerwy.

Akcje tego rodzaju, koordynowane w skali całej GG lub podejmowane na niższych szczeblach skomplikowanej machiny cywilno-policyjnego terroru, podejmowane były - ze zmiennym nasileniem - przez cały czas okupacji. Wszyscy nie-Niemcy zamieszkujący GG poddani byli, wprowadzonym 31 października 1939 r., sądom doraźnym. Z dniem 1 stycznia 1942 r. obowiązywać zaczęło „specjalne prawo karne" (Polenstrafrecht) obejmujące także polskich robotników przymusowych w Rzeszy. 21 czerwca 1943 r. terytorium GG uznane zostało za „Bandenkampfgebiete", co oznaczało nie tyle zmianę zasad prawnych, co wzmocnienie sił policyjnych. Rozciągnięto na GG sieć obozów koncentracyjnych - w maju 1940 r. rozpoczęto budowę obozu oświęcimskiego (Auschwitz) – tak tu potrzebnych z uwagi na nieogarniony rezerwuar kandydatów do uwięzienia. Odrębnym sposobem terroryzowania społeczeństwa były uliczne łapanki - pierwsze już jesienią 1939 r. - których ofiary mogły równie dobrze trafić do obozu, zostać deportowane jako przymusowi robotnicy lub też stać się zakładnikami przeznaczonymi na rychłą śmierć.

Polityka niemiecka wobec ludności polskiej wyraźnie zaostrzyła się po tym, gdy armie ruszyły na wschód. Atak na ZSRR był jednocześnie sygnałem do rozpoczęcia realizacji imperialnych zamierzeń w skali światowej. W samym tylko 1942 r. rozstrzelano 17 tys. Polaków, a jesienią tegoż roku zaczął się, od wysiedlenia l50 tys. osób, „eksperyment zamojski". Maszyna śmierci rozkręciła się i nie wyhamowały jej podjęte po klęsce stalingradzkiej (styczeń-luty 1943) pewne próby „nowego nastawienia" postulowane przez Goebbelsa. W samej Warszawie między październikiem 1943 a lipcem 1944 r. rozstrzelano w publicznych egzekucjach 8 tys. osób. W więzieniach i obozach koncentracyjnych osadzano każdego roku ponad 100 tys. osób. Do śmiercionośnych obozów trafić mógł - od marca 1943 r. - każdy Polak skazany na więcej niż pół roku więzienia, także za wykroczenie porządkowe lub drobną kradzież.

W odróżnieniu od ziem wcielonych, na terenie GG pozostawiono niektóre instytucje, gwarantując sobie nad nimi zwierzchność i całkowitą kontrolę. Zlikwidowano szkolnictwo wyższe i średnie, ale funkcjonowały nadal szkoły powszechne i część zawodowych. Administracja lokalna (uprzednio samorządowa) znajdowała się na ogół w rękach Polaków, choć trwała była tendencja nie tylko do drastycznego ograniczenia jej kompetencji, ale także wprowadzania do niej Niemców lub volksdeutschów. Utrzymano polskie sądy powszechne, tyle że zakres ich kompetencji ograniczono do spraw cywilnych (jeśli nie dotyczyły Niemców). Utworzono, opierając się na dawnych kadrach - także dowódczych - formacje porządkowe, nadając im nazwę Policji Polskiej (powszechnie zwanej „granatową"), liczące łącznie 11-12 tys. funkcjonariuszy.

Działały także niektóre organizacje gospodarcze, m.in. sieć spółdzielcza „Społem", a także popularny bank Pocztowa Kasa Oszczędności. Pozostawiono PCK i pozwolono na istnienie ogólnokrajowej (tj. obejmującej GG) polskiej instytucji charytatywnej (Rada Główna Opiekuńcza). Na stanowiskach wykonawczych pozostali też Polacy na poczcie, kolei, w urzędach skarbowych. Poczta GG wydawała własne znaczki, m.in. z wyobrażeniem Wawelu, w którym znajdowała się siedziba wielkorządcy Generalnej Guberni Hansa Franka. Ze względów ekonomicznych - m.in. dla ułatwienia gospodarczej eksploatacji GG - puszczono w obieg, pod firmą Banku Emisyjnego w Polsce, nowe banknoty złotowe. Własność państwa polskiego została skonfiskowana, a średnia i większa własność prywatna znalazła się pod administracją niemieckich zarządców. Pozostawiono wszakże własność ziemską, tyle, że cała produkcja rolna toczyła się pod dyktando potrzeb III Rzeszy za pośrednictwem dostaw obowiązkowych (kontyngentów), a wiele dóbr zarządzanych było przez niemieckich Treuhanderów.

