Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi

Andrzej Chwalba, Referendum ludowe (klęska i sukces komunistów)


Z Pamięci konspiratorów krakowskiego Kedywu AK

w: Andrzej Chwalba, Kraków w latach 1945-1989. Dzieje Krakowa. T. 6, Wydawnictwo Literackie, 2004.




Wydarzenia 3 maja w Krakowie i w Polsce zbiegły się z prowadzoną już od 6 IV 1946 r. wielką akcją propagandową i agitacyjną przed referendum ludowym.

Pytania, do których mieli się ustosunkować uprawnieni wyborcy, były następujące: 1) Czy jesteś za zniesieniem Senatu?; 2) Czy chcesz utrwalenia w przyszłej Konstytucji ustroju gospodarczego wprowadzonego przez reformę rolną i unarodowienia podstawowych gałęzi gospodarki narodowej z zachowaniem ustawowych uprawnień inicjatywy prywatnej?; 3) Czy chcesz utrwalenia zachodnich granic Państwa Polskiego na Bałtyku, Odrze i Nysie Łużyckiej?[1] Lecz nie pytania były tu najistotniejsze. Referendum miało być rodzajem poligonu, który pozwoliłby władzy na przetestowanie różnych metod manipulowania, łamania oporu oraz fałszowania wyników głosowania. Wreszcie referendum miało też pomóc w procesie uwiarygodniania się władzy.

W Krakowie i w województwie krakowskim najaktywniej pracowały komórki PPR, ZWM oraz wydzielone z Wojska Polskiego tzw. Brygady Polityczno-Wychowawcze Okręgu Wojskowego nr 5. 14 VI 1946 r., z inicjatywy PPR i UB, powołano w Krakowie Wojewódzki Międzypartyjny Komitet do spraw Głosowania Ludowego. Na czele egzekutywy komitetu stanął Roman Szydłowski. Przeciwników politycznych próbowano zastraszyć. Grożono im „białymi niedźwiedziami", czyli łagrami, lub natychmiastowym wyłączeniem z grona żywych. Dokonywano również mordów politycznych. W maju i w czerwcu na terenie województwa krakowskiego zostało zabitych co najmniej czternastu członków PSL.

W ciągu kilku tygodni poprzedzających referendum rozrzucono w mieście tysiące egzemplarzy materiałów propagandowych, odezw, broszur itp. Wszędzie mocne: „3 x tak". Na jednego dorosłego mieszkańca Krakowa przypadły cztery sztuki bibuły informacyjnej. Nie tylko treść, lecz również ich ilość miały robić wrażenie. Ich zadaniem było pokazanie siły Bloku kierowanego przez PPR. W wielu tysiącach egzemplarzy powielono opublikowaną 26 czerwca Odezwę stronnictw politycznych, organizacji zawodowych i społecznych do narodu polskiego w sprawie głosowania ludowego. Poza tym organizowano liczne wiece i zebrania. „Kraków — czytamy w materiałach WiN — był zarzucony, a raczej zaśmiecony niesłychaną ilością ulotek. Tramwaje i auta były obklejane «osłami z PSL», senatorami i innymi figurkami plakatowymi. Na domach, mostach, słupach, chodnikach, wagonach, wozach itd. były robione wapnem lub farbą napisy: «3 x tak», «Precz ze zdrajcą Mikołajczykiem», «SP i PSL 3 x tak» itd. Cała masa przeróżnych dwuwierszy, sloganów, ordynarnych wyzwisk na tych, co by głosowali «nie». W kinach specjalne dodatki i tygodniki, pokazywane przed każdym filmem, wpierały w społeczeństwo «3 x tak». Były również rozrzucane masowo dywersyjne ulotki, podpisane rzekomo przez PSL i SP za trzykrotnym «tak», pochodzące z drukarni PPR-owskich[2]. Również prasa kolportowała rozmaite agitacyjne teksty, w rodzaju: „Tak myślimy! Tak głosimy! Tak uczynimy!" [3]. Wysiłki te aktywnie wspierała Rozgłośnia Krakowska PR, gdzie pogadanki „za" wygłaszali tak znani uczeni, jak Konstanty Grzybowski czy Bogusław Leśnodorski oraz ks. H. Weryński. Nie pozostał obojętny kabaret „Siedem Kotów", który prezentował przedstawienie, pastisz Pana Tadeusza, przygotowany przez K.I. Gałczyńskiego, a przedrukowany przez „Przekrój" w ramach rubryki „Zielona Gęś":

Tak, Tak, Tak — Protazeńku — rzekł klucznik Gerwazy
Tak, Tak, Tak — Gerwazeńku — rzekł woźny Protazy
Tak, Tak, Tak — powtórzyli zgodnie kilka razy[4].