Już w październiku 1939 r. wprowadzono obowiązek pracy, od grudnia dotyczył mężczyzn począwszy od 14 (do 60) roku życia. Nakaz ten miał głównie na celu dostarczenie siły roboczej gospodarce Rzeszy i choć przez cały czas ponawiano agitację za dobrowolnym wyjazdem „na roboty", przytłaczająca część znalazła się tam pod przymusem, a często po prostu z łapanek. Jeszcze w 1939 r. trafiło w głąb Niemiec (a także na ziemie wcielone) kilkadziesiąt tysięcy osób, a w latach 1940-1941 wysłano tam ok. 550 tys. osób. Wiosną 1940 r. do prac przymusowych skierowano też znaczną część spośród prawie 400-tysięcznej rzeszy polskich jeńców wojennych (szeregowców i podoficerów). Latem 1944 r. polskich robotników przymusowych - czy prościej mówiąc: niewolników - było ok. 1,3 mln.

Po rozpoczęciu wojny z ZSRR do Generalnego Gubernatorstwa włączono Małopolskę Wschodnią (ze Lwowem), tworząc z niej dodatkowy, piąty, dystrykt i rozciągając nań wszystkie zasady i metody stosowane w GG. Nawet z naddatkiem: pierwsze tygodnie niemieckiej okupacji tych ziem w okrucieństwie przekraczały to, co działo się w pierwszym okresie istnienia GG. Uczonych z Krakowa „tylko" zesłano do obozu Sachsenhausen, lwowska zaś profesura stała się przedmiotem krwawej rozprawy wykonanej przez jedną z „grup specjalnych" przygotowanych do terroryzowania ludności na tyłach frontu. Odmienny nieco był los Białostocczyzny, którą wydzielono i podporządkowano administracji Prus Wschodnich. Poza GG pozostały także Wołyń, Nowogródczyzna i Wileńszczyzna, rozdzielone pomiędzy różne organizmy okupacyjne.

Rozciągnięcie okupacji niemieckiej na ziemie wcielone uprzednio do ZSRR niezmiernie skomplikowało tam sytuację ludności polskiej. Totalitaryzm radziecki, jakkolwiek na ogarniętych przezeń terenach Rzeczypospolitej za najgroźniejszego przeciwnika uważał Polaków, nie był w gruncie rzeczy nacjonalistyczny w tradycyjnym rozumieniu tego pojęcia. Pod jego uciskiem znaleźli się także niepodległościowcy ukraińscy, białoruscy czy litewscy. Niemcy, aczkolwiek dalecy byli od zaspokojenia nawet najskromniejszych aspiracji tych narodów, prowadzili politykę - dobrze kontrolowanej przez siebie - „wolnej gry sił" między narodami zamieszkującymi polskie ziemie kresowe. Popierali, mniej lub bardziej dyskretnie, naturalne antypolskie odruchy i sankcjonowali niemal od początku okupacji tych ziem powstawanie różnego rodzaju formacji para- lub wręcz militarnych czy policyjnych. Poza rodzimymi komunistami (a najczęściej po prostu osobami, które współpracowały z władzami radzieckimi), a w przyszłości radziecką partyzantką, ich głównymi wrogami byli Polacy i Żydzi, jakkolwiek główna fala agresji wobec ludności polskiej rozpoczęła się w drugiej połowie 1942 r. - a jej najstraszliwszym owocem były rzezie na Wołyniu w 1943 r., w których wymordowano co najmniej kilkadziesiąt tysięcy osób - od samego początku, zarówno w dystrykcie galicyjskim, jak i na Wołyniu oraz na Wileńszczyźnie, Polacy mieli przeciwko sobie nie jednego, lecz w istocie dwóch wrogów.

Tak więc po 22 czerwca 1941 r. wszystkie ziemie II RP znalazły się pod panowaniem różnych okupacyjnych struktur niemieckich: GG obejmowało ok. 39%, do Rzeszy wcielonych było ok. 30%, a reszta - jeśli nie liczyć skrawków przekazanych Państwu Słowackiemu - znalazła się w zasięgu Komisariatów: Ukraina i Ostland. Mimo to los ludności polskiej wszędzie był taki sam. A i jej reakcje podobne.

Osobny, o wiele bardziej od innych tragiczny, był los znajdującej się na ziemiach polskich największej w Europie Diaspory żydowskiej. Rasizm był jądrem światopoglądu Hitlera i nazistów, antysemityzm zaś jego najważniejszą częścią. W niektórych przypadkach, uzasadnianych doraźnymi potrzebami, führer potrafił powstrzymać swój antyslawizm lub stosować go wybiórczo (np. w stosunku do Slovenskeho Statu czy Drżavy Hrvatskej), ale w antysemityzmie nie uznawał taktyki czy pragmatyzmu politycznego. Z miejsca też, na okupowanych ziemiach polskich, wprowadzono serię przepisów specjalnych: od obowiązku noszenia niebieskich lub żółtych Gwiazd Dawida, przez przymusowe przesiedlanie do tworzonych „dzielnic żydowskich" (getta) i konfiskatę majątku, po zamknięcie gett i skazanie ich mieszkańców na śmierć głodową.

W marcu 1941 r. wszyscy Żydzi - i Cyganie, którym też zakazano poruszania się po kraju i zamykano w specjalnych obozach - zostali wyjęci spod prawa, a od października tegoż roku karą śmierci obłożono zarówno tych, którzy bez zezwolenia opuścili teren getta, jak i osoby, które udzieliły im pomocy bądź schronienia. W gettach stopa śmiertelności wynosiła ok. 20%, a ponad połowa mieszkańców znajdowała się w strefie śmierci głodowej. Grasowały choroby zakaźne. Dziesiątki tysięcy wysyłano do obozów koncentracyjnych. Po wybuchu wojny niemiecko-radzieckiej przygotowania do „ostatecznego rozwiązania" (Endlosung) - jak enigmatycznie i urzędowo określono akcję wymordowania wszystkich Żydów - zostały przyspieszone: jesienią 1941 r. rozpoczęto budowę ośrodków zagłady (m.in.: Majdanek, Chełmno, Bełżec, Treblinka, Sobibór), a w Auschwitz przeprowadzono próby z komorami gazowymi. Od stycznia 1942 r. zaczęto likwidować „dzielnice żydowskie" w Kraju Warty, często przesiedlając ich mieszkańców do dużych gett w centralnej Polsce, a wiosną 1942 r. - od likwidacji mniejszych gett w GG - zaczął się ostatni, apokaliptyczny rozdział w historii polskiego (i europejskiego) Żydostwa. Setki tysięcy osób, także z okupowanych państw Europy Zachodniej, przewożono do obozów zagłady, duszono w komorach gazowych, a ciała palono w specjalnie zbudowanych krematoriach lub na stosach. Na ziemiach wschodnich, częściej niż gdziekolwiek indziej, stosowano „tradycyjne" metody- rozstrzeliwanie z broni automatycznej, na ulicach, w domach lub w obozach.