Natomiast słabiej, raczej poza murami domów i parkanami, widoczne były ślady aktywności opozycyjnego PSL oraz podziemia niepodległościowego, albowiem opozycja koncentrowała się na prowadzeniu propagandy bezpośredniej, tzw. szeptania. Stosunek poszczególnych sił politycznych do idei referendum i postawionych w nim pytań był zróżnicowany. 27 V 1946 r., a więc dosyć późno Rada Naczelna PSL w przyjętej uchwale zaleciła swoim sympatykom głosowanie „l raz nie, 2 x tak". Stronnictwo radziło więc głosowanie przeciwko projektowi likwidacji Senatu głównie dlatego, by dać świadectwo politycznej odrębności. PSL pewne poparcia zdecydowanej większości mieszkańców Polski, pewne zwartości organizacyjnej, uskrzydlone sukcesem ludowców na Węgrzech nie chciało się zgodzić na wtłoczenie w partie Bloku. Mikołajczyk uważał, że nie po to powrócił do kraju, by po roku dać się ubrać w pepeerowskie barwy. Najpotężniejsza siła podziemia, Zrzeszenie WiN, choć miało pełne przekonanie, że referendum jest próbą wielkiej manipulacji, niemniej uznało, że należy wziąć w nim udział, głosując: „2 x nie, l x tak". Podobnie postąpiła krakowska PPS/WRN. Natomiast organizacje obozu narodowego wezwały do głosowania „3 x nie". Do bojkotu wzywały jedynie mniejsze ugrupowania, głównie o sanacyjnej proweniencji.

Referendum odbyło się 30 czerwca, lecz jego oficjalne wyniki podano dopiero 12 lipca. Tyle bowiem czasu zajęło dostosowanie rzeczywistych wyników głosowania do pożądanych.

Oficjalnie w skali kraju na pierwsze pytanie twierdząco odpowiedziało 68,2% głosujących, na drugie - 77,3%, trzecie - 91,4%. Natomiast w województwie krakowskim na pierwsze dało odpowiedź pozytywną 47,7%, na drugie - 71,6%, na trzecie - 88,0% głosujących. Oficjalnie frekwencja wyniosła w skali kraju 84,7%, a głosów ważnych oddano 97%. Wyniki te zakwestionowała opozycja. Uznała, i miała dowody, że zostały sfałszowane. Przeciwko sfałszowanym wynikom referendum protestował Mikołajczyk. Interweniując u Gomułki, miał usłyszeć: „Leć pan na skargę do Churchilla". Wyniki były fałszowane już na poziomie komisji obwodowych, oczywiście tam, gdzie było to możliwe, następnie w okręgowych, na samym końcu w komisji centralnej. Zadanie przygotowania ostatecznych, spreparowanych wyników referendum powierzono specjalnej ekipie, która przyjechała z Moskwy pod dowództwem ppłk. Arona Pałkina. Po referendum ponownie przejrzała, a następnie napisała od nowa 5994 protokoły komisji obwodowych i podrobiła 40 tys. podpisów ich członków. Opozycja, choć protestowała, nie była w stanie zmusić władz do uznania wyników referendum za fałszywe.

Zdarzało się jednak, że podane do publicznej wiadomości wyniki w istocie były rzeczywiste (lub bardzo bliskie rzeczywistych). Było to możliwe w następstwie cichego porozumienia niektórych pepeesowskich członków komisji (w istocie WRN-owskich) z osobami z SD (A. Krzyżanowski w Krakowie) oraz nielicznymi w komisjach członkami PSL. W województwie krakowskim prawdziwe wyniki zostały ujawnione w Wadowicach, gdzie odsetek głosów negatywnych był następujący (w kolejności pytań, w procentach): 91, 81, 51, oraz w Nowym Sączu, odpowiednio: 89, 82, 60. 6 VII 1946 r. nowosądecka MRN, zdominowana przez partie Bloku, wydała specjalne oświadczenie, stwierdzając, że „więcej niż co drugi obywatel [Nowego Sącza - A.Ch.] - to nie Polak - to volksdeutscher - to zdrajca"[5]. Również w Krakowie ujawniono prawdziwe wyniki głosowania. Odpowiednio: 84,0; 71,6; 29,5 głosów negatywnych.