Likwidacja ponad półmilionowego getta warszawskiego rozpoczęła się w lipcu 1942 r. W niektórych gettach wybuchały desperackie powstania (m.in. w listopadzie 1942 w Białymstoku) z najsłynniejszym z nich powstaniem warszawskim (kwiecień-maj 1943). Wedle dotychczasowych szacunków zmarło w gettach i obozach ok. pół miliona, a wymordowano w obozach zagłady ok. 2,2 mln polskich Żydów (do czego trzeba dodać tysiące zmarłych i zamordowanych w ZSRR). Stanowiło to łącznie ok. 90% polskiej części Diaspory, z której ocalało w ukryciu lub obozach pracy ok. 100 tys. osób, a w głębi ZSRR dwa razy tyle. Wymordowano też do 3 mln Żydów sowieckich i z krajów europejskich (najwięcej z Węgier). W tym ludobójczym amoku, przygotowanym wszakże z żelazną dokładnością, naziści - wspomagani często przez kolaboracyjne rządy lub powolne sobie formacje policyjne i wojskowe - odrzucili wszelkie kalkulacje ekonomiczne, a nawet militarne. Realizacja rasistowskiej idei okazała się główną racją stanu III Rzeszy.

Hitler wszakże, gdy nie stały mu na przeszkodzie aberracyjne poglądy, potrafił prowadzić grę polityczną, czego dowiódł nie tylko w latach 1933-1939 - gdy wykorzystał wszelkie słabości mocarstw zachodnich, konflikty między niektórymi krajami lub narodami (np. w basenie naddunajskim) czy rewolucyjno-imperialne ambicje Stalina - ale także już po wybuchu wojny. Rozgromił armię francuską i upokorzył Paryż, ale pozwolił na stworzenie tam satelickiego rządu; zgodził się na budowę kolaboracyjnego państwa chorwackiego; w okupowanej Danii pozostawił u władzy ten sam gabinet, któremu wypowiedział wojnę; w Holandii działała lokalna administracja, sądy, organizacje gospodarcze i zawodowe. Niewątpliwie, w przypadku krajów uznawanych za „rasowo bliskie" czy wręcz tożsame z Niemcami, polityka ta miała swój ideologiczny podkład i mieściła się w generalnym programie Tysiącletniej Rzeszy. Lecz kolaborację i tworzenie struktur satelickich inicjowano nie tylko wśród „nordyków", a w nazistowskiej elicie nie brakło zwolenników bardziej tradycjonalistycznej polityki imperialnej, np. wykorzystania konfliktów narodowościowych w obrębie ZSRR czy antykomunizmu wśród samych Rosjan.

Aczkolwiek w polityce niemieckiej wobec podbitej Polski także występowały pewne niuanse, wynikały one raczej z rozbieżności doraźnych interesów (i ambicji) poszczególnych części aparatu okupacyjnego niż z jakichś generalnych koncepcji. Żadna decydująca instancja III Rzeszy nie wystąpiła wobec żadnej ważniejszej polskiej grupy politycznej z jakąkolwiek propozycją kolaboracyjną, ale też polskie elity nie złożyły żadnej oferty współpracy na płaszczyźnie politycznej, a nieliczne inicjatywy podejmowane przez izolowane jednostki zdają się potwierdzać tę regułę. Hitler nie był zainteresowany w zastosowaniu do Polski i Polaków zasady kolaboracji. Ponieważ nie było w Polsce kolaboracyjnego rządu ani nawet struktur militarnych lub paramilitarnych uprawiających polityczną kolaborację i nie powstały żadne polskie jednostki Waffen SS (a w Europie zebrano niemal 200 tys. ochotników do takich formacji) uważa się, iż społeczeństwo polskie - z nielicznymi, pojedynczymi wyjątkami - stawiało świadomy i wytrwały opór wobec niemieckiej okupacji.

Sytuacja była tu rzeczywiście odmienna niż pod okupacją radziecką, gdzie wprawdzie nie powstały żadne polskie struktury administracyjne, ale znalazło się dość liczne grono osób, które na podstawie motywów ideologicznych współpracowały z władzami i nawet starały się podejmować działalność polityczną, co stało się nieco bardziej realne od końca 1940 r. Jak by się nie oceniało antypolskich skutków polityki Stalina, była ona zawsze raczej „klasowa" niż nacjonalistyczna czy rasistowska (przynajmniej w tym okresie). W Generalnej Guberni, a tym bardziej na ziemiach wcielonych do Rzeszy, nie istniało żadne pole manewru, nawet dla tych, którzy w wielu elementach swego programu ideowego nie byli dalecy od faszyzmu (część ONR). Toteż w istocie postawa społeczeństwa polskiego wobec tego oku-panta była znacznie bardziej jednolita niż w jakimkolwiek innym podbitym (lub zwasalizowanym) państwie europejskim. Nie oznaczało to wszakże, iż wszyscy Polacy „chwycili za broń" lub uczestniczyli w konspiracji. Było najzupełniej naturalne, że w masie przeważały postawy przystosowawcze, ostrożność i strach, a najbardziej rozpowszechnione formy uchylania się od obowiązków narzucanych przez okupanta miały raczej przyziemne motywy ekonomiczne i stanowiły warunek fizycznego przetrwania niż cele patriotyczne.

Ukrywanie zbiorów i inwentarza, wszechobecny czarny rynek, szmugiel, „lipne” zatrudnienie, a także rozpowszechnione kradzieże - w miejscach pracy czy przewożonych towarów - trudno zakwalifikować jako akcje sabotażowe, choć przecież większość działała na niekorzyść okupanta. Tak też przez niego były traktowane i znaczna - choć chyba niemożliwa dziś do oszacowania - część aresztowanych, skazanych, wysyłanych do obozów koncentracyjnych, a nawet rozstrzeliwanych na miejscu, chwytana była na owych „przestępstwach gospodarczych". Trudno ocenić, czy skala „podziemnego rynku" w Polsce była większa niż w innych okupowanych krajach. Działały one wszędzie, także w samej Rzeszy, ich istnienie zaś - a przynajmniej osiągane rozmiary - nie byłoby możliwe bez korupcji aparatu okupacyjnego, która osiągała niezwykłe rozmiary (co wykorzystywał zresztą także ruch oporu).

Zarówno życie gospodarcze - jawne, półlegalne i czarnorynkowe - jak i funkcjonowanie na terenie GG lokalnej administracji czy organizacji gospodarczych sprzyjały współpracy z okupantem, który w każdym przypadku sprawował władzę zwierzchnią, wprzęgając podporządkowane sobie instytucje czy ekonomicznych kontrahentów w realizację wła-snych celów. Współpraca taka miała bardzo szeroki zasięg, ale nawet jeżeli odbywała się bez zgody struktur konspiracyjnych, to nie musiała prowadzić do kolaboracji, czyli czynnego i świadomego uczestnictwa w działaniach zmierzających do zniewolenia społeczeństwa.

Granica wszakże nie była ostra i nawet samo przyjęcie niektórych stanowisk (np. wójta) związanych z wykonywaniem poleceń administracyjnych okupanta, takich jak prowadzenie spisów osób podlegających obowiązkowi pracy czy ściąganie obowiązkowych dostaw, mogło, być traktowane jako coś więcej niż nieuchronna, a nawet konieczna współpraca. Na granicy tej znajdowała się np. policja „granatowa", która obok obowiązków - można rzec neutralnych - takich jak łapanie złodziei, uspokajanie awanturujących się czy dbanie o porządek, brała udział (choćby tylko asystując) w łapankach, pacyfikacjach regionów nasyconych partyzantką czy w ściganiu Żydów, pilnowała na niektórych odcinkach granic „gett". Choć w policji spora część funkcjonariuszy współpracowała z podziemiem - wedle niektórych szacunków w 1944 r. co dziesiąty policjant i co piąty oficer - przez ogół społeczeństwa policja traktowana była w całości jako środowisko kolaboracyjne.