Badaniem rzeczywistych preferencji wyborców zajmowali się też obserwatorzy PSL i WiN. PSL i WiN były świadome tego, że komuniści zechcą sfałszować referendum - nie po to je organizowali, by uzyskać wynik negatywny. W Krakowie szacunki PSL i WiN były bardzo zbliżone do oficjalnych. Według danych ze 115 obwodów na 117 wyglądały następująco: 84,6; 65,1; 27,2%. Zarówno oficjalne, jak i dane opozycji dotyczące pytania nr l i 2 świadczyły, że w Krakowie bardzo wielu mieszkańców głosowało zgodnie ze stanowiskiem WiN i innych ugrupowań, wzywających do głosowania „2 x nie". Referendum ujawniło też niemałe poparcie dla radykalnego obozu narodowego, wzywającego do głosowania „3 x nie". Przykładowo w Bronowicach Małych na 1. i 2. pytanie na „tak" głosowało po 61 osób, na „nie" 680 osób, czyli głosowano zgodnie ze wskazaniami WiN. Natomiast na 3. pytanie: „tak" - 514, „nie" - 227[6].

Poza zadaniem fałszowania danych, pepeerowcy, członkowie komisji otrzymali zadanie zabezpieczania dla potrzeb władz prawdziwych wyników głosowania, ta bowiem chciała poznać poglądy społeczeństwa. Wyniki te zostały opublikowane dopiero w 1993 r. Według danych pepeerowskich w województwie krakowskim, na 16 powiatów, najgorszy rezultat Blok uzyskał w powiecie Żywiec, gdzie na pierwsze pytanie, najważniejsze z punktu widzenia badania preferencji wyborców, tylko 5% głosowało tak, jak życzył sobie tego Blok. Natomiast najlepsze wyniki osiągnięto w zachodnich i północnych powiatach: Chrzanów, Olkusz, Miechów oraz... Kraków miasto (ex aeąuo z Białą). Zasadniczo potwierdziły to obserwacje PSL i WiN. W Krakowie władza osiągnęła zupełnie przyzwoity rezultat, natomiast to, co powinno mimo wszystko ją martwić, to wyjątkowo niska frekwencja. W skali województwa wyniosła ona 75,1%, natomiast w Krakowie jedynie 59,0%[7]. I był to najgorszy dla władzy rezultat, jeśli idzie o frekwencję, a o nią też przecież chodziło. W referendum Blok poparło mniej niż 10% dorosłych mieszkańców Krakowa. W porównaniu z resztą kraju nie był to dobry wynik, gdyż wedle szacunków Andrzeja Paczkowskiego, w referendum 27% mieszkańców Polski głosowało za Blokiem. Oczywiście, z punktu widzenia oczekiwań ludzi władzy i to było mało, liczyli bowiem na więcej. „Rezultaty głosowania są straszne. Nikt z nas takich wskaźników nie oczekiwał. Świadczy to o tym, że w naszej partii panuje reakcyjna linia Żuławskich i Drobnerów" - żalił się jeden z socjalistów, Wójcik, członek KW PPS[8]. Rzeczywiście większość krakowskiej organizacji PPS głosowała przeciwko Blokowi, czyli przeciwko PPR. Nadal bowiem w partii socjalistycznej silne wpływy mieli politycy powiązani z niepodległościową i antykomunistyczną PPS/WRN. Po referendum krakowskim władze bezpieczeństwa uznały, że słabe rozpracowanie podziemnej WRN i jej związków z legalną PPS było jednym z powodów złego wyniku w referendum. To był jeden z wniosków na najbliższą przyszłość.

Jeśli jednak na wyniki popatrzymy z perspektywy historycznej, to dziesięcioprocentowe poparcie dla partii Bloku Demokratycznego w Krakowie musimy ocenić jako niewątpliwy sukces komunistów. W 1938 r. skala poparcia dla orientacji komunistycznej i radykalno-socjalistycznej była tak mała, że nawet trudno policzalna. W końcu roku 1944 nie była o wiele większa. Zatem wyniki referendum w Krakowie oglądane z perspektywy 1938 r. czy 1944 r. świadczyły o tym, że w ciągu krótkiego, powojennego czasu władza przekonała do siebie blisko 10% dorosłych krakowian. Co prawda uczyniła to różnymi metodami, nie tylko za pomocą manipulacji, lecz i groźby, niemniej względnie dobremu wynikowi trudno zaprzeczyć. Komuniści zyskali skromne, jednak zawsze jakieś realne poparcie. Te 10% stało się bazą, na której budowali swoją przyszłość.

Krakowska PPR postanowiła porażkę przekuć w zwycięstwo. Wynik głosowania uznała za klęskę dla miasta i jego mieszkańców, za wyraz postępowania niezgodnego z interesem kraju, państwa i narodu, ponieważ naród jest za „postępem", a Kraków za „reakcją". Głosujących przeciwko PPR ośmieszano w krakowskiej prasie: „Bandyckie wyniki referendum", „Duchowi volksdeutsche Mikołajczyka", „Kogo nazywamy zdrajcą", „Wypędzić głosujących 3 x nein", „Wyniki głosowania 43 003 głupców w Krakowie" - te wszystkie tytuły krakowianie mogli przeczytać w „Echu Krakowa". Wtórował mu „Dziennik Polski": „Z głębokim bólem podajemy do wiadomości tragiczne cyfry krakowskie. Palą one, jak może palić narodowy wstyd i hańba". Jeszcze mocniej, w swoim stylu, zaatakował Drobner, którego zresztą PPR podejrzewała - niesłusznie - o nieczyste sumienie, o sprzyjanie linii opozycyjnej w PPS: „Niewątpliwie Kraków jest chory - pisał w krakowskim «Naprzodzie». - Ale my go wyleczymy. Wyleczymy nie tylko dlatego, że chcemy, ale dlatego, że musimy. [...] Chcecie, czy nie chcecie, będzie Czerwony Kraków"[9]. To już brzmiało groźnie, było zapowiedzią dalszego ograniczania wolności politycznych i walki z opozycją. Niedwuznacznie to samo zresztą stwierdził Gomułka, mówiąc 6 lipca, że wyniki referendum „są dokumentem hańby i zdrady narodowej [...] pokaźna część inteligencji w Krakowie głosowała trzy razy «nie»". Gomułka zapowiedział ofensywę przeciwko „polskiej reakcji". Normalni ludzie nie mogli przecież głosować przeciwko PPR, czyli - jak sugerowała władza - interesom narodu.

Wyniki referendum stały się więc doskonałą okazją do wzmożenia walki z wszystkimi „odstępcami i zdrajcami", „faszystami polskimi", „bandytami", „dywersantami i hitlerowskimi agentami", czyli z polską prawicą, która zdaniem władzy uwiła sobie przytulne gniazdko w Krakowie. Faktycznie jednak z olbrzymią większością narodu.


Wybory 1947 i po wyborach

Referendum i jego sfałszowane wyniki spełniły swoje zadanie. PPR w jakiejś mierze uzyskała wstępną legitymizację swoich poczynań oraz kolejne miesiące na doskonalenie aparatu przemocy i agitacji. Komuniści nauczyli się organizować kampanię propagandową na wielką skalę, posiedli również umiejętność fałszowania wyników głosowania. Były to cenne doświadczenia. Wybory powszechne mogły się odbyć za pół roku. Ich wynik był przesądzony, nie znano natomiast skali oporu społecznego. W pierwszej kolejności komuniści musieli zatem wzmocnić dyscyplinę wewnątrz Bloku Demokratycznego, tak by na zewnątrz mogli występować jako siła zwarta, tryskająca optymizmem i wiarą. W pierwszej zatem kolejności musieli osłabić tendencje separatystyczne w PPS, gdyż niejeden z jej działaczy opowiadał się za niezależnością, a nawet za wyjściem z Bloku i pójściem do wyborów w sojuszu z PSL, które cieszyło się poparciem zdecydowanej większości społeczeństwa. Byli też i tacy pepeesowcy w Krakowie (i Łodzi), którzy opowiadali się za udziałem ludowców w Bloku i oddaniem im 40% mandatów, pozostawiając PPS i PPR po 21%. W pewnym momencie do propeeselowskich pomysłów przychylał się premier Edward Osóbka-Morawski. Ale te wszystkie koncepcje nie mogły liczyć na zrozumienie władz centralnych partii.

W drugiej kolejności PPR zmierzała do dalszego osłabiania, a następnie do rozgromienia podziemia niepodległościowego, przynajmniej na tyle, by nie dysponowało już efektywnymi narzędziami informacji i propagandy. Ten zamysł generalnie się powiódł. Łatwe też się okazało unieszkodliwienie SP, które inaczej niż PSL nie zyskało masowego poparcia.

(...)

Przypisy:

  1. Słownik historii Polski 1939-1948, pod. red. A. Chwalby i T. Gąsowskiego, Kraków 1996, s. 171 i n.
  2. Z. Zblewski, Miedzy.., s. 175.
  3. „Dziennik Polski", 21 VI 1946.
  4. „Przekrój", 28 V 1946.
  5. Z. Zblewski, Między..., s. 182.
  6. APK, WRN, 144.
  7. Zob. Cz. Osękowski, Wybory do Sejmu z 19 I 1947 w Polsce, Poznań 2000.
  8. Zob. Teczka specjalna J.W. Stalina. Raporty NKWD z Polski 1944-1946, Warszawa 1998.
  9. Cyt. Za I. Paczyńska, Gospodarka..., s.81.

Skocz do: Strona główna Czytelnia Osoby Szare Szeregi