Za „kolaborację", choć pojęcie to w tym przypadku z trudem daje się zastosować, traktowano też prostytucję uprawianą z Niemcami, a często w ogóle wszelkie kontakty z okupantem, w tym także takie, które nie wykraczały poza naganną może, lecz w istocie dla społeczeństwa niegroźną, współpracę w obrębie czarnego rynku i różnych form spekulacji. Zasięg tych zjawisk jest praktycznie niemożliwy do oszacowania. Pośrednio o jego wielkości może świadczyć fakt, że kierownictwo konspiracji powołało specjalne Komisje Sądzące, które ferowały wyroki infamii, nagany, grzywny, a nawet chłosty. Jak się wydaje, liczniejsze niż wyroki wydane przez komisje były działania spontaniczne - od bojkotu, przez pobicie po zastrzelenie. Szczególną - i jak się sądzi bardzo rozpowszechnioną w GG - formą kolaboracji było donosicielstwo oraz praca agenturalno-informacyjna na rzecz jednej z licznych formacji okupacyjnych: gestapo, Abwehry, służb bezpieczeństwa i policji. O zasięgu sieci agenturalnej nie zdołano, jak dotąd, zebrać wystarczająco reprezentatywnych informacji, ale Włodzimierz Borodziej szacuje, że „niemal 1/3 podejrzanych lub aresztowanych trafiała do kartotek Gestapo przez informacje konfidentów". Znaczna część „wsyp", w tym także w najwyższych kręgach konspiracji, spowodowana była działalnością tajnych współpracowników. Na mocy wyroków sądów konspiracyjnych od stycznia 1943 r. do czerwca 1944 r. zlikwidowano ok. 2 tys. agentów i konfidentów. Jednakże ten nadzwyczaj niebezpieczny dla konspiracji rodzaj kolaboracji rzadko miał podłoże ideowe czy polityczne. Motywem był raczej spodziewany zarobek, zapewnienie sobie i bliskim bezpie-czeństwa czy uczucie zemsty.

Niezbyt rozpowszechniona była jawna kolaboracja przez podejmowanie działalności potępianej przez ośrodki konspiracyjne (i zapewne większość społeczeństwa), takiej jak praca w polskojęzycznej prasie okupacyjnej (m.in. Feliks Burdecki i Jan Emil Skiwski) czy występowanie w filmach lub spektaklach propagandowych (m.in. Bogusław Samborski i Igo Sym). I w tych jednak przypadkach - wciąż jeszcze słabo zbadanych - motywy ekonomiczne przeważały nad politycznymi. Pewna część tego typu kolaborantów rekrutowa się zresztą spośród volksdeutschów, członków dawnej mniejszości niemieckiej, którzy lojalność narodową przedkładali nad - ryzykowną w czasie okupacji - lojalność wobec państwa polskiego. Osobnym przypadkiem była kolaboracyjna działalność grupy skupionej wokół znanego na Podhalu Wacława Krzeptowskiego. Zaakceptował on niemiecką propozycję i przyjął rolę „führera" zakopiańskich górali.

Dochodziło też - niezmiernie rzadko - do swoistej kolaboracji wojskowej, która nie musiała mieć żadnych podtekstów politycznych. Zwłaszcza na ziemiach wschodnich w latach 1943-1944 dochodziło do lokalnych „zawieszeń broni" między oddziałami partyzanckimi a władzami okupacyjnymi. Najbardziej znanym - a zarazem mającym pewne podłoże ideowe - przypadkiem była decyzja silnego zgrupowania Narodowych Sił Zbrojnych (Brygada Świętokrzyska) o wycofywaniu się na zachód wraz z ustępującymi wojskami niemieckimi i w porozumieniu z nimi. Można chyba powiedzieć, że nieliczne przypadki porozumień lokalnych miały charakter antysowiecki, a nie proniemiecki.

Ani społeczeństwo polskie, ani żadne grupy polityczne nie zareagowały, gdy w 1943 r. w propagandzie niemieckiej podniesiono hasło „obrony Europy" przed bolszewickim najazdem. Na apel o ochotniczy zaciąg latem 1944 r. zgłosiło się kilkaset osób - głownie awanturników i ludzi marginesu - i Niemcy nie zdołali sformować polskiego legionu. Nie sposób oczywiście powiedzieć, jak zachowałoby się społeczeństwo i polityczne elity, gdyby Niemcy wystąpili z projektem kolaboracyjnym na szerszą skalę lub podjęli którąś z nielicznych ofert (np. Władysława Studnickiego). Pokusy takiej jednak nie było.

Niezamierzonym, lecz i nieuniknionym skutkiem wojny i okupacji była społeczna demoralizacja, w tym także silny wzrost bandytyzmu, z którym - oczywiście bez porozumienia - walczyli i okupanci, i konspiracja (z jej wyroków tylko w 1943 rozstrzelano prawie 700 bandytów). Jednym zaś z najbardziej ohydnych procederów, które ta właśnie wojna przyniosła, było „szmalcownictwo", czyli szantażowanie ukrywających się Żydów. Obok mniej lub bardziej systematycznie działających agentów, którzy penetrowali różne środowiska i wydawali Żydów, grasowali pojedynczy lub zbierający się w bandy szantażyści polujący na własną rękę. Szczególnie w tej drugiej formie brakowało w zasadzie motywacji ideowych czy nawet rasowych, choć nie można pomniejszać roli rozpowszechnień i głęboko w wielu warstwach zaszczepionego antysemityzmu. Nie da się zapewne nigdy obliczyć, ilu Żydów padło ofiarą donosicieli i szmalcowników (którzy nieraz po ograbieniu ofiary wydawali ją w ręce Niemców). Niezbyt skuteczne okazywały się liczne apele i nakazy władz konspiracyjnych, a nawet wyroki wykonywane na najbardziej niebezpiecznych osobnikach. Wojna i okupacja przyniosły wyraźne natężenie postaw nacjonalistycznych, ale o ile udało się wykorzystać konflikty między narodami zamieszkującymi II RP, o tyle fiaskiem zakończyły się hitlerowskie próby „rozklinowania" Polaków przez takie działania jak propagowanie goralenvolku lub kierowanie przeciwko rodakom pomorskich Kaszubów.

Jakkolwiek nie można minimalizować tych wszystkich zjawisk - i to niezależnie od tego, czy brać się będzie pod uwagę wymiar moralny czy skutki działalności konfidentów, denuncjatorów i szmalcowników - nie obejmowały one większości społeczeństwa i stanowiły, groźny i o każdą jednostkę zbyt wielki, margines. Mieściły się wszakże w szerokim polu demoralizacji, która obejmowała przecież także formy nie prowadzące do zaprzaństwa czy udziału w hitlerowskim ludobójstwie. Drakońskość okupacji, stała obecność śmierci, nieustanne zagrożenie w połączeniu z niesłychanym zubożeniem wielu grup społecznych, dotkliwymi brakami w aprowizacji, a jednocześnie skorumpowaniem samych okupantów - wszystko to powodowało niezwykłe rozplenienie się postaw egoistycznych, cynizmu, znieczulenia na nieszczęścia innych, obojętności wobec łamania norm moralnych, oswojenie z brutalnością.

Mimo wszystko społeczeństwo polskie okazało - jak sądzę - znaczącą odporność wobec zagrożeń Epoki Pieców, jak nazwał ją Jan Strzelecki. Instytucjonalnymi niejako formami tej odporności zajmę się nieco dalej, ale już teraz trzeba powiedzieć, że zorganizowany ruch oporu nie byłby możliwy bez wielkiej otoczki, którą tworzyli ludzie nie mający nic wspólnego z konspiracją, ale gotowi na akceptowanie jej haseł, udzielenie spontanicznej pomocy. Większość tych, którzy nie ulegli, była po prostu wierna odwiecznym wartościom, które nakazują nieść pomoc potrzebującym, i lojalna wobec swego środowiska, ojczyzny bliższej i dalszej. A także wobec państwa polskiego. Nie zabrakło też nigdy autorytetów po-litycznych, intelektualnych, a nade wszystko duchowych, podtrzymujących na co dzień ową odporność, która przecież nie musiała wyrażać się w walce zbrojnej czy działalności konspiracyjnej. Wobec masowego terroru i niezwykłej brutalności aparatu okupacyjnego, przeważały czynniki integrujące społeczeństwo i wzmacniające postawy solidarności narodowej. Te same czynniki, aczkolwiek inny wróg je wywoływał, grały swoją rolę także na ziemiach zagarniętych przez ZSRR.


Skocz do: Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